Preludium wojny

337 42 8
                                    

Dawno temu w supermarkecie

Leżącym w pewnym, dość dużym powiecie,

Który mieszkańców na promocje wyczulił

I wykształcił u nich zmysł cebuli,

Który stał się ich drugą świątynią,

Rabat-bogiem, promocja zaś-boginią;

Dowieziono doń akcesoria nowe

Buty, kurtki, kijki trekkingowe.

A że trekking była to rozrywka modna,

To większość Januszy chciała być ich godna.

Toteż kiedy datę oferty ogłosili

Janusze żonom swoim obwieścili:

"Grażyna, do Stonki pojedziem we środę

Kupimy przy okazji jedzenie i wodę,

Ale pojedziemy wcześniej, nie będziemy głupi

Bo jeszcze nam ktoś te kijki wykupi"

Grażyny za to odpowiedziały

"Pojedziem tuż przez otwarciem, będziem tam stały

Drzwi nam otworzą, i wtedy kupimy

To, co chcemy, nie to, na co trafimy"

Jednak jednego nie przewidzieli;

Tak samo wszyscy Janusze powiedzieli

I wszyscy też postanowili przyjechać hożo,

Z ranka, zanim sklep otworzą.

Wieczór przed promocją oręż swój naostrzyli,

Lecz przedtem rolety w oknach zasłonili

By czasem sąsiad obok tego nie widział

I podobnej metody ochrony nie przewidział

Gdyby trzeba było stanąć do pojedynku

O to, kto zdobędzie ostatnią parę kijków.

Tymczasem wierne Grażyny w kuchni

Gotowały bojowy krupnik

Aby nazajutrz, w dzień wielkiej bitwy

Był dla Januszy treściwym posiłkiem

Który da im siłę i męstwo

A także napełni nadzieją w zwycięstwo.

Specjalne przyprawy tych kuchmistrzyni

Z pewnością dzielnych mężów posili

Którzy kończyli ostrzyć swe miecze

I ostrożnie odłożyli je na zaplecze

By teraz zająć się zbroją ortalionową

Świeżo wypraną, niekoniecznie nową

Janusze dokładnie ją oczyścili

Z plam poprzednich bitew umyli

Plama na rękawie z piwa, pamiątka

Z bitwy pod monopolowym o żula Zenonka

Zaschnięta zupa pomidorowa, tłuszcz po kiełbasie

I inne zabrudzenia w swojej pełnej krasie

Wszystko to zmyli dzielnie, w mydle mocząc

Wyjątkowo dzisiaj o pomoc Grażyny nie prosząc,

Bo dzisiaj to wielkiej wagi sprawa;

Wielka bitwa w Stonce to nie byle zabawa.

I gdy Janusze z plamami walczyli

Grażyny swój magiczny wywar skończyły

Dodały gorzałkę i ostatnie przyprawy

Tym najedzą się na czas całej wyprawy.

Następnie zupę na noc zostawiły

By nabrała mocy, która doda jutro siły.

Janusze, kończąc szorować ortaliony

Wpadli na pomysł bardzo szalony

Aby się umyć.

Tymczasem ich żony łóżko pościeliwszy

I pod pierzyny wreszcie wskoczyszczy

Zasnęły, odpoczywając przed dniem wielkim

Który narazi ich zdrowie na wielkie męki

Janusze tuż później wreszcie też się umyli

I, pełni nadziei na jutro, do spania dołączyli,

Bo przecież jutro walka. I to nie byle jaka;

Cebulak w natarciu na drugiego cebulaka.

CebuliadaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz