1

466 17 1
                                    

Odkąd skończyłam 15 lat tata w każde wakacje wysyła mnie na obóz survivalowy, a żeby było gorzej co rok sam wozi mnie w inne miejsca, twierdzi, że lepiej kiedy znajdę się w nieznanym mi miejscu z obcymi ludźmi jednak dalej mając pewność że sobie poradzę bo jestem pod opieką dorosłych. Na szczęście to moje ostatnie takie wakacje, ponieważ 3 miesiące temu skończyłam 18 lat co oznacza, że za rok nie będzie możliwości wysłania mnie na żadną kolonię chyba, że wpadnie na pomysł zabrania mnie ze sobą do wojska. Ojciec jest generałem broni więc prawdopodobnie to wszystko wyjaśnia, nigdy nie zapytałam dlaczego wysyła mnie na takie obozy a nie np. obóz zbierania kwiatów dla dziewczyn, przyjęłam, że chce mieć po prostu pewność, że poradzę sobie w najtrudniejszej sytuacji, że będę świadoma niebezpieczeństwa i zachowam się odpowiedzialnie, że będę dorosłą kobietą. Od dziecka słyszałam w domu, że może go kiedyś zabraknąć a wtedy ja i mój starszy brat będziemy się opiekować mamą. Nigdy mi nawet przez myśl nie przeszło, że coś takiego mogłoby się stać, ale kiedyś podsłuchując rozmowę taty z kolega z fachu usłyszałam coś o jakimś "nieznanym zagrożeniu" a później coś o nowym gatunku po czym nie zostałam przyłapana przez wścibskiego, starszego o 4 lata brata, Matt'a. Od małego dziecka byłam ciekawa świata, żeby nie napisać ciekawska. Często grzebałam w papierkach taty i równie często go podsłuchiwałam, złe dziecko ze mnie ale natura zawsze górą. Dzisiaj rano a dokładnie około 6 nad ranem obudził mnie budzik, ledwo stargałam się z łóżka po wczorajszej nocy a może powinnam napisać dzisiejszego wczesnego ranka, wczoraj zakończyłam 2 klasę liceum z moją przyjaciółką, poszłyśmy na imprezę rozpoczynającą wakacje jak co roku u Davida, miałyśmy się pilnować, nie więcej niż 3 drinki i zachowywać się grzecznie ale wyszło jak wyszło czyli jak zawsze. Teraz lekko mnie bolała głowa i czułam sahare w przełyku. Przeszłam z pokoju do łazienki, wzięłam długi prysznic po czym wyszłam, wysuszyłam i związałam długie czekoladowe włosy w luźnego koka, wyglądałam jak trup pomijając moją jasna karnację, obowiązkowo w takich sytuacjach cały make-up bo prawda była taka, że nie chciałam żeby tata domyślił się o której faktycznie wróciłam do domu. Nie jestem idealną córką ale możemy poudawać. Nie lubię zawodzić rodziców ale muszę sobie czasami ulżyć i wyjść się rozerwać. Wróciłam do pokoju założyłam podarte dżinsy z wysokim stanem, szary top z krótkimi rękawami a gdyby było mi zimno zabrałam czarną crop hoodie, do tej samej dłoni zabrałam telefon, przez ramie przerzuciłam mój super mały ale jakże słodki czarny skórzany plecak a prawą dłonią chwyciłam moja wielka walizę do której napchałam rzeczy i ubrania na każdą możliwą okazję. Powoli wyszłam z pokoju a jeszcze wolniej zeszłam ze wszystkim po schodach. Tata już czekał w kuchni, popijając kawę przewracał wzrokiem po swoich papierach. Kiedy skończyłam śniadanie poszłam do sypialni rodziców, jak najciszej obudziłam mamę szepcząc, że ją kocham i żeby się o mnie nie martwiła, założyłam niskie czarne conversy i wyszliśmy z tatą do samochodu. Pomimo tego, że jechałam na obóz przetrwania wiedziałam, że cały ośrodek jest delikatnie mówiąc luksusowy, tyle wywalczyła dla mnie mama. Przeglądając ulotkę obozu w samochodzie zasnęłam, nie ma się czemu dziwić, skakanie po drzewach i strzelanie z broni to nie całkiem ja chociaż nie powiem, dobrze mi to wychodzi. Obudziłam się kiedy zatrzymaliśmy się na autostradzie w małym korku, chwilkę porozmawiałam z tatą, pośmialiśmy się, później tata dostał ważny telefon. Wiedziałam, że ta rozmowa będzie trwać nie mniej niż pół godziny dlatego też zabrałam się za pisanie wiadomości do brata, w której napisałam żeby mnie odwiedził chociaż raz, po czym założyłam słuchawki włączając muzykę, odsunęłam do końca szybę a później oparłam na drzwiach od samochodu skrzyżowane ręce a na nich wygodnie położyłam głowę. Miałam piękny widok, gęsty zielony las, jakieś 50 metrów od samej autostrady. Pogoda zaczęła się zmieniać, nagle na niebie zrobiło się szaro a moją twarz zaczął owiewać lekki wiaterek i tak kilka kosmyków włosów wyślizgnęło się z koka jednak nie przeszkadzało mi to, dalej wpatrywałam się w zieleń na przeciwko mnie; do czasu aż nie zauważyłam wielkich psów a może były to wilki, sama nie wiem, wyglądały jak posągi, chyba patrzyły na coś w moją stronę, były straszne. Lekko się wzdrygnęłam i schowałam się cała do samochodu. Jak tak teraz myślę to prawdopodobnie mogły być jakieś przewidzenia, dalej mam alkohol w organizmie, wielkiego kaca i do tego się nie wyspałam. 

MojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz