Rozdział 3. - Miłość rodzi zazdrość.

847 29 1
                                    

☆Lily☆
- Co? Ostatniego dnia jakiś wykład?
Naz każdym korytarzy słychać było pojękiwania Gryffonów. Ja też nie byłam tym zachwycona, bo tą godzinę mogłabym spędzić w gronie najbliższych przyjaciół. Ale w sumie, może takie zajęcia są potrzebne?
- Idziecie na to coś? - zapytała Alicja.
- Chyba nie mamy wyjścia. Lepiej nie ryzykować za 100 punktów. - odpowiedziała Marlena.
- A ty Lily, co o tym sądzisz? - dodała Mary.
- No ja i tak nie mam innego wyboru. Niby to ostatni dzień, ale ja nadal jestem prefektem naczelnym. Mam tym dzieciakom dawać dobry, nie zły przykład. - odrzekłam.
- Oj tak. Zapomniałam. A tak wogóle, to co zamierzacie robić po skończeniu szkoły? - zmieniła temat Marlena. - Bo ja to chyba będę się ubiegała o pracę w Departamencie Tajemnic. Z owutemów dobre wyniki miałam wiec będę się starać. Zawsze mnie to jarało.
- A ja chcę być aurorem. Przedmioty potrzebne do tego mam na wybitny tylko zaklęcia P. - powiedziała Alicja.
- A ja tam jeszcze nie wiem. Nie muszę się starać. Matka powiedziała, że do dwudziestki mogą mnie utrzymywać, a później mam szukać pracy. Tak więc, będę miała czas na imprezy i znalezienie jakiegoś fajnego chłopaka. - rozgadała się Mary. - A ty Lilka? Co ty i James zamierzacie?
- Co? Ja? - trochę się zamyśliłam. - Ja to jeszcze dokładnie nie wiem co mogłabym robić.
- Z takimi wynikami jak te co masz wezmą cie wszędzie. Ze wszystkiego W? Jak to wogóle możliwe? - wtrąciła Marlena.
- Tak samo wyszło. Dużo się uczyłam. Ale myślałam żeby zostać mago-medykiem albo pracować w Departamencie Przestrzegania Prawa. A James chce robić karierę w quidditchu. A mnie to nie przeszkadza. Jakoś to będzie dziewczyny. - rzekłam do moich przyjaciółek.
- Ale będziemy się jeszcze widywać jak skończymy Hogwart, prawda? - zapytała ze łzami w oczach Alicja.
- Oczywiście skarbie. Koniec szkoly nie oznacza końca przyjaźni. Po za tym możemy się wszystkie teleportować. Możemy się widywać nawet co tydzień. - pocieszała Mary.
To pocieszenie nie dało rady. W sumie nie brzmiało to jak pocieszenie, ale bardziej jak przemowa pożegnalna. Pod koniec tej przemowy Marlena rozkleiła się na dobre. W jej ślady poszła Alicja, a za chwilę dołączyłam ja. Mery jeszcze nie pękła.
- Dziewczyny co wy. To prawda że kończymy szkołę. Ale nie kończymy życia. A przyjaciółkami możemy być do końca świata.
W tym momencie i ona pękła.
Teraz siedziałyśmy wszystkie zapłakane. Gdyby ktoś w tym momencie wszedł do naszego dormitorium, prawdopodobnie utopiłby się w jeziorze naszych łez. Najbardziej z nas wszytkich było mi szkoda Marleny. Jej rodzice zmarli rok temu w wypadku samochodowym. Od początku wakacji musiała radzić sobie sama. A jej młodsza siostra mieszkała u jej ciotki. Mówiła że chcę być jej prawną opiekunką po skończeniu szkoły. Ale nie wiadomo czy ci mugole jej pozwolą. Jej siostra ma dwa latka. Powinna być z najbliższą rodziną. Będę jej pomagać jak tylko się da. To moja najlepsza przyjaciółka. Mary i Alicja też, ale to jednak Marlena jest tą najprawdziwszą.
Podczas gdy siedziałyśmy takie zapłakane i rozmazane, do pokoju wszedł Dean Johnson (wysoki, przystojny mulat, z długimi ciemnymi włosami zaplecionymi w warkocz) ze swoim przyjacielem Bradem Finniganem. Obaj byli z naszego roku.
- Hej dziewczyny. Nie macie może czegoś mocnego na zbyciu? Chcieliśmy oblać koniec roku, bo przez pierwszy miesiąc nie będziemy mogli się zobaczyć. - powiedział mulat.
W tym momencie Marlena rozpłakała się jeszcze bardziej wybiegła z dormitorium.
- Powiedziałam coś nie tak? - zapytał Dean.
- Nie tylko ona po prostu się boi jak to będzie po szkole. Boi się że zostanie sama. - odpowiedziałam mu wstając.
- A okey. Myślałem że coś zrobiłem.
- Nie ty nic. - wyjęłam z kufra butelkę ognistej whisky i podeszłam do chłopaka. - Zostało nam tylko to.
- Bardzo jesteśmy wdzięczni. - powiedział biorąc ode mnie butelkę. - Powiedz. Masz jakieś plany na wieczór?
Tym pytaniem mnie totalnie zaskoczył. Ale nim zdążyłam odpowiedzieć do pokoju wszedł James i objął mnie w talii.
☆James☆
Co on sobie myśli? Zarywać do mojej Lilci? Do mojej księżniczki? Ooo nie podaruje mu tego.
- Tak. Lily ma plany na wieczór. I to bardzo ciekawe plany. - odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
- Spoko stary. Nie widziałem, że jesteście razem. - tłumaczył się Dean.
- Każdy w tej szkole o tym wie. A ty, jak jeszcze raz zobaczę, że podrywasz moją dziewczynę, nie skończysz dobrze. Przysięgam, że z twojej ślicznej buźki nie będzie co zbierać. A James Potter nigdy nie rzuca słów na wiatr. Jak nie wierzysz to możesz popytać innych. Także już nikt cię tu nie potrzebuje. Daje ci chwile abyś stąd wyszedł sam. Bo jak nie to ci pomogę, ale zostanie blizna. - poinformowałem go.
Chłopak popatrzył na mnie z mieszaniną złości i strachu, ale szybko wyszedł, ani razu nie spoglądają na Lily. Może trochę przesadziłem, ale cóż czasem tak trzeba. Lily popatrzyła na mnie zmieszana.
- To my pójdziemy poszukać Marleny. - powiedziała Alicja i razem z Mary wybiegła z dormitorium.
- Powiesz mi co to było? - zapytała Lily.
- To nie było nic takiego. Tylko go poinformowałem o tym co będzie jak znowu będzie się do ciebie dobierał. - powiedziałem do niej ze złością w głosie.
- Skarbie. Nigdy bym cie nie zdradziła. Napewno nie z takim czubkiem. Tylko ciebie kocham wariacie. - usokajała mnie Lilcia.
- Oj słoneczko w to niby nie wątpiłem. I nie mówię, że mogłabyś mnie zdradzić. Ale ten plant mógłby coś ci zrobić. Lepiej dmuchać na zimne. - odrzekłem.
Przytuliłem ją mocno do siebie, skradłem jednego całusa i powiedziałem:
- Kochanie idź poszukaj dziewczyn i idźcie do McGonagall na wykład. Bo już 17:50.
- No a ty nie idziesz? - zasmuciła się.
- Bardzo bym chciał, ale niestety ja i Łapa mamy u niej szlaban. - Już miała coś powiedzieć, ale ją uprzedziłem. - Taka bzdurka, nie będę ci tym zawracać twojej pięknej główki.
- No dobrze. To idę.
Pocałowałem ją w policzek na pożegnanie i zszedłem do Salonu. Był pusty. Tylko na fotelu przy kominku siedział Łapa.
- Sprawdziłem na mapie. Wszyscy na wykładzie.
- Ok. To mamy godzinę. Do dzieła.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Hej kochani! Kolejny dopiero trzeci rozdział, a was już całkiem sporo. Bardzo się oczywiście cieszę! 😻 Mam nadzieje, że jeszcze was przybędzie. Jeżeli rozdział się podoba zostawcie ☆ i komentarze. Piszcie mi również co mam poprawić jeżeli coś źle napisałam. W rozmowie dziewczyn ich marzenia o pracach wymyśliłam sama i na niczym się nie wzorowałam. Tych dwóch chłopców również ja wymyśliłam.
To tak dla jasności. A teraz nox. Do napisania! 😘
~ Mashie ♡

Lily i James żyją - Trudne życie rodziny HuncwotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz