Rozdział 10.

566 22 8
                                    

*James*

Rozejrzałem się dookoła. Było ich dwudziestu. Nie widziałem żadnych szans ucieczki. Otoczyli nas.

Starałem się rozpoznać choćby jednego z nich, ale ich stroje zakrywały każdy skrawek ciała.
- Czego od nas chcecie? - rzekłem wyzywającym tonem, aby nie odczuli mojego strachu.

-Zapłaty za wszystko co nam zrobiliście. - powiedział mężczyzna najchudszy i prawie najniższy, który zdawał się być przywódcom zamaskowanych.

Tuż koło mojej głowy przeleciało zielone światło. Szybko uchyliłem się w bok i stanąłem przed Lilką. Syriusz zrobił ruch jakby chciał zaatakować, ale złapałem go za rękę. Śmierciożercy zaczęli się powoli przybliżać do nas, ale żaden z nich nie podnosił różdżki.

- Damy wam pieniądze! - krzyknął Łapa. - Tylko pozwólcie nam odejść.

- Chcecie iść? - zaśmiał się jeden z nich. - Dobrze, puścimy was. Ale...

- Damy wam tyle złota, ile tylko chcecie. - dodałem.

- Ale - ciągnął zamaskowany, nie zważając na moje słowa - chcemy tą laleczkę.

Śmierciożercy uśmiechnęli się szyderczo i kilku z nich wyciągnęło ręce w stronę Lily.
- Zabieraj łapy! - krzyknąłem i już sięgałem po różdżkę.

W tym samym czasie moja narzeczona przeraźliwie krzyknęła i wskazała palcem w niebo.
Śmierciożercy, ja i Łapa gwałtownie spojrzeliśmy w górę. Przez ułamek sekundy widziałem chmury i korony drzew, lecz po chwili pochłonęła mnie ciemność.

Wylądowaliśmy w moim pokoju. Szybko rozejrzałem się po nim, aby sprawdzić czy żadna z niepożądanych osób, nie znalazła się w moim domu. Zatrzymałem się wzrokiem na Łapie, który właśnie wychodził z pokoju. Podszedłem do mojej narzeczonej i przytuliłem ją.

- Uratowałaś nas. - powiedziałem.

Nie odpowiedziała. Poczułem jej szybko bijące serce i przyśpieszony oddech. Była przestraszona. Bała się. A ja na to wszystko pozwoliłem. Nie uchroniłem jej jak należy. I mogę przysiąc, że słyszałem już głos przywódcy tej bandy Śmierciożerców. Tylko kto to był? To musiał być ktoś z naszych znajomych. Albo raczej wrogów. Moje rozmyślania przerwał cichy szloch.

- Lily... - zacząłem lecz dziewczyna przerwała mi.

- James... - powiedziała i w tym samym czasie odsunęła się ode mnie. Jej makijaż był cały rozmazany, ale i tak wyglądała pięknie. - James ja... ja..

Nie dokończyła, bo do pokoju wszedł Syriusz z dzbankiem soku dyniowego. Dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała, a ja skarciłem wzrokiem przyjaciela.

- No co? Poszedłem tylko po coś do picia. Myślałeś, że po tym co się stało, nie będę chciał się dowiedzieć kto to? - zapytał z wyrzutem Łapa.

- Mógłbyś się wreszcie zamknąć? Lilka chciał coś powiedzieć. - Mów skarbie, - rzekłem i pocałowałem ją w czoło.

- Mam wyjść? - zasmucił się Black, gdy Lily spojrzała najpierw na mnie, a później na niego.

- Nie. - powiedziała od razu. - Chodzi o to, że ja chyba wiem kto to był...

Zaniemówiłem. Ona rozpoznała tego człowieka? Zabiję go. Rozszarpię za to, że chciał ją porwać. Za to, że chciał jej zrobić krzywdę. Pozostaje jedna kwestia.. Czy ja go znam?

- Kto to Lily? - naciskałem na nią. - Powiedz kto to był! 

- James proszę cię.. Nie rób głupstw. - powiedziała ze łzami w oczach. - To był... Chłopaki to chyba był... To Se-Se-Severus.

Lily i James żyją - Trudne życie rodziny HuncwotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz