Chapter 5.

508 50 17
                                    

Nienawidzę Deana Winchestera.

Po tym wszystkim naprawdę sądziłem, że sprawy przyjmą inny obrót. Miałem ochotę zrobić z nim niewysłowione rzeczy, za które wyrzucono by mnie ze szkoły parafialnej (o ile bym do takowej chodził), ale najwyraźniej on chciał się tylko ze mnie ponabijać. Naprawdę, kiedy spoglądałem w jego zielone, zamglone z pożądania oczy, widziałem w nich coś, czego nie potrafiłem określić, ale jednocześnie coś, co zmuszało mnie do chwili refleksji. Nie patrzy tak na mnie na codzień. O nie. To był inny wzrok. Coś jak mieszanka wybuchowa uczuć niewyżytego siedemnastolatka. Tak, zdecydowanie idealne określenie.

A potem, jak gdyby nigdy nic, wyszedł do monopolowego, czy gdziekolwiek indziej i zostawił mnie samego w swoim wielkim domu. Sukinsyn rozpieprzył mi Iphone'a. A kiedy chciałem pozbierać resztki swojej godności i grzecznie się stamtąd wynieść, do pokoju wparował Sammy i zaczął zawalać mnie milionem pytań o to, co się tu właściwie wydarzyło. A myślałem, że dzieciaki w jego wieku są bardziej rozumne. Że on jest inteligentniejszy po tym, co wczoraj powiedział. Musiałem szukać głupich tłumaczeń w stylu "chcieliśmy się poprzytulać, a było za gorąco na spanie w kompletnym ubraniu".

Jak zwykle zwaliły się na mnie problemy życia codziennego. Mike i Baltazar usłyszeli jęki i podejrzane dźwięki z domu obok i nagrali całą tą szopkę, bo oczywiście przygłup Winchester nie zamknął okna. Cholera, nagrali mnie i Deana w akcji, a potem pół wieczoru brzęczęli mi nad głową jak dzieci, śpiewając "zakochana para, Jacek i Barbara". Mało tego, całą noc trzęsłem się ze strachu w obawie, że wyląduje to na moim Facebook'u, albo gorzej-będę świecić tyłkiem na YouTube.
W dodatku Gabe wyglądał na wściekłego jak nigdy. Zaczął paplać, że chciał mnie ochronić przed zboczonymi kretynami i że się o mnie cholernie martwił. Ja wrzeszczałem, on wrzeszczał, nie panowaliśmy nad sobą i prawie pobiliśmy się w przedpokoju. Na ratunek przybył mój tata, któremu przerwaliśmy fotografowanie kotków. Rozdzielił nas i dopowiedział, że otworzył warsztat samochodowy. A kto pracuje w tym warsztacie? Oczywiście Dean Winchester.

Jakby tego było mało, o dwudziestej drugiej do mojego pokoju wtargnęła Charlie. Nic nie wiedząc o akcji, która wtedy miała miejsce, zaczęła namawiać mnie na Deana. "Bierz się za niego" "To seksiak" "Gorący jak asfalt w lipcu" "Byłby twoim koteczkiem". Arghhhhh. Kiedy zagalopowałem się i powiedziałen jej o tej niefortunnej sytuacji, zbombardowała mnie pytaniami. "Jak on pachnie?" "Kolor jego bielizny?" "Kto zrobił pierwszy krok?" "Dobrze całuje?" "Uprawialiście ten seks czy nie?". Przez chwilę myślałem, że przechodzi na biseksualność, jak nie na hetero. Gdy podzieliłem się z nią tymi mądrymi przemyśleniami, wybuchnęła śmiechem jak psychopatka. Oczywiście mój drogi braciszek Mikey wypędził ją za drzwi, bo jak sam twierdził, był "jego czas na odpoczynek".

Zszedłem tymi cholernymi schodami na dół. Nadal skrzypiały tak, że obudziłyby umarłego. Jeden schodek nawet się zawalił, powodując, że osunąłem się boleśnie w dół. Miałem ochotę wydrapać Gabrielowi oczy, kiedy zrobił mi zdjęcie i wstawił na Tumblr z dopiskiem "Ugrzązł, biedaczek".

Widok, który zastałem w salonie, ani trochę mnie nie zdziwił. Głupkowaci bracia plus dupek w bonusie to już moja pieprzona rutyna. Chyba po prostu do tego przywykłem.

- Jak tam kurczaczku? - rzucił Baltazar. Leżał na kanapie z nogami na stole i wpierdzielał czipsy. Michael grał na konsoli, a Gabriel stał naburmuszony w kącie. Właśnie tak chyba wygląda normalny dzień wolny normalnej rodzinki.

- Oh, nie mogłoby być lepiej, kabanosku. - uciąłem. Zgarnąłem z podłogi jakieś śmieci i poszedłem do kuchni w celu przygotowania wytrawnego posiłku pod postacią placka jabłkowego. Oczywiście nie sądziłem, że mi się uda - prędzej czy później puściłbym dom z dymem. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to brak głównego składnika. Chcąc, nie chcąc musiałem wyjść na dwór do źródła tych owocków.

I hate U, I love U. [destiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz