Rozdział 8. - Czas wielkich zmian.

675 27 5
                                    

☆Lily☆
Stałam osłupiała na środku pokoju. Czy on chce ze mną zerwać? Nie, nie, przecież tak dobrze nam się układało... A może zrobiłam coś nie tak? Dobra Lily, uspokój się. Pójdziesz tam i wszystko wyjaśnicie. Tak będzie najlepiej.
Postanowiłam wziąć prysznic. Wzięłam czyste ciuchy i zeszłam na
dół. Zanim weszłam do łazienki usłyszałam fragment rozmowy rodziców:
- Ale ona też musi być!
- Nie. Zrobimy sobie kolację tylko z Petunią i jej mężem.
- No ale Lilka powinna go bliżej poznać!
- Powiedziałem coś. A co jak coś odwali przy nim? Jeszcze zostawi naszą biedną córkę.
- Przecież ona nic nie zrobi! Mogłaby zaprosić James'a i byśmy go wreszcie poznali.
- Kolejny dziwak pod moim dachem? Nigdy na to nie pozwolę.
Nie mogłam tego dalej słuchać. Weszłam do toalety i trzasnęłam drzwiami. Skoro mnie tu nie chcą to nie będę tu dłużej mieszkać. *Weszłam pod prysznic* Załatwię sobie mieszkanie i jutro się wynoszę.
Gdy się wykąpałam, założyłam zwiewną różową sukienkę przed kolano i nałożyłam lekki makijaż.
Pobiegłam na górę, chwyciłam torebkę i portfel. Gdy byłam w salonie mama spytała:
- Słoneczko, gdzie idziesz?
- Szukać sobie mieszkania.
I nie czekając na odpowiedź teleportowałam się.
Z trzaskiem wylądowałam w lesie. Dobrze wiedziałam gdzie byłam, bo zawsze tu się teleportowaliśmy żeby nikt nas nie zobaczył. Była 20:50 wiec przyspieszyłam kroku. Pięć minut później wchodziłam na podwórko James'a, gdzie chłopak już na mnie czekał. 
- Co się stało? Dlaczego chciałeś żebym przyszła? Chcesz ze mną zerwać? 
- Chodź. - powiedział chłopak. 
- Co? Ale gdzie?
- Złap mnie za rękę. - rzekł i wyciągnął do mnie dłoń. 
Zrobiłam to o co poprosił i już nas nie było. 
Przenieśliśmy się na jakąś łąkę. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Za nami rozchodził się las. James trzymał mnie za rękę i pociągnął w stronę jakiegoś domu.
- Tu nam nikt nie będzie przeszkadzał.
- Ale w czym? Powiesz mi wreszcie o co chodzi? Wysłałeś mi list, z którego nic nie rozumiem. Jesteśmy w miejscu, w którym nigdy nie byłam. Nawet nie wiem co to za miejscowość.   Jeżeli chcesz ze mną zerwać po prostu to zrób, a dam ci spokój. - powiedziałam i po moim policzku popłynęła jedna łza. 
Chłopak otarł ją i rzekł:
- Nie płacz.
Nawet mnie nie przytulił! On chyba faktycznie chce mnie rzucić.
Cały czas gdy szliśmy zastanawiałam się co ja bez niego zrobię.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami tego domu.
- Kto tu mieszka? - zapytałam.
- Nie martw się, nikogo w nim nie ma. Nikt nie będzie słyszał o czym rozmawiamy. - odpowiedział jakoś dziwnie.
- Możesz mi wreszcie powiedzieć o co chodzi?
- Tak. - powiedział i zamilkł.
Staliśmy kilka minut w ciszy. Dlaczego on nic nie mówi?! Chcę już mieć to z głowy. Bardzo go kocham i nie chcę żyć bez niego, ale jeżeli to konieczne to niech w końcu to zakończy. 
- No więc? - zapytałam ze łzami w oczach.
- No więc już dawno miałem Ci to powiedzieć, ale nie miałem odwagi. - zaczął.
Znowu zapadła głucha cisza ale tym razem jej nie przerwałam.
- Dużo nad tym myślałem i wiem jak długo się starałem żeby cie zdobyć... Ale po wielu przemyśleniach zdałem sobie sprawę, że nie chcę abyś dalej była moją dziewczyną. - powiedział chłopak. 
Teraz już odpuściłam i pozwoliłam, aby wszystkie łzy się ze mnie wylały. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak płakałam. 
- James ja cie kocham... - wyszeptałam. 
- Nie chcę żebyś była moją dziewczyną. - rzekł tak jakby nie usłyszał co przed chwilą powiedziałam. - Bo nie mogę mieć takiej dziewczyny. Jesteś najcudowniejsza na świecie i chcę żebyś była moją żoną. Lily Evans... Czy spędzisz ze mną resztę życia?
James uklęknął przede mną i wyciągnął z kieszeni pudełeczko z pięknym pierścionkiem.
- Boże kochanie, nie spodziewałam się tego... Nigdy bym nie pomyślała, że teraz... TAK! TAK wyjdę za ciebie!
☆James☆
Wstałem i wsunąłem pierścionek na jej palec. Nie wiem czy w tym momencie gdzieś na świecie jest ktoś szczęśliwszy ode mnie. Zgodziła się!
Podniosłem ją i przytuliłem do siebie. 
- Kocham cię.. - szepnąłem.
- Ja ciebie też.. - odpowiedziała i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
- Ale słodko!
- Syriusz? Co ty tu robisz? - zdziwiła się Lilka.
- Twój NARZECZONY zatrudnił mnie do robienia zdjęć. - wyjaśnił Łapa.
- No ładnie. Czyli razem to uknuliście? - zaśmiała się.
- To był tylko MÓJ pomysł. - rzekłem. - Pomyślałem, że skoro już koniec szkoły i mamy razem zamieszkać to pora coś zmienić. 
- A ja głupia myślałam, że chcesz mnie zostawić.
- Nigdy bym tego nie zrobił. Nie myśl tak więcej... - powiedziałem.
Uśmiechnęła się i powiedziała, że nie zwątpi we mnie nigdy więcej.
- To może wejdziemy do środka? - zaproponowałem.
- Pewnie, ale kochanie ja dalej nie wiem co to za miejsce. - przypomniała mi.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię.
Złapałem ją za rękę, ale po chwili namysłu puściłem jej dłoń i podniosłem ją.
- Będzie tak jakbyśmy już byli małżeństwem. -  wyszczerzyłem się. - Syriusz rób zdjęcie.
Mój przyjaciel nacisnął przycisk i z aparatu błysnęło. Będziemy mieli piękną pamiątkę tego dnia.
- To ja idę wywołać zdjęcia, a wy zajmijcie się sobą. - rzucił Huncwot z głupim uśmieszkiem i zniknął.
Weszliśmy do salonu i posadziłem ją przy stole. Wcześniej z Łapą przygotowaliśmy romantyczną kolację.
- To dla ciebie - powiedziałem I wręczyłem jej bukiet róż.
- Dziękuję... Są śliczne. Wogóle tu też jest ślicznie. - odpowiedziała i w jej oczach zabłysły łzy. - A wyjawisz mi w końcu co to za miejsce?
- Jasne. To Dolina Godryka.
- Gryffindora? Jejku zawsze chciałam tu przyjechać! - ucieszyła się.
- To dobrze, że ci się podoba, bo będziesz tu mieszkać.
- Co powiedziałeś? - zdziwiła się.
- Dobrze słyszałaś. Ten dom jest nasz i Syriusza. Ale spokojnie on ma drugą część domu.
- Ale jak, skąd? - dalej niedowierzała.
- Moi rodzice niedawno go kupili. Ale mamy go sami wypełnić. - wyjaśniłem.
- A czyje są te rzeczy? - wskazała na stół i krzesła.
- Alicji. Nie powiedziałem jej po co tylko zapytałem czy pożyczy.
- A kiedy możemy się wprowadzić? - zapytała. - Mam trochę oszczędności kupimy podstawowe wyposażenie.
- Spokojnie. Wiem jak ci na tym zależy. Ja też mam pieniądze, jutro kupimy to na co nam starczy i jutro się przeniesiemy. - obiecałem.
- Cudownie kocham cię. Bo w domu coraz bardziej dają mi do zrozumienia, że mnie nie chcą. - zasmuciła się, a nie pozwolę żeby dzisiaj była smutna.
- Chodź słonko. Pójdziemy do ciebie, weźmiesz piżamę i przenocujesz u mnie. - powiedziałem.
- A mogę? - po co ona pyta się o tak oczywiste rzeczy?
- Oczywiście, że tak. Przy okazji powiemy twoim rodzicom.
10 minut później byliśmy przed jej domem. Bylem tutaj tylko raz, gdy jej ojca nie było. Lily mnie przed nim ostrzegała. Mam się nie przejmować tym co mówi jej tata.
- Cześć córeczko, martwiłam się. O, część James! - przywitała nas jej mama.
- Dzień dobry. - powiedziałem i pocałowałem jej dłoń.
- Gdzie tata? - zapytała moja narzeczona.
- W toalecie. Zaraz przyjdzie. - odpowiedziała pani Evans.
- To my pójdziemy na górę po rzeczy. Śpię u James'a dzisiaj.
Weszliśmy do jej pokoju a ona wzięła torbę i wpakowała do niej kilka potrzebnych rzeczy.
- Powiesz im? - zapytałem.
- Tak. Gorzej nie będzie.
Po chwili znów byliśmy w salonie. Był tam już jej tata.
- Dzień dobry. - powiedziałem i wyciągnąłem ku niemu rękę.
Widziałem w jego oczach wahanie. Lecz, gdy myślałem, że nic nie odpowie, niepewnie uścisnął moją dłoń.
- Dzień dobry.
- Mamo James mi się dzisiaj oświadczył. - powiedziała jak gdyby nigdy nic moja przyszła żona.
- Co? To cudownie! Gratuluje dzieciaki. - mama Lily przytuliła nas. - Jaki piękny pierścionek. On musi cie bardzo mocno kochać. 
- Najbardziej na świecie. - rzekłem i objąłem Lilke.
- Tak, gratulacje. - wymusił z siebie tata.
- Rodzice MOJEGO PRZYSZŁEGO MĘŻA - powiedziała naciskając na ostatnie trzy słowa i patrząc na ojca - kupili nam dom. Wyprowadzam się jutro.
- Ale... - zaczęła jej mama.
- Nie ma żadnego ale! - wybuchnęła (jeszcze) panna Evans - Słyszałam jak rozmawialiście! Skoro nie chcecie żebym tu mieszkała to nie będę! Miłego wieczoru życzę.
Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w kierunku drzwi.
- Do widzenia. - powiedziałem w ostatniej chwili, bo Lily sekundę później zamknęła drzwi. Teleportowaliśmy się do mojego pokoju.
- Lubię jak jesteś taka niegrzeczna. - powiedziałem całując ją.
- Dla ciebie mogę być jeszcze bardziej. - powiedziała Lily i rzuciła na drzwi zaklęcie "muffliato".
****************
Hej kochani! 😄 Aż się sama dziwię, że tak szybko zebrałam się żeby napisać rozdział. Zwykle zajmuje mi to parę tygodni.. 😂 No ale jest! Mam nadzieję, że wam się podoba. 😊 Jeżeli tak to zostawiajcie ☆ i komentarze! To mega motywuje. 😘 Bardzo się cieszę, że jest was coraz więcej. 😍Wiem, że narazie nic się nie dzieję, ale spokojnie, to się zmieni za kilka rozdziałów. Mam mnóstwo pomysłów! 😃😁😀
Także do napisania!
~Mashie ♡♡♡

Lily i James żyją - Trudne życie rodziny HuncwotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz