Prolog

2.4K 136 20
                                    

*Baza Avengers*
Wszyscy członkowie drużyny przesiadywali obecnie w salonie. Clint z Nat grali w karty, Thor bawił się swoim młotem, Tony i Baner rozmawiali na temat promieniowania, A Stave był zajęty własnymi myślami. Ich spokojne przedpołudnie przerwał alarm.
- Jarwis, co się dzieje? - spytał Tony
- Atakują miasto - odpowiedział program
Wszyscy natychmiast zerwali się na równe nogi.
- Pokaż obraz - rozkazał Stark
Program natychmiast wykonał polecenie i na monitorze zobaczyli dobrze znaną im twarz.
- Loki - stwierdził z nienawiścią Kapitan
- Jelonek chyba się niczego nie nauczył. Trzeba mu przypomnieć gdzie jego miejsce - odparł Tony
- Zgadzam się z Tonym. Avengers... - zaczął Kapitan
- Wiemy nie musisz kończyć - odparł Clint
Wszyscy założyli kostiumy i ruszyli do walki. Jednak coś tu nie grało.
- Nie uważacie że to dziwne? - spytał Kapitan, gdy lecieli odrzutowcem
- Niby co? - spytał Tony już w swojej zbroi
- Może to, że Loki nie ma armii. Nawet on nie jest tak głupi by atakować sam - odparł Kapitan
- Muszę przyznać że mnie też to zastanowiło - do dyskusji wtrącił się Baner
- Nie chcę wam przerywać chłopcy, ale jesteśmy - wtrąciła się Czarna Wdowa
Pierwszy oczywiście wyleciał Iron Man.
- Jelonku, a ty co taki osamotniony? Nie masz jeszcze dosyć porażek i przyszedłeś po więcej? - spytał kpiąco
- Tym razem mnie nie pokonasz Stark - odparł zbyt pewny siebie
Nagle obok niego przeleciała tarcza.
- Nie rozśmieszaj nas. Nie masz nawet armii - odparł Kapitan Ameryka łapiąc tarczę, która do niego wróciła
- I tu się mylisz żołnierzyku - odparł, a przed jego twarzą śmignęła strzała
- Jakoś jej nigdzie nie widać - odparł Clint, który stał niedaleko i już celował kolejną strzałą
- Wiecie gdy siedziałem w celi miałem sporo czasu na myślenie. Pewnego razu wpadłem na niezły pomysł. Skoro jesteście najsilniejsi w tym świecie to czemu by nie sprowadzić armii z innego świata?
- Do czego zmierzasz? - spytał Thor, a ten zaśmiał się
- Pamiętasz jak niegdyś Odyn opowiadał nam o innych światach z innymi bogami?
- Zaraz chcesz wezwać bogów do pomocy? Nie znam za wielu, ale wątpię, że będą chcieli słuchać takiego Jelonka jak ty - odparł Tony z kpiną
- Nie wezwę samych bogów, tylko ich dzieci - powiedział i podniósł swoją broń, z której wydobyło się oślepiające światło
*Tym czasem w obozie herosów*
Wszyscy siedzieli na obiedzie, jedząc i śmiejąc się w najlepsze. Do obozu przybyli również; Frank, Hazel i Jason. Minęło już wiele dni od czasu pokonania Gaji. Leo wrócił, a jedynym zmartwieniem, które ich dotychczas spotkało była Sara, córka Hery. Ta była spora wrzawa, ale w końcu wszystko się wyjaśniło. Okazało się że tak na prawdę nie zdradziła Zeusa, gdyż jej córka była błogosławieństwem dla jej ojca. Urodziła się podobnie jak dzieci Ateny, tyle że zamiast z głowy, wyszła z lewego ramienia. Z tego wniosek jeden; Bogowie są dziwni i nie da się ich zrozumieć.
W każdym razie wszyscy cieszyli się spokojem, gdy nagle obok pawilonu jadalnego pojawił się dziwny portal, z którego wyszło dziewięć macek. Nim zdążyli się zorientować pochwyciło Siódemkę, Nico i właśnie Sarę. Mimo stawianego oporu i walki była to tylko kwestia czasu jak wpadli do niego jeden po drugim.
*Perspektywa Sary*
Jadłam sobie spokojnie obiad, gdy obok pawilonu pojawił się portal. Przez chwilę myślałam, że to sprawka Zeusa, bo wciąż nie pasuje mu, że żyje, ale gdy zobaczyłam, że nie tylko mnie złapało przestałam tak uważać. Złapało mnie i wraz z resztą schwytanych wciągnęło. Przez chwilę wszystko wirowało, ale po chwili zobaczyłam światło.
- Trzymać się! - krzyknął ktoś, nawet nie rozpoznałam kto a my zostaliśmy wchłonięci przez nie
Wylądowałam na czymś miękkim. Spojrzałam pod siebie i natychmiast się zerwałam.
- Bogowie, Leo przepraszam - powiedziałam widząc go leżącego
Szybko pomogłam mu wstać i rozejrzałam się.
- Spoko można powiedzieć że na mnie lecisz - odparł że swoim uśmieszkiem, ale zignorowałam jego głupi komentarz
Byliśmy w Nowym Jorku, ale był inny, niż zwykle i nie mówię tylko o tym że był nieźle zniszczony, a ludzie chowali się w budynkach. Nie było Olimpu, a najwyższy wieżowiec wyglądał inaczej niż zwykle. Spojrzałam w bok i zobaczyłam faceta w dziwnym stroju z rogami po jednej stronie i większą ilość dziwnie ubranych ludzi po drugiej. Wszyscy się na nas gapili.
- Ludzie powinniście to zobaczyć - powiedziałam i obróciłam się do nich. Przejechałam dłonią po twarzy zażenowana.
Percy siedział i rozpaczał nad swoimi niebieskimi naleśnikami, a raczej ich braku. Ann stała nad nim i próbowała go ogarnąć. Reszty lepiej nie skomentuje.
- Ej! - krzyknęłam do nich, a wszyscy spojrzeli w moją stronę - Mamy większe problemy niż przerwany posiłek - powiedziałam posyłając spojrzenie w stronę syna Posejdona
Wszyscy spojrzeli po sobie, a później na tamtych ludzi. Większość ryknęła śmiechem.
- Skąd wy wytrzasneliście te ciuchy? - spytał najbardziej roześmiany Leo
- Skomentował to człowiek chodzący wszędzie w ogrodniczkach i pasie na narzędzia - zgasił go Frank
- I to ma być ta twoja armia Jelonku? Banda zwykłych nastolatków? - spytał rozbawiony facet w puszczę
- Ej! Nie jesteśmy jakimiś zwykłymi nastolatkami - oburzył się Leo
- W takim razie stańcie po mojej stronie i pokażcie na co was stać - odezwał się rogaty
- Sorry, ale dopiero co zmartwychwstałem trzy dni temu i w kolejną walkę nie chce mi się pakować - powiedział syn Hefajstosa patrząc na paznokcie, co wyglądało komicznie dodając jego ton. Widać że robił sobie z rogatego jaja
- Mam lepszy pomysł - powiedziałam i spojrzałam na kawiarnie za mną
Zza okien wyglądali śmiertelnicy, którzy najwidoczniej widzieli wszystko przez mgłę. Spojrzałam w stronę Piper.
- Mogłabyś pójść ze mną? - spytałam, a ona spojrzała na mnie i kawiarnie, po czym najwidoczniej zrozumiała bo kiwnęła głową
Obie poszłyśmy do niej.
- Witajcie możemy zadać jedno pytanie? - spytałam spokojnie i spojrzałam na córkę Afrodyty - Czyń honory - powiedziałam, a ona ponownie kiwnęła głową
- Powiedzcie, którzy z nich są dobrzy - rozkazała używając czarmowy
Wszyscy wskazali na grupkę ludzi w dziwnych strojach.
- Dziękujemy - powiedziałam tylko na odchodne i wróciliśmy do reszty
- Ten jest zły - wskazałam na rogatego - a ci dobrzy - dodałam wskazując na drużynę
- No to wszystko jasne - powiedział Percy i wyją długopis
- Tym zamierzasz walczyć? - spytał rozbawiony gość w pelerynie, a on odetkał go i zamienił w miecz
- Tak, jakiś problem? - spytał, ale nie uzyskał odpowiedzi
- Czekajcie, to ja was tu wezwałem - odparł rogaty, a ja pokręciłam głową
- A tak w ogóle to gdzie jesteśmy? - spytał Jason
- Prawdopodobnie w innym świecie - powiedziała Ann
- Nieźle główkujesz - przyznałam - To by wyjaśniało czemu oni widzą orkan Percy'ego - powiedziałam wskazując na zaciekawionych śmiertelników
- No tak portal + dziwni ludzie + zmienione miasto = inny świat. Logiczne - odparła Piper
- Poza tym wątpię że to cię uratuje rogaty. Przerwałeś nam pyszny obiad - odparłam w jego stronę
- Za niebieskie naleśniki! - krzyknął wkurzony Percy i ruszył na rogatego
- Pomożemy mu? - spytała Hazel
- Wiesz, może i nie znam go tyle co wy, ale zważywszy że przerwał Percy'emu jedzenie naleśników nie pożyje za długo. Jednak Jason bądź w gotowości jakby co. W końcu jest daleko od wody - zwróciłam się do niego
- Spoko - odparł tylko, a do nas podeszli tamci dziwnie ubrani ludzie
- A wy z parady uciekliście? - spytałam spoglądając na nich
- Kim jesteście? - spytał facet z tarczą ignorując moją poprzednią uwagę
- Jestem Sara, a to Ann, Jason, Piper, ten elf to Leo...
- Ej!
- Dalej jest Frank, Hazel, później Nico i ten co walczy za niebieskie naleśniki to Percy - skończyłam
- Ale czemu niebieskie? - spytał jakiś koleś z łukiem
- Bo to jego ulubione - powiedziałam jakby to było oczywiste i spojrzałam na walkę
No tak wkurzony Percy, to silny Percy, ale jest za daleko wody.
- Jason trzepnij rogatego piorunem, tylko uważaj na Percy'ego - poprosiłam a on podniósł swój miecz celując w niebo, gdzie zaczęły zbierać się burzowe chmury
- Zaraz jak on? Tylko Thor potrafi władać piorunami - powiedział zdziwiony Pan Puszka
- Tylko się nie posikaj. Jeszcze rdza osiądzie ci w kroczu. Możesz tego nie zrozumieć, ale Jason jest synem Jupitera, więc umie władać nad piorunami - powiedziałam i w tym momencie rogaty dostał piorunem, a Percy odleciał do nas
- Ale żywotny - powiedział Jason wskazując na niego - sporo energii mnie kosztował ten piorun
- Nico - spojrzałam na niego wymownie
- Nie jest nawet bliski śmierci - wzruszył ramionami
- Daję pięć drachm że nieśmiertelny - powiedział Leo
- Czego? - spytał koleś z łukiem, a ja westchnęłam
- Po prostu go ignoruj - powiedziałam i obróciłam się do przyjaciół - Skoro nie da się go zabić trzeba złapać. Leo ile ci zajmie zbudowanie czegoś w tym rodzaju? - spytałam go
- Dajcie mi pięć minut - powiedział i czmychną do samochodu niedaleko
- Trzeba go czymś zająć - stwierdziłam
- Mam pomysł. Frank zmień się w coś i odwróć uwagę - poprosiła go Ann
- Niezły plan - pochwaliłam ją
Frank zmienił się w niedźwiedzia i pobiegł do rogacza
- Kim on jest? - spytała Ann pana z tarczą i wskazując na rogatego
- To Loki, bóg kłamstw i oszustów - odpowiedział
- Ha! Wiedziałem - powiedział Leo i zaczął tańczyć taniec zwycięstwa
- Ty lepiej zajmij się pułapką - powiedziałam
- Spokojnie seniorita już skończyłem - odparł i pokazał swoje zęby w wielkim uśmiechu
- Dobra, Frank! - krzyknęła do niego Ann
Obecnie był gepardem i uciekał przed goniącym go wściekłym bogiem. Po jej krzyku skierował się w stronę samochodu. On przebiegł po nim bez problemu, ale gdy Loki podszedł Leo coś wcisnął, a boga złapały sidła. Jego broń wypadła, a on wiercił się widocznie wściekły.
- I on myślał, że będziemy go słuchać? - spytał rozbawiony Leo patrząc na niego
- Leo, zostaw - powiedziałam i również podeszłam - Mogłabym prosić was o pomoc? - spytałam kolesi w dziwnych strojach
- Zależy jaką - odparł facet z tarczą
- W powrocie do naszego świata - powiedziałam i spojrzałam na niego
- Fakt sami nie damy rady - przyznała Ann
- Ale chcemy wyjaśnienia - odparł, a ja przytaknęłam
- Wszyscy ich chcemy, ale ulica nie jest na to najlepszym miejscem - powiedziałam, a on przytaknął i spojrzał na Pana Puszkę
- Niech będzie. Chodźcie pójdziemy do naszej bazy i wszystko obgadamy - powiedział i pokazał na odrzutowiec
- Dziękuję - odparłam i uśmiechnęłam się do pana tarczy
- Cała przyjemność po naszej stronie - dodał, a ja już wiem że go po lubię

W Świecie AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz