Rozdział 1. - Poważna rozmowa.

1.5K 48 7
                                    

☆Lily☆
To już dziś. Ostatni szkolny dzień w Hogwarcie. Jutro kończę siódmą klasę. Ahh, tyle się przez te lata wydarzyło. Poznałam mnóstwo przyjaciół, ale najważniejsze że poznałam Jamesa. Po zakończeniu szkoły planujemy razem zamieszkać. I stworzyć rodzinę. Jak to pięknie brzmi. Z nim będę do końca świata. Ale co z przyjaciółmi poznanymi tutaj? Tymi wszystkimi wspaniałymi ludźmi? Boję się, że wraz ze szkołą skończą się też te znajomości. Ale cóż tak już jest..
Zorientowałam się, że marzę z zamkniętymi oczami. Ile ja tak leżałam? Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Wpół do dziewiątej.
- Boże dziewczyny zaspałyśmy! I to ostatniego dnia! - krzyknęłam zrywając się z łóżka. Nie otrzymałam odpowiedzi.
Gdy wstałam zobaczyłam, że nikogo nie ma w dormitorium. Świetnie. Tak się zamyśliłam, że nie słyszałam jak wychodziły. A teraz mam pół godziny na wszystko.
Wzięłam z kufra czarne rurki i różową koszulkę z napisem "follow your dreams" oraz jakieś kosmetyki i ruszyłam do łazienki. Szybko się ubrałam, włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam szybki makijaż. Uff.. Mam jeszcze piętnaście minut na śniadanie. Założyłam szatę, zabrałam torebkę z rolką pergaminu i piórem i wybiegłam z dormitorium. Biegam całą drogę, tak że do Wielkiej Sali dotarłam w pięć minut. Byli tam już wszyscy moi przyjaciele. Nie widziałam nigdzie James'a.
- Hej wszystkim. - powiedziałam zdyszana.
- Cześć Lily - przywitali się ze mną.
- Czym się tak zmęczyłaś? - zapytał Remus.
- Całą drogę biegłam, żeby zdążyć coś zjeść.
- A czemu miałabyś nie zdążyć? - zdziwiła się moja przyjaciółka Marlena McKinnon.
- Bo mnie nie obudziłyście i musiałam się szykować w biegu. - powiedziałam z wyrzutem, smarując tosty dżemem.
- Tak słodko spałaś, że nie miałyśmy serca. Po za tym jest jeszcze sporo czasu do zajęć. - powiedziała Mary McDonald.
- Sporo czasu? Do dziewiątej zostało dziesięć minut! - oburzyłam się.
- Lily spokojnie. - uspokajał mnie Lupin. - Dziś czwartek. Lekcje zaczynamy o dziesiątej.
Zamurowało mnie. Faktycznie. Mam jeszcze godzinę. A myślałam że nie zdążę. Stanowczo za bardzo martwię się przyszłością.
- Gdzie reszta Huncwotów? - zauważyłam, że oprócz James'a brakuje też Syriusza i Petera.
- Peter jeszcze śpi, a tamci wyszli rano z dormitorium i nie powiedzieli gdzie.
Widziałam że nie kłamie. Znam go na tyle dobrze, że potrafię to poznać. Uśmiechnęłam się i dokończyłam tosta.
- To jak jeszcze mamy czas, idę do biblioteki. Widzimy się na eliksirach!
Wzięłam łyk soku dyniowego i wyszłam z Wielkiej Sali.

☆James☆
- Łapa na brodę Merlina pospiesz się! - szepnąłem do przyjaciela.
- Kiedy nie mogę. Coś się zacięło! - odrzekł nerwowo Syriusz.
- Zostało piętnaście minut, a z naszego salonu to jest najkrótsza droga na eliksiry! Zaraz wszyscy będą tędy szli! - szepnąłem przerażony.
Garb jednookiej wiedźmy nie chciał się otworzyć, a nie zdążymy wrócić do Hogsmeade i wrócić innym przejściem. Jeszcze z torbami petard, konfetti i ognistej whisky. Tunel był wąski i (choć nie wiem jakim cudem) udało mi się przecisnąć tak, aby stanąć obok kumpla.
- To razem na trzy. - powiedziałem.
Położyliśmy ręce na klapie i...
- Czekaj.
Syriusz wyciągnął mapę Huncwotów i sprawdził czy droga jest wolna. Nikogo nie było. Również w Salonie Gryffonów była pustka.
Znów położyliśmy ręce na klapie i mocno zaczęliśmy pchać je w górę. Otworzyły się z wielkim hukiem, a ja z trudem stanąłem za Łapą. Wyszliśmy z tunelu z ulgą i dla bezpieczeństwa narzuciłem na nas i nasze zakupy peleryne niewidke. Pognalismy do Pokoju Wspólnego i w naszym dormitorium schowalismy torby.
- Mamy jeszcze dziesięć minut. Co robimy? - zapytał Black.
- Lily jest w bibliotece. To blisko lochów. Ja do niej pójdę bo chciałbym się z nią zobaczyć przed lekcją. Widzimy się na zajęciach.
I wybiegłam z dormitorium. Dzięki jednemu z tajnych przejść do biblioteki dotarłem w dwie minuty. Lily akurat odkładała jakąś książkę na półkę. Cicho do niej podbiegłem i zasłoniłem jej oczy rękami.
- Zgadnij kto skarbie. - powiedziałem.
- James. - odpowiedziała bez namysłu.
☆Lily☆
Co on sobie wyobraża? Rano nawet nie powiedział, że nie będzie go na śniadaniu a teraz przychodzi i udaje świętego. Dobrze wiem, że coś kombinuje.
- Brawo księżniczko. Wygrałaś wycieczkę w moje ramiona. - rzekł swoim słodkim głosikiem.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, ale na szczęście nie zauważył. Chciał mnie przytulić lecz mu nie pozwoliłam. Przybrałam poważny ton.
- O co chodzi Lily? - spytał zdziwiony.
- Co znowu kombinujecie? Ty i Syriusz? Nawet w OSTATNI dzień szkoły nie możecie się obejść bez głupich żartów?
- Zapewniam cię, że tym razem to nie żarty. Ale nic ci nie zdradzę. Zobaczysz wieczorem.
Już miałam coś powiedzieć, ale on zrobił to pierwszy.
- Jak tak bardzo się martwisz to powiem Ci tylko, że mamy oficjalne pozwolenie od McGonagall. - wytłumaczył się.
A na mnie podziałało. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
- Napewno? - zapytałam choć byłam pewna, że mówi mi prawdę.
- Na 1000%. - dodał.
Przytuliłam się do niego. Jak ja kocham tego Huncwota. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mogłabym tak stać przytulna do niego całą wieczność, gdyby nie to, że za chwilę dzwonek a ja koniecznie musiałam się go o coś zapytać.
- Możemy na chwile usiąść? Chciałam o czymś pomówić. - powiedziałam z uśmiechem.
- Oczywiście kochanie.
Ruszyłam w kierunku stołu, ale gdy miałam siadać James złapał mnie za rękę.
- O co chodzi misiu? - zapytałam zdziwiona.
- Kocham cię Lily.
Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie pocałował. Usiedliśmy do stołu i zaczęłam mówić.
- Pamiętasz o czym jakiś czas temu rozmawialiśmy? - odezwałam się w końcu.
- Hmm... O pracy?
- Nie, o czymś innym.
- Lilka powiedz wreszcie o co chodzi bo zaczynam się martwić. - odrzekł z troską w głosie.
- No chodzi mi o to... Czy ty... To znaczy my... Czy my naprawdę moglibyśmy... Zamieszkać razem już w te wakacje?
- A już myślałem, że coś się stało. - powiedział z ulgą w głosie.
- Posłuchaj James. Moje stosunki z siostrą znacznie się pogorszyły gdy pojechałam do domu na święta. W dodatku mój ojciec zaczął popierać to co mówi Petunia i on też zaczyna twierdzić, że jestem dziwaczką. Nie chcę pracować w mugolskich przedsiębiorstwach. A nie sądzę żeby moi rodzice cieszyli się jak zacznę im do somu przynosić sykle i galeony. - wreszcie to z siebie wrzuciłam.
- Skarbie. Mówiłem Ci, że chcę być z tobą do końca życia. A zamieszkać razem możemy nawet jutro. - powiedział całkowicie poważny.
- Naprawdę chcesz? Czy mówisz to z litości? - zapytałam ze smutkiem.
- Z litości? Nawet mi do głowy nie przyszło, żeby tak myśleć . Lily kocham cie i chce z tobą być 24 godziny na dobę, chcę się z tobą ożenić i mieć dzieci. Stworzyć z tobą rodzinę. Kocham cię. - powiedział a w moich oczach zaszkliły się łzy.
- Mam takie samo zdanie co ty. Kocham cie mój czarodzieju.
Po tych słowach złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Siadłam mu na kolanach i przez kilka minut trwaliśmy w namiętnym pocałunku. Żaden uczeń, bibliotekarka a nawet dzwonek nie byli w stanie nam przerwać.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Hej kochani! Pierwszy rozdział zakończony. Mam nadzieje że się podoba. Jeżeli tak zostawcie ☆ i komy. Do przeczytania!
~Mashie ♡

Lily i James żyją - Trudne życie rodziny HuncwotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz