3. Pogrzeb.

444 51 28
                                    

Ashley
Nie mogłem zasnąć. Prawie całą noc nie zmrużyłem oka. Było około północy. Postanowiłem zrobić sobie herbaty, żeby lepiej zasnąć. Grzecznie przeszedłem nie deptając nikogo. Nalałem wody do czajnika starając się, żeby nikogo nie obudzić. Tak słodko spali. Wyjąłem z szafki mój ulubiony duży kubek w króliki i włożyłem do niego torebkę herbaty.  Zalałem torebkę naparu i czekałem cierpliwie aż się zaparzy. Powoli zacząłem pić mój ciepły napój myśląc o całym życiu. Myślałem dużo o Andy'm. To było dla mnie tak piękne kiedy ciągle był przy mnie, przytulał i opiekował się mną. Kiedy pocałował mnie w czoło na dobranoc myślałem że odlecę. Zaraz. Ash, stop wow, wow, wow. Gadasz jakbyś się zakochał. Nie zakochałeś się. To dobry przyjaciel. Przecież on jest mężczyzną. Wolę kobiety.  Tak kobiety. Tylko kobiety. Miałem jednak wrażenie że mówię wbrew sobie. Kocham go ale to miłość taka jak dwojga braci. Właśnie. Nie jesteśmy jak para tylko jak bracia. Pogrążony w tych myślach brałem kolejne łyki herbaty. W końcu opróżniłem cały kubek. Położyłem się spowrotem do łóżka. Przytulałem Andy'ego i w końcu zasnąłem.
Andy
-ANDY DO JASNEJ ANIELKI!- usłyszałem krzyk Ash'a.
-Cooo?- wymamrotałem ledwie.
-Pogrzeb a co. Obiecałeś.
-Oh my fuckin god, przepraszam już wstaję.
-Rusz się. - Powiedział.
Czym prędzej wstałem z łóżka, wszyscy już wstali. Na dwa gryzy pochłonąłem całego tosta i poszedłem do łazienki. Umyłem zęby i ogoliłem się. Nie miałem ze sobą żadnych eleganckich ubrań, założyłem więc po prostu czarne jeansy i pożyczyłem czarną koszulę od Jake'a. Cała nasza piątka była ubrana na czarno od stóp do głów. Na pogrzeb dojechaliśmy pociągiem. Ashley spotkał się z rodziną pogrążoną w smutku. Zaczął się pogrzeb. Wszyscy staliśmy na zewnątrz, by zrobić miejsce dla osób starszych. Trumna była otworzona. Cała rodzina podchodziła by pożegnać zmarłą. Przyszła i kolej na Ash'a. Podszedł do trumny, nogi zauważalnie mu się trzęsły, a łzy napływały do oczu. Poszedłem więc za nim. Położył rękę na zimnych dłoniach zmarłej i usłyszałem tylko ledwie wyszeptane "żegnaj babciu". Łza mojego przyjaciela skapnęła na martwą dłoń jego babci. Skapnęła też kolejna. I kolejna. I kolejna. W końcu odszedł od trumny. Cała uroczystość niedługo po tym się skończyła.  Ashley był tak zdenerwowany, że pojęcia nie miał co ze sobą zrobić. Postanowiliśmy, że nie pójdziemy na spotkanie rodzinne. Wróciliśmy pociągiem do naszego autobusu. W nocy wyruszamy do miejscowości, w której odbędzie się koncert. W autobusie byliśmy około godziny siedemnastej. Przebraliśmy się i stwierdziliśmy, że dzisiaj jemy w restauracji. Poszliśmy do pobliskiej knajpy i złożyliśmy zamówienia. Cierpliwie na nie czekaliśmy. Gdy obiad został podany zjedliśmy w ciszy. Rachunek podzieliliśmy na pięć plus napiwek. Wyszliśmy z lokalu i poszliśmy prosto do autobusu. Było około godziny dziewiętnastej trzydzieści.  Byliśmy zmęczeni więc postanowiliśmy, że po kolei pójdziemy się myć i obejrzymy jakiś film. Podczas gdy Jinxx się mył ja z całą resztą szykowaliśmy łóżko i telewizor.
Ashley
Przyszła moja kolej do mycia. Wszedłem pod prysznic i włączyłem wodę. Strumienie lały się na mnie ogrzewając moją skórę. Zastanawiałem się nad pewną rzeczą. Przez ten czas ja i Andy bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Jednak myślę, że to nic nie znaczy.  Chociaż czuję, że zakochałem się w nim. Tak.  To bolesna prawda. Zakochałem się w nim. Ja nie mogę go kochać. Jesteśmy jak bracia.  Nie mogę go kochać w tym sensie.  Jejku. Czy ja jestem gejem? Przecież zawsze pociągały mnie dziewczyny i ja też miałem powodzenie u płci przeciwnej. Zakochałem się,ale to mi przejdzie.  Wiem, że nie dawno zmarła babcia, ale mam w planach iść na wielką imprezę i na dziwki. Ot, żeby się przekonać, że to mi przejdzie. Spędzę kolację ze śniadaniem z jakąś cycatą blondi i zakochanie szybko mi przejdzie.  Jestem tego święcie przekonany. Zauważyłem, że Andy patrzy na mnie kiedy się myję. Zacząłem więc robić to bardziej ponętnie, ale nie w zauważalny sposób. Dotykałem się po całym ciele. Powoli.  W podniecający sposób. Wyszedłem poruszając biodrami. Bardzo chciałem go podniecić. Halo. Ash. Nie. Nie. Nie. Po prostu nie. Za wszelką cenę chciałem zapomnieć o tym, że się w nim zakochałem. Po prostu przyszedłem już do łóżka. Czekali już na mnie. Pora na wybór filmu. Po długich sporach padło na "szybcy i wściekli". Oglądałem to miliony razy, ale cieszyłem się z wyboru bo to świetny film. Podczas oglądania położyłem się obok Andy'ego i ułożyłem głowę na jego torsie. Mniej więcej w połowie filmu byłem już nieco zmęczony. Nagle na głowie poczułem przyjemne głaskanie. To zrelaksowało mnie totalnie. Czułem jak oczy same mi się zamykają. Chwilę potem odpłynąłem.

Andy
Film nadal trwał, ale ja nie myślałem o tym, co się w nim dzieje.  Zastanawiałem się dlaczego patrzyłem na Ash'a kiedy się mył. Nie to, że mi się podoba czy coś. Chociaż nie zaprzeczę, ma ładniejszy tyłek niż nie jedna dziewczyna. Ale nic więcej. Jest dla mnie po prostu jak brat. Nie mam dobrych kontaktów z bratem więc to z nim jestem tak blisko. Znamy się tyle lat. Po prostu go kocham jak rodzonego brata. Zrobiło mi się tak dziwnie miło kiedy Ashley zasnął na mnie. Zrelaksował się i zasnął tylko dlatego, że go głaskałem. Mam jakieś magiczne ręce. Kiedy go przytulałem też magicznie przestał płakać. To się nazywa magia Biersack'a. Było około godziny dwudziestej trzeciej. Każdy już trochę zmęczony. Szofer już ruszał. CC i Jake już zasypiali. Tylko ja i Jinxx nie spaliśmy. Jeremy czytał jeszcze książkę a ja słuchałem muzyki i myślałem. Siedzieliśmy tak jeszcze półtorej godziny.
-No mały, paciorek, siusiu i spać. - Odezwał się Jinxx śmiejąc się.
- Dlaczego znowu mały? - Spytałem.
- No bo jesteś z nas wszystkich najmłodszy.
-Dobrze, grzybie.
- Dlaczego grzybie?
- Bo skoro ja taki mały to ty jesteś wielki stary grzyb. -Zaśmiałem się.
- Wiesz, czasem jesteś naprawdę jak dziecko.
- Wiem o tym i lubię to w sobie.  Każdy ma w sobie coś z dziecka.
-Masz rację. Tylko, że ja jakoś nie potrafię tak bardzo tym emanować jak ty. Ty cieszysz się jak dziecko ze wszystkiego. To cenne.
- Każdy z nas powinien cieszyć się jak dziecko ze wszystkiego. Kto wie, dzisiaj to, że dostaniesz cukierka nie zrobi na tobie wrażenia, a jutro ten cukierek będzie twoim marzeniem.
- Masz rację, mały. Jesteś mądry mimo swojego młodego wieku. To rzadko się zdarza. - Wyznał. Te słowa zrobiły na mnie wrażenie. Teraz rozmyślałem o swojej "dziecinności". Rzeczywiście tak jest. Mam w sobie dużo z dziecka. Chociaż czuję, że mimo tego, że jest we mnie dziecko muszę zająć się Ash'em. Myślę, że to dlatego, że teraz ma ciężkie chwile w życiu. Pogłaskałem go po plecach, a on na to mocniej się przytulił. Uśmiechąłem się. Spojrzałem na Jeremy'ego. Patrzył na mnie.
-A co go tak głaszczesz? Ktoś tu się chyba zakochał. - powiedział z szelmowskim uśmieszkiem.
- Co? Nie zakochałem się, nie zapominaj, że jestem hetero. A głaszczę go żeby lepiej mu się spało. - Odpowiedziałem.
-Pożyjemy, zobaczymy. Dobranoc, mały.
-Dobranoc, grzybie. - Zaśmiałem się.
Spojrzałem na zegarek. Dosyć późno. Ziewnąłem, przytuliłem Ash'a i próbowałem zasnąć. Kierowca trząsł co nie ułatwiło mi zadania. W końcu jednak odpłynąłem w objęcia Morfeusza.
______________________________________
Udało mi się dodać rozdział trochę szybciej :). Pozdrawiam serdecznie i niedługo startuje z nowym rozdziałem.

Andley- Trudna Miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz