Rozdział 4

217 13 1
                                    

Obudziłam się cała obolała. Obok łóżka szpitalnego siedziała ciocia Petunia, a kanapie stojacej na przeciwko łóżka szpitalnego siedział Dudley z wujkiem. Nigdzie nie widziałam Harry'ego. Zaczęłam gwałtownie się rozglądać.

-Jezu Alice! Co się stało?!- krzyknął Dudley.

Wzięłam kartkę, która leżała obok mojego łóżka i długopis. Napisałam na niej:

-"Gdzie jest Harry?!"

-Harry'ego nie ma... Wyjechał...- powiedziała ciocia Petunia.

-Zostawił cię- dodał wujek.

Po słowach wujka strumienie lały się po moich policzkach. 

-"NIE PRWDA! NIE ZOSTAWIŁBY MNIE!"

Wybiegłam z pokoju nie zważając na wołania cioci, wujka i kuzyna. Goniło mnie chyba z trzech lekarzy, trzy pielęgniarki i przy okazji dwóch ochroniarzy. Opuściłam szpital, a dokładniej wybiegłam z niego. Byłam ubrana w białą, nocną koszulę do kolan. Moje falowane włosy były całe potargane i roztrzepane. Miałam weflon w ręce a ja mimo to dalej biegłam.

Byłam już w centrum miasta. Przebiegłam przez pasy, prawie potrąciła mnie policja. Jednak mimo to dalej biegłam. Usłyszałam za sobą syreny policyjne. Cały czas dążyłam do lasu. Po pewnym czasie policja mnie zgubiła, a ja dotarłam do lasu. Jednak postanowiłam pobiec w jego głąb.

*Godzine później*  

Byłam już mniej więcej w środku lasu. Nasz las był duży. Żeby dojść do środka naszego lasu trzeba przejść dość długą drogę.

Zajmie to:
Szybkim biegiem: 1 godzinę.
Truchtem: 1 godzinę 45 minut.
Szybszym chodem: 2 godziny  25 minut.
Spacerkiem:ok 3 i pół godziny.

Nie zauważyłam nawet kiedy postanowiłam usiąść pod drzewem i odpocząć. Nogi bolały mnie niemiłosiernie. Postanowiłam się trochę przespać.

"Bawiłam się z moim bratem i moimi rodzicami. Mama i Brat udawali potwory A Tata był księciem. Ja byłam księżniczką "uwiezianą'' na "wieży". Pilnowały mnie potwory żebym nie uciekła. Jednak w pewnym momencie uratował mnie książę czyli mój Tata! I byliśmy szczęśliwi.

-No to księżniczka uratowana, a teraz mały potworek z księżniczką pójdą umyć ręce, a książę zajmie się królową- Tata uśmiechnął się podstępnie i po chwili pocałował mamę."

Obudził mnie deszcz. Postanowiłam biec dalej. Jednak nie w stronę domu, a całkiem przeciwną. Biegnąc zaczęłam płakać bo uświadomiłam sobie, że śnili mi sie rodzice... I Harry... Harry, który tak po prostu mnie zostawił. Po chwili poczułam jak coś wbija mi sie w stopę. No tak... przecież nie miałam ani skarpetek, ani butów. Nie dałam rady dalej biec, więc postanowiłam usiąść sobie pod drzewem i pomyśleć, ale najpierw musiałam jakoś opatrzec rany. Gdy zobaczyłam co wbiło mi sie w stopę byłam przerażona. Wbiła mi sie gałąź! TAK, DOKŁADNIE! A ja nic nie czułam! Pewnie to przez adrenalinę.

-Szlag- pomyślałam.

Zaczęłam szukać czegoś co zatamuje krwawienie i czegoś, czym będę mogła zabandażować stopę. Kawałek odemnie zauważyłam kamień, postanowiłam go wziąć żeby zatamować krew. W tym momencie zrobiłam najgłupszą  rzecz w moim życiu. Głupia ja, wyciągnęłam sobie tego patyka. Gdy go wyciągałam piszczałam, nie wiem jak, ale piszczałam. Prawie od razu z mojej stopy zaczęła lecieć fonntana krwi. Przeraziłam się. Wzięłam szybko kamień i przyłożyłam go do miejsca z którego leciała krew. W tym samym czasie, po moich policzkach leciał strumień słonych łez. Z daleka zauważyłam, że nadchodzi jakiś człowiek. Miał on na oko 19 lat. Był bardzo przystojny. Wyglądał tak:

Gdy tylko do mnie podszedł, cofnełam się do tyłu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy tylko do mnie podszedł, cofnełam się do tyłu.

-Spokojnie nic Ci nie zrobię- powedział z lekkim uśmiechem.

To, że powiedział że nic mi nie zrobi to nie oznacza, że to prawda. Widziałam jak sięga po coś do kieszeni, wystraszyłam się.

-Szlag- powiedział pod nosem.

Nie umiał czegoś znaleźć, ale po chwili wyciagnal jakąś chusteczkę, mokrą chusteczkę. Zdjął kamień widząc, że zimno zatamowało krew i przetarł mi stopę. Byłam czujna, obserwowałam jego każdy ruch. Popatrzył się na mnie i uśmiechnął. Ja tylko odwrocłam wzrok.

-No gotowe -rzekł- teraz pójdziemy do moje chatki leśnej i sobie odpoczniesz.

Bałam się go jak nie wiem co. Pokiwałam głową na znak, że się nie zgadzam.

-Spokojnie przecież nic ci nie zrobię. Jak bym chciał to już dawno bym ci coś zrobił.

Jednak ja dalej kiwałam głową na nie.

-Widzę, że cię nie przekonam- posmutniał- ale ja mam na to sposób- uśmiechnął się szeroko.

Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce jak pannę młodą. Zaczęłam go kopać. Wystraszyłam się go. On chyba był ze stali. Gdy wymierzyłam jeszcze parę ciosów on mnie przytulił i poprosił żebym się uspokoiła bo nie zrobi mi krzywdy. Pomachałam głową na znak, że się zgadzam. Mimo wszystko dalej trzymał mnie w szczelnym uścisku.

~~~
Hej, hej! Tak wiem rozdział do bani! Nie bijcie mnie!

Chłopak zrobi krzywdę Alice, czy jej pomoże?

Harry rzeczywiście zostawił siostrę, czy może nie miał wyboru?

Dowiecie się w następnym rozdziale!

Do napisania!

Zakazana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz