Następnego dnia tuż przed południem pojawiliśmy się pod bramą Suny. Tamotsu musiał się już z rana ulotnić, zostawiając dla wszystkich śniadanie.
-Kim jesteście i po co przybyliście?-zapytał jeden ze strażników.
-Jesteśmy ninja z Konohy, zostaliśmy przysłani przez Hokage, na spotkanie z Kazekage.-Kakashi podał strażnikom papier z pieczęciom.
-Ach tak, mam nadzieję że podróż była spokojna?-zapytał skanując tekst.
-Tak.
-Zaprowadzę was do gabinetu Kazekage-sama.
-Nie trzeba, poradzimy sobie.-wtrąciłem się lekko uśmiechając do strażnika.
-Skoro tak, proszę bardzo.-przepuścił nas.
Pewnym krokiem udałem się przed siebie.
-Widzę że już tu byłeś?-zapytał albo raczej stwierdził Kakashi.
-Tak, parę razy tu wpadłem.-mruknąłem skręcając w mniejszą uliczkę.Po chwili dotarliśmy na miejsce. Na schodach spotkałem Temari, która na przywitanie mocno mnie uściskała.
-Naruto! Co tu robisz? Dawno się nie widzieliśmy!
-Jestem na misji z drużyną. To Kakashi, Sakura i Sai.-przedstawiłem po kolei każdego wskazując.-A to Temari no Sabaku.
-Miło mi was poznać.-uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
-A! Temari, weź Kankuro i za 15 minut u Gaary. Mam ważną sprawę.-spoważniałem. Blondynka kiwnęła głowa i zniknęła za drzwiami. Złapałem za klamkę i bezceremonialnie wpadłem do pomieszczenia.
Na mój widok czerwonowłosy wypluł jeszcze przed chwilą pitą kawę.
-Aniki?-zapytał z szeroko otwartymi oczami.
-Aniki?!-jak cień powtórzyła moja drużyna. Podszedłem do jego biurka zgarniając naczynie i biorąc solidnego łyka po czym się skrzywiłem. Zimna i gorzka.
-Ohyda! Lepiej szybciej kładź się spać.-upomniałem go pstrykając w czoło. (przypominam ze Gaara dogaduje się z Shukaku i może normalnie spać dop. aut.)
-Naru, jestem teraz Kazekage i właśnie przez ciebie tracę cenne pokłady animuszu. Istnieje jakiś konkretny cel twojej wizyty?-zapytał rzeczowo.
-Aleś się sztywny zrobił.-nadymałem policzki i dopiłem kawę stawiając na biurku kubek w żółte serduszka.
-Wysłała nas Hokage. Chce się upewnić że nowy Kazekage dalej chce dotrzymywać sojuszu.-Kakashi podał mu jakiś kawałek papieru.
-Oczywiście.-wziął kartkę i złożył na niej szybki podpis.-Coś jeszcze?
-Nie to już wszystko.
-Dobrze, możecie zostać tu ile chcecie.
-Nie, już jutro wracamy, dziękujemy za gościnę.-Cała trójka zaczęła się pomału wycofywać.
-Przed budynkiem będzie na was czekać ktoś kto zaprowadzi was do hotelu.
-Hai, Kazekage-sama-szarowłosy kiwnął do niego głową w akcie podziękowania.
-Ja jeszcze chwilę tu posiedzę. Niedługo wrócę.-wtrąciłem.
-Dobra!-krzyknęła Sakura zza drzwi, które po chwili się zamknęły. Odwróciłem się do zielonookiego.
-Wiem że tęskniłeś. Daj Misiaka.-przytuliłem go jak prawdziwy brat i razem radośnie się zaśmialiśmy.
-Nudno bez ciebie.-mruknął.
-Wiadome! Be zemnie nie ma zabawy.-po chwili umilkłem.
-Coś się stało?-zapytał zmartwiony. Usiadłem na kanapie i przetarłem twarz.
-Mamy małe kłopoty.
-Co masz na myśli?-zmarszczył brwi.
-Akatsuki, Nokemono i Orochimaru połączyli siły. Chcą zebrać wszystkie ogoniaste bestie i zamknąć wszystkich w wiecznej iluzji.
-Powariowali?
-Nie wiem...Gaara...wiesz, że to doprowadzi do wojny? Musimy stworzyć sojusz wszystkich pięciu wiosek.
-To konieczne?
-Tak powiedział Tamotsu.
-No tak...
-Mamy po swojej stronie czterech członków Akatsuki.
-Serio? Jakich?
-Itachi Uchiha, Kisame Hoshigaki, Deidara i Sasori.
-Jak to?
-Nie wiem Tamotsu jakoś ich przekabacił na naszą stronę.-wzruszyłem ramionami. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Wejść!-do pomieszczenia wkroczyło starsze rodzeństwo Sabaku.
-Naruto, miło cię widzieć!-Kankuro uścisnął moją dłoń.-Na ile zostajesz?
-Już jutro wracam, mam ważne rzeczy do zrobienia. Gaara wam wszystko wyjaśni.-dodałem widząc ich niezrozumiałe spojrzenia.-Ehhh, już późno, a pewnie będę się musiał spowiadać drużynie.-westchnąłem.
-Powiesz im o tym?-zapytał czerwonowłosy.
-Nie. Dowiedzą się w tym samym czasie co Hokage.-odpowiedziałem wstając i podchodząc do Temari i lekko ją przytuliłem na pożegnanie.
-Pa młody.
-Pa.-następnie udałem się do bruneta.
-Do zobaczenia. Uważaj na nich.
-Jasne.-na końcu uściskałem zielonookiego.
-Nie przemęczaj się i uważaj. O i pozdrów zapchlonego szopa.
-Ty też. I pozdrowienia dla wiewiórki.-uśmiechnął się zadziornie.
-Ja mu dam wiewiórkę...-jestem pewny że w tym momencie Kurama zakasałby rękawy...oczywiście jakby je posiadał.
-Do zobaczenia!-pożegnałem się i wyskoczyłem przez okno.-Więc kim jest dla ciebie nowy Kazekage?-zapytał Kakashi gdy znalazłem się w hotelu.
-Braciszkiem...oczywiście przyszywanym, ale jest dla mnie jak prawdziwa rodzina.
-Jak do tego doszło?-zapytała zdziwiona różowowłosa.
-Zdaje się...że jak byliśmy mali to go porwałem.-zażenowany podrapałem się z tyłu głowy.
-Porwałeś syna IV Kazekage?!!
-Tylko wbrew woli jego ojca. Osobiście poszedł ze mną z własnej.-mruknąłem na usprawiedliwienie.############################
Obiecałam dłuższy więc jest. ^^ Eeeem nie mam nic więcej do dodania...chyba.PS. Komentujcie i gwiazdkujcie, to tylko chwila a niezmiernie cieszy. =^.^=
CZYTASZ
Nigdy Nie Jestem Całkiem Sam
Acak,,Dopiero teraz poczuł jak jest zmęczony, upadł na ziemię i próbował złapać oddech. Po jego rozgrzanych policzkach ciekły łzy, których nie potrafił powstrzymać. -Miałeś rację Kurama, ludzie potrafią tylko ranić, tylko...co ja mam teraz robić?-wychli...