-Sandra obudź się,zaraz spóźnimy się na samolot.Odwracam się na drugą stronę i zakładam poduszkę na głowę.
Nie mam ochoty nigdzie wyjeżdżać.-Czemu ty mi robisz na złość,wiesz,że jestem z Lucasem szczęśliwa?!-Zapytała rozpaczona matka
-Wiesz gdzie są drzwi-Powiedziałam i wskazałam.
-Dosyć tego za dziesięć minut widzę cię na dole z uśmiechem na twarzy.
Dobra chyba trzeba wstać,nie chcę znowu wysłuchiwać jak skarży się temu chłoptasiowi,o tym jak ma niedobrą córkę...
Zakładam kapcie na nogi i wchodzę do przestronnej łazienki.
Rozbieram się i wchodzę pod prysznic.
Po krótkiej kąpieli wychodzę,owijam się ręcznikiem i podchodzę do lustra.No Sandra,dzisaj chyba wyglądasz jeszcze gorzej niż wczoraj.
Nie należe do najpiękniejszych,natura obdarowała mnie ciemnymi oczami oraz pełnymi ustami...
Tylko takie zalety widzę w sobie.
Miałam kiedyś paskudne brązowe włosy,ale przefarbowałam je na siwo.Biorę szczotkę do ręki i patrzę się na nią,obyś dzisiaj dała radę.
Moje włosy żyją własnym życiem.
Po dłuższej chwili włosy doprowadziłam do porządku.Teraz tylko jeszcze się ubrać-Pomyślałam wychodząc z toalety.
Pochodzę do szafy i wyjmuje pierwsze lepsze ubrania.
Rzuciłam ubrania na łóżko i pobiegłam szukać telefonu,codziennie w moim łóżku tonie telefon.(Moja domowa rutyna).Nareszcie cię znalazłam,nie wiem co ja z tobą robie w nocy,że zawsze znajdujesz się za łóżkiem.
-Sandra.
Usłyszałam krzyk matki,odwracam się i patrzę na zegarek miałam być gotowa za dziesięć minut ale już minęła godzina.Ubieram się powoli,dzisiaj dobrze mi poszło-Pomyślałam patrząc w lustro.
Mam na sobie czarne getry,bluzkę z długim rękawem w małe dziurki,jeszcze tylko biorę z komody tak zwaną obrożę i moje ukochane okulary.
Po drodzę chywtam kolczyk i delikatnie wkładam nad usta.Schodzę ze schodów i wpada. na matkę.
-Nareszcie jezteś gotowa,przez to że się spóźniłyśmy,polecimy godzinę później-Oznajmiła.
-Czyli mogę spokojnie zjeść śniadanie.
Matka wzruszyła ramionami i dalej rozmawiała przez telefon...
Chyba z tym swoim chłopakiem.Mam ogromną nadzieję,że nie będą chcieli dzeci-Powiedziałam na głos i poszłam jeść kawałek ciasta.
Ledwo zdążyłam odłożyć talerz do zlawu,a już matka wyciąga mnie z domu.
Wsiadłam do auta i po chwili odjechałyśmy.
-Córeczkio,proszę bądź dla Lucasa miła,ja go bardzo kocham.
Nic nie odpowiedziałam tylko patrzyłam się za mijające nas krajobrazy.
Po jakimś czasie zrobiłam się senna i usnęłam.