Rozdział 1

132 9 7
                                    

Otworzyłam powoli moje piwne oczy, a blask słońca spowodował, że miałam dziwną ochotę, by pójść na spacer. Uwielbiałam przechadzanie się w promieniach słońca, a szczególnie na łące pełnej tulipanów. Z rozmarzenia wyrwał mnie sms od mojej najlepszej koleżanki Laury, niektórym znanej także jako Belgia. Leniwie przeciągnęłam się i nucąc "This One's for you", sięgnęłam po komórkę leżącą na komodzie przy moim łóżku.

Laura: Hej tam! ^^ Mam bardzo ważne info z ostatniej chwili. Mój brat, Abel przenosi się dzisiaj do naszej szkoły! W jego poprzedniej nie było mu za dobrze, więc zdecydował się na inną <3

Ty: O, fajnie ^^

Nie było mnie stać na nic więcej, wolałabym porozmawiać o tym w szkole, na przerwie. Już miałam odłożyć telefon, gdy po raz kolejny zadzwonił dźwięk wiadomości. Westchnęłam, odgarniając grzywkę z oczu.

Laura: A i jeszcze jedna sprawa! Masz może ochotę dzisiaj wpaść do mnie? Zrobię gofry ♡

To był argument na który właśnie czekałam, gofry. Uśmiechnęłam się i odpisałam, że wpadnę z wielką chęcią. Teraz czas przygotować się do szkoły, chociaż mam jeszcze mnóstwo czasu, to wolę być gotowa już teraz. Będę miała jeszcze chwilę, aby pobawić się z moim kociakiem, Nutką. Z wielkim entuzjazmem wybiegłam z pokoju.

*Time Skip*

Wyszłam z domu i powolnym krokiem skierowałam się w stronę liceum. Właściwie nie opisałam swojego wyglądu, a że mam czas to zrobię to teraz. Mam na imię Sophie i jestem szczupłą i niską dziewczyną z głową pełną pomysłów, czyli jednym słowem jestem kreatywna. Moje średniej długości włosy są koloru brąz, tak samo oczy. Przechodząc do cech, bywam nieśmiała ale zazwyczaj jestem wesoła i na nic nie narzekam. Zazwyczaj. Nie odzywam się za dużo, szczególnie do nieznanych mi osób. Tak naprawdę umiem się nieco wygadać tylko przy Laurze, gdyż jej mogę powiedzieć wszystko, nawet jeżeli jest to najskrytszy sekret. Kocham słuchać muzykę i nie wyobrażałabym sobie bez niej życia. W czasie drogi pomachałam kilku znajomym, takim jak Alfred, czy chociażby Feliks. Spoglądając w niebo, uświadomiłam sobie, jaka przepiękna pogoda zagościła w tych progach. Miałam ochotę śpiewać na głos, ale ograniczyłam się do nucenia, mając na głowie moje ulubione czerwone słuchawki.
Wkroczyłam do klasy jakby nigdy nic i skierowałam się w stronę mojej ławki, którą dzieliłam z Laurą. Kilka, a może kilkanaście minut później do klasy weszła reszta uczniów, a za nimi nasza wychowawczyni, pani Twining. Zupełnie zapomniałam, że pierwszą lekcją jest wychowawcza. Zdając sobię sprawę z tego, że nic ciekawego czy przydatnego się na tej godzinie nie nauczę, wyjęłam teczkę i zaczęłam zawzięcie szkicować. Podnosząc głowę znad kartki, uświadomiłam sobię, że nowy uczeń, chyba Abel mu było, przedstawia się przed całą klasą. Jak ja nienawidziałam tego momentu, chyba spłonęłam z nieśmiałości, dosłownie. Leniwie wpatrywałam się w chłopaka. Muszę przyznać, że nawet ładny. Wysoki i dobrze zbudowany, blond włosy zaczesane do góry i ten jego granatowo biały szalik. Tę jego chustę owiniętą wokół szyi zapamiętam na długo. Zaśmiałam się w duchu, choć w realu moja mina niczym poker face wyrażała raczej zmęczenie. Znów siedziałam wpatrzona w kartkę, lecz zawiedziona efektem postanowiłam schować bazgroły spowrotem do torby. Chwilę później pani Twining odezwała się pogodnym głosem.

-Czy ktoś z was mógłby usiąść z naszym nowym uczniem zanim zrobimy oficjalną zmianę miejsc?

Wszyscy wskazywali na mnie. Czy nie nauczono ich, że nie pokazuje się palcem na inną osobę? Chyba nie. Zrezygnowana rozglądnęłam się po klasie, może ktoś jednak byłby chętny. Porażka.
Chętnie dowiedziałabym się, co doprowadziło ich do tego wyboru ale tego dowiem się niestety dopiero na przerwie. Powolnym krokiem udałam się w stronę ławki Abel. Nawet nie spoglądając na chłopaka, usiadłam na miejscu i markotnym wzrokiem przeleciałam po całej klasie. Co za... wiedzieli, że jestem nieśmiała i jeszcze takie coś? Nie daruję pomysłodawcy.
Całą lekcję przesiedziałam w kompletnej ciszy, nerwowo zerkając na swoje stare miejsce. Już za nim tęskiłam. Wreszcie dłużąca się w nieskończoność lekcja dobiegła końca. Stanowczym krokiem ruszyłam w stronę reszty klasy.

-Co wam do cholery odbiło?- zapytałam uważając, aby Abel nie usłyszał moich skarg.

-Yy... jakby to powiedzieć- zaczął Romano- macie podobne charaktery i...

-Zachowujecie się podobnie, więc...- dopowiedział Francis.

-Więc postanowiliśmy, że z nim usiądziesz- dokończył Alfred uśmiechając się szeroko, na co ja tylko rzuciłam mu mordercze spojrzenie.

Zaraz po zakończeniu lekcji, podeszło do mnie tak zwane "Tomato Trio", którego członkami byli Romano, Feliciano i Antonio, z pytaniem czy chcę przejść się gdzieś z nimi. Często spędzałam z nimi czas, ale akurat tego dnia miałam udać się do Laury na gofry, więc powiedziałam, że może następnym razem.
Ze szkoły wracaliśmy we trójkę. Po lewej stronie Abel, który zajęty był patrzeniem się w nicość, podskakująca pośrodku Belgia, a na prawej stronie ja, równie zamyślona jak Holandia. Po niezwykle długim czasie, wreszcie dotarliśmy na miejsce. Wszyscy weszliśmy do środka, no może oprócz Laury, bo ona tam wbiegła.

-To... ja może pójdę coś kupić- powiedział Abel kierując się do wyjścia.

-O, braciszku, postanowiłeś w końcu coś wydać ze swoich zarobków?- zwróciła się do niego Laura, widocznie zaskoczona.

-A kto powiedział, że będę płacił swoimi pieniędzmi?- rzucił, po czym wyszedł.

-Ah, cały Abel. Braciszek nigdy się nie zmieni- uśmiechnęła się, co ja rówież uczyniłam.

Po około piętnastu minutach chłopak wrócił z siatką pełną słodyczy, owoców i innych pysznych rzeczy, a ja z Laurą zaczęłyśmy przygotowywać jedzenie. Ona była w tym mistrzem. Nigdy nie widziałam takiej osoby, co mogłaby jej dorównać w robieniu wyśmienitych gofrów. Ślinka ciekła mi na samą myśl.

-Dać ci śliniaczek?- zażartowała, nakładając kolejną porcję na talerz.

-N-nie- powiedziałam wycierając twarz rękawem.

Nadszedł czas, kiedy wreszcie możemy posmakować tego cuda. Dokładnie, uwielbiam gofry, chociaż chyba to już wspominałam. Usiedliśmy w kółku, które w naszym przypadku przypominało bardziej trójkąt. Tak naprawdę próbowałam się wycofać, czego wynikiem był już nieokreślony kształt...
Po skończonym podwieczorku, Abel poszedł do swojego pokoju nudzić się w spokoju, a ja i Laura siedziałyśmy i rozmawiałyśmy na różne tematy. Niestety rozmowa doszła do takiego jednego którego unikałam, a dokładniej...

-Podoba ci się mój brat?- spytała wesoło kołysząc się to w lewo, to w prawo.

-Co?- zakrztusiłam się sokiem pomarańczowym.

-Znaczy czy jest ok? -zaśmiała się widząc moją reakcję.

-Jest fajny- powiedziałam szybko, sięgając po kolejne ciasteczko.

Ona tylko zaśmiała się cicho, co nie świadczyło za dobrze. Po godzinie musiałam wracać do domu, więc przewiesiłam plecak przez ramię i wzięłam jedną czekoladkę na drogę. Już stałam przy drzwiach i miałam zamiar wychodzić, ale usłyszałam głos.

-Do zobaczenia, Sophie- powiedział Abel opierając się o ścianę.

-Jasne, cześć- uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam do mojego domu, który był zaledwie dwie ulice dalej.

________________
Witajcie w nowej serii ^^ Czyli Czerwone Tulipany~
Wiem, bardzo kreatywna nazwa.
Ale tak, postanowiłam napisać coś z moją ulubioną postacią z hetalii i oto przed wami kolejne ff ♡
Rozdziały będą pojawiać się dłuższe ale rzadziej 😅
Do następnego~

~ZosiQ

Czerwone Tulipany [NetherlandsxSophie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz