4. Impreza po koncercie

373 37 42
                                    

Ashley

Ja nie mogę go kochać. Jest mężczyzną. To nienormalne. Mężczyzna powinien kochać kobietę. Zawsze tak było. Na koncercie się od tego oderwę, a po nim namówię chłopaków na jakąś epicką imprezę. Tak. To mi dobrze zrobi. Alkohol, dziwki. Od tego odechce mi się kochać facetów.

- Kici kici kici- kicianie Andy'ego wyrwało mnie z moich przemyśleń.

- A weź mi tu nie kiciaj- mruknąłem i odwróciłem się dupą do niego.

- A dlaczego?

- Bo nie jestem kicia.

- A może jesteś?

- Skąd te wnioski? - znów odwróciłem się do niego twarzą.

- Bo jak spałeś i cię przytuliłem to mruczałeś jak taka kicia- powiedział pokazując mi swoje piękne ząbki. Wow. Nazwał mnie kicią. Może to coś znaczy? Nie. Nie. Na pewno nie. Powiedział tak bo jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Nic więcej. Nie kocha mnie. To bolesne, ale muszę się z tym pogodzić. Nie kocha mnie i nie będzie kochać. Nie w takim tego słowa znaczeniu. Kochamy się jak bracia.
Andy
Zaczęliśmy przygotowania do koncertu. Ustawiliśmy sprzęt i zabraliśmy się za charakteryzacje. Każdy z nas zrobił taki makijaż jak zawsze. Zaczęliśmy próbę. Przygotowaliśmy piosenki które będziemy grać i zaczęła się próba.
Ciągle coś nam nie wychodziło. A to głośnik nawalał albo myliłem tekst.
-Kurwa Andy do cholery skup się! - Jinxx już nie wytrzymał i ryknął.
- ANDY! Przypominam że koncert jest DZISAJ wieczorem! - Krzyknął Jake.
-Ja.. Przepraszam. Nie wiem dlaczego nie mogę się skupić. Mam zły dzień, nie mogę!- wybiegłem z hali z płaczem i zamknąłem się w łazience. Jeszcze nigdy nie byłem tak drażliwy. Ciągle myślałem o Ash'u. Dlaczego? Martwię się o niego. Jest w stosunku do mnie taki.. Inny. Cholernie troskliwy no i ciągle na mnie uważa. Jak gdybym był z kryształu i w każdej chwili mógł się posypać.
- Andy, przepraszam że na Ciebie naskoczyłem, wyjdź i dokończymy próbę. - Mówił Jinxx.
-Nigdzie nie wychodzę! Idź stąd! - Ryknąłem na niego.
- Nie chciałem żebyś się obraził
-SPADAJ!
- Jak wolisz. - I odszedł.
Dlaczego na niego naskoczyłem? Nic złego nie zrobił. Dalej siedziałem zamknięty w toalecie. Nie chciałem wyjść. Chciałem żeby Ash tu przyszedł. Chciałem usłyszeć jego słodki, ciepły głos. Zaraz co? Haha. Facet, ty to masz poczucie humoru. Andy czy ty dostałeś okres? Myślałem tak sobie dopóki głos kici nie oderwał mnie od myśli.
- Mały to tylko ja, Ashley. Chcesz wyjść? Nie obrażaj się na nich, stresują się tak bardzo jak ty.
- Znaczy. No bo. Chodzi mi o to że mam dzisiaj trochę gorszy dzień i stresuję się no i jeszcze zaczęli na mnie krzyczeć. - Powiedziałem przez łzy.
- No, już. Wychodź, nie płacz, wszystko będzie dobrze. Pomogę Ci i zaśpiewamy na dwa głosy, ok? - Zaproponował.
-No... Dobrze.- wyszedłem z kabiny i spojrzałem na niego.
- Chodź. Pójdziemy do garderoby, poprawisz makijaż bo się rozmazałeś i zaśpiewamy to. Pomogę Ci jak tylko będę mógł. Uda Ci się. Wierzę w Ciebie. - Szepnął mi do ucha. Jego słowa dodały mi otuchy. Poszedłem z nim do garderoby, poprawiłem to co rozmazane i wróciłem.
- Przepraszamy że na ciebie krzyczeliśmy! - Powiedzieli jednocześnie i rzucili się z przytulaniem Jake i Jinxx. Zrobiło mi się od razu cieplej na sercu. Zaśpiewałem razem z Ashim i wyszło idealnie. Na koncercie musi wyjść równie dobrze.
Ashley
Na próbie wszystko było dobrze. Pomogłem mu jak tylko mogłem. Potem wszyscy razem poszliśmy do aquaparku. Ten aquapark był ogromny i było mnóstwo atrakcji. Od zwykłych basenów po zjeżdżalnie, wodospady, sztuczne fale i wiele innych. Bawiliśmy się idealnie. Postanowiłem zaproponować Andy'emu wspólne pływanie.
- Ej! Andy!
- O co chodzi? - Spytał. Patrzyłem na jego długie, mokre włosy, które lepiły mu się do twarzy i szyi.
- Chciałabyś ze mną popływać?
- Jasne, czemu nie. A nauczysz mnie na plecach?
- Postaram się Cię nauczyć. - Stwierdziłem z uśmiechem.
- To super! - Pisnął z radości. Poszliśmy na średnio głęboką wodę. Starałem się go nie wystraszyć. Obserwowałem jego ładne ciało w wodzie. Był i nadal jest bardzo szczupły. Szczupłe ramiona, płaski brzuch i bardzo długie szczupłe nogi.
- Andiś, postaraj się, żeby ci tyłek nie leciał tak do dołu. Spróbuj dać biodra wyżej.
- Staram się ale nie mogę. Pomożesz? - Spytał. Zgodziłem się od razu. Bezkarnie mogłem dotykać go po tyłku. No Ash, ty to jednak cwany jesteś. Po chwili jednak w myślach skarciłem się za to. To trochę nienormalne, żeby tak facet z facetem. Zrobiłem to, żeby po prostu mu pomóc. Chcąc nie chcąc jednak zwracałem na to uwagę. Nie mogłem nie zwrócić uwagi na jego jędrne pośladki, które teraz trzymałem i czułem jak mięśnie mu pracują.
- Uwaga, Andiś, puszczam! - Puściłem go, aby mógł sam się pouczyć. Szło mu coraz lepiej.
- Idzie ci coraz lepiej, jescze trochę, a będziesz umiał to bardzo dobrze. - Ucieszyłem się z jego postępów.
- Ashley, ja już jestem zmęczony i głodny! - Zaczął narzekać.
- To wychodź i pójdziemy powiedzieć chłopakom żeby już się zbierać. Pójdziemy później coś zjeść. - Oznajmiłem. Chwilę potem poszliśmy do szatni. Przebraliśmy się i wysuszyliśmy włosy. Potem zaczęliśmy naradzać się co zjeść. Zdecydowaliśmy się na makaron. Wróciliśmy do autobusu, odłożyliśmy rzeczy, a Jinxx zaczął gotować. Czekaliśmy na posiłek rozmawiając.
- Ashley, zrób herbatę, proszę. - Poprosił Jinxx. Zabrałem się więc za zaparzenie naparu.
- Jejciu jaki jestem zmęczony, poszedłbym spać. - Powiedział Andy.
- Poczekaj na jedzenie. Jak zjesz to możesz iść spać. - Odezwał się Jinxx. Ja i CC zaczęliśmy nakrywać do stołu, gdy reszta czekała. W całym autobusie roznosił się zapach makaronu z łososiem. Nam wszystkim aż ślinka ciekła.
- Andy do kurwy nędzy jak ziewasz to zatykaj tą paszczę bo nas połkniesz! - Jinxx go upomniał.
- Dobrze.. Przepraszaaam. - wyziewał.
Jeremy podał do stołu. Wszyscy głodni jak wilki zabraliśmy się za jedzenie. Danie było przepyszne.
- Ashi a to jest prawda że jak podejdę do konia od tyłu do dostanę kopniaka? - Spytał Andy.
- No wiesz jak koń jest niewychowany, albo go wkurzysz to tak.
- No a można jeździć bez siodła?
- Można. Tylko trzeba liczyć się z tym, że potem tyłek boli. A ogółem czemu pytasz?
- No bo chciałbym w sumie pojeździć.
- Hm. Jak będzie luźniejszy dzień to wybierzemy się do stajni i pojeździsz. Chłopaki, co myślicie o wycieczce w góry konno? - Spytałem.
- Byłoby bardzo fajnie, ale zając moje szczęście albo spadnę albo trafi mi się jakiś lewy koń i usiądzie na środku szlaku i nie pójdzie, zrzuci mnie, popędzi gdzie nogi go poniosą albo jakieś inne scenariusze. Chociaż warto byłoby spróbować. - Powiedział Jake.
- No rozumiem. A co wy na imprezę po koncercie?
- Na to zawsze się zgodzimy! - Krzyknęli wszyscy.
- Aaaa przejadłem się. To było takie pyszne. - stwierdził Andy. Wyglądał przeuroczo z umorusaną buzią.
- Wytrzyj buzię.- zwróciłem mu uwagę. Wytarł się i ziewnął.
- Jestem taki śpiący, mogę iść już spać?
- Leć. Zasłużyłeś na drzemkę. Swoją drogą może wszyscy położymy się na chwilę przed koncertem? - Zaproponowałem. Skorzystaliśmy z mojej propozycji, rozebraliśmy się do majtek i wyskoczyliśmy do łóżka. Z racji tego, że woda męczy zasnęliśmy szybko.
Andy
Miałem bardzo dziwny sen. Śniło mi się, że jestem w komorze gazowej. To było upiorne. Nagle pojawiła się moja mama i SS-manka. Jakimś pieprzonym cudem ja i mama wyszliśmy z tej komory. SS-manka pokazywała w jaki sposób można zabić człowieka. Było strasznie. Nagle moja mama poderwała się do biegu, łapiąc mnie za rękę i ciągnęła mnie tak za sobą. SS-manka nas goniła, gdy nagle okazało się, że jesteśmy niedaleko domu babci, na wsi. Moja babcia wybiegła z domu nam na pomoc. Ugryzła tą SS-mankę w nogę i nie mogła biec. Mama i ja krzyczeliśmy na nią i kopaliśmy ją. Nagle ni stąd ni zowąd pojawił się Hagrid na motocyklu Syriusza. Olbrzym wylądował, złapał SS-mankę za ubrania i krzyknął " cholibka w końcu cię mam! Ty kurwo zabieram cię do Azkabanu! Pan psor będzie ze mnie dumny ". I gdy odlatywał obudziłem się. Ten sen był popieprzony. Opowiedziałem go chłopakom, a ci się ze mnie śmiali, mówiąc, że wącham za dużo skarpetek. Fakt, sen był popieprzony, ale ja nie wącham skarpetek! (tak, tak Andy oszukuj siebie samego xDD dop. aut.) Przygotowywaliśmy się do wstępu. Ubrania, charakteryzacje itd. Do koncertu mamy jeszcze czas, więc nie spieszyliśmy się. Mam nadzieję, że pójdzie równie idealnie jak na próbie. Gdy byliśmy gotowi, pojechaliśmy w miejsce, w którym miał być koncert. Byłem pozytywnie nastawiony.

Po koncercie.
Ashley
Koncert wyszedł idealnie. Wrociliśmy do autobusu, żeby wziąć prysznic i przebrać się w bardziej codzienne ubrania. Tak też uczyniliśmy. Potem jeszcze zjedliśmy razem kolację i wyszliśmy do klubu. Klub był przeciętny. DJ, muzyka typowo klubowa, bar, parkiet, różni ludzie itd.  Mam powodzenie u dziewczyn więc szybko pójdzie aby jakąś poderwać i pójść z nią do łóżka. W tłumie dziewczyn zauważyłem jakąś czarnowłosą, wysoką dziewczynę. Miała niebieskie oczy, bardzo jasną cerę i białe zęby. Była bardzo zgrabna. Podszedłem więc do niej i zaproponowałem, żebyśmy napili się razem. Dziewczyna zgodziła się. Rozmawialiśmy przy barze. Okazało się, że ma na imię Jesamine i jest studentką. Miła z niej dziewczyna. Piliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Musiałem to dobrze rozegrać, żeby mój plan się powiódł. Usiedliśmy na kanapie, gdzie było najmniej ludzi. Rozmawialiśmy. Zacząłem gładzić Jesamine po udzie. Nie skończyło się to dobrze. Dostałem po pysku. Po tym incydencie odechciało mi się. Poszedłem do Jinxx'a.
- Haha co? W pysk dostałeś? Za co?- śmiał się ze mnie.
- A no bo. No wiesz. Chciałem poruchać.
- No to stary za mądrą wybrałeś. Było się oglądać za głupszymi to udałoby się. Widzisz tamtą blondynę? Podbijaj!
- E tam. Teraz to ja już nie mam ochoty. Idziemy się napić?
- Jasne. - Powiedział. Podeszliśmy do baru i zaczęliśmy żłopać piwo. Po chwili Andy do nas dołączył i chlaliśmy we trójkę. Byliśmy coraz bardziej zamroczeni procentami. Andy zaproponował, żebym poszedł z nim potańczyć. Nie miałem nic do stracenia, więc się zgodziłem. Nie tańczyliśmy jakoś spektakularnie. Po prostu ruszaliśmy się w rytm muzyki. Mój pijany umysł podpowiadał, żeby przyciągnąć Andy'ego do siebie i tańczyć w bliższy sposób. Tak też zrobiłem. Nie miał nic przeciwko, wręcz przeciwnie - śmiał się. Patrzyłem mu w oczy. Przeniosłem wyrok na jego usta, w które miałem ochotę się zatopić. Zatopione w alkoholu myśli mówiły mi, że to miłość. Może miały rację?
Andy
Wróciliśmy do autobusu koło trzeciej. Każdy z nas był schlany jak messerschmitt. Ash zaliczył zgona po drodze i trzeba było go nieść. No właśnie. Biedny CC. Ten idiota zarzygał mu ubrania. Chociaż, co mu się dziwić, my pewnie nie będziemy lepsi. Położyliśmy do w łóżku, a ja go rozebrałem. Ściągnąłem mu ubrania, na które zwymiotował, a tak czy inaczej śmierdział niż gorzelnia. Nie byliśmy lepsi. Reszta nas równierz się rozebrała i poszła spać.

Przepraszam, że tak długo, ale jednak jestem!  Sami wiecie jak to jest. Brak weny etc. Przepraszam najmocniej! Jeśli się na mnie nie obraziliście to zachęcam do dawania gwiazdek i komentowania :D!  Obiecuję i przysięgam na mały paluszek, że rozdziały będą częściej. Dzięki Wam i papa :*

Andley- Trudna Miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz