Rozdział 2

106 5 1
                                    

Polecam włączyć muzykę do rozdziału.

Wtedy na parking wjechał czerwony kabriolet. Wysiadł z niego przystojny, dobrze zbudowany brunet o piwnych oczach.

  Cholera, przecież to jest ten młody i sławny treser koni - Troy Badgers! Stąd kojarzyłam to nazwisko!

Złapałam z nim kontakt wzrokowy. Wpatrywaliśmy się w siebie, dopóki do Troya nie podeszli jacyś kolesie. Zaczeli się ze sobą witać, a wtedy ja skierowałam się w stronę tłumu ludzi przed głównym wejściem do domu Badgersów.

Szykuje się dłuugaa impreza.

Kiedy w końcu dostałam się do środka, poszłam do kuchni. Nie było tam zbyt dużego tłoku. Oprócz mnie był tam jeszcze nieźle wstawiony chłopak, który leżał nieprzytomny na podłodze. Nalałam sobie trochę wina do kieliszka i usiadłam na blacie. Nagle usłyszałam jakiś piękny, męski głos. Postanowiłam podejść bliżej i wtedy zamurowało mnie. Na środku salonu Troy Badgers grał na gitarze klasycznej i śpiewał jedną z piosenek Shawna Mendesa. Złapałam z nim krótki kontakt wzrokowy, ale po chwili go przerwałam i wsłuchałam się w słowa piosenki.

You, you dressed up so nice / Ubrałaś się tak ładnie

But all I could see was your eyes / Ale wszystko, co widziałem to twoje oczy

Then the crowd came and pulled you away / Następnie przyszedł tłum i odepchnął cię

And then you were gone / A potem zniknęłaś

And I don't even know your name / I ja nawet nie wiem jak się nazywasz

All I remember is that smile on your face / Wszystko, co pamiętam to ten uśmiech na twojej twarzy

And it'll kill me every day / I to mnie codziennie zabija

Cause I don't even know your name / Że nawet nie wiem jak się nazywasz

Pod koniec piosenki do Troya podbiegła jakaś napalona blondynka i zaczeli się obściskiwać. Na wpół pijani ludzie klaskali i wiwatowali, a ja po prostu wyszłam i skierowałam się do stajni. Z jakiegoś powodu nie chciałam tego oglądać.

Budynek był ogromny. Większość boksów była zapełniona. Kiedy tylko konie usłyszały kroki, wystawiły swoje łby. Podeszłam do pierwszego po mojej prawej i zaczęłam go głaskać. Nagle zapaliło się światło.

- Co taka piękna dziewczyna jak ty robi sama w stajni?

Obróciłam głowę w kierunku, z którego wydobywał się  głos i zobaczyłam opierającego się o framugę drzwi Troya.

Kurna, to znowu on.

- A ty? Co tutaj robisz? Śledzisz mnie?

- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.

- Ty mi też.

- Tak jakby przyszedłem trochę odpocząć od tego tłumu ludzi w moim domu.

- Ja poniekąd też.

- A co robisz na tej imprezie?

- Hmm. Tak jakby przyszłam poznać nowych sąsiadów.

- Mieszkasz na tamtym ranczu? - zdziwił się.

- Tak.

Przez chwilę trwaliśmy w dość niekomfortowej ciszy. W końcu Troy ją przerwał i powiedział:

- Ten kasztanek, którego głaszczesz jest mój.

Wtedy zorientowałam się, że przez całą rozmowę gładziłam jednego z koni po łbie.

- Nazywa się Ralphy - dodał.

- Och - to była jedyna rzecz jaką byłam w stanie wtedy powiedzieć.

- A ty masz jakiegoś konia?

- Um, tak. Nazywa się Tequillo.

- To fajnie. - powiedział i po chwili dodał - Tak w ogóle nazywam się Troy, Troy Badgers.

- A ja Melanie, ale mów mi po prostu Mela - słysząc to, uśmiechnął się - Wiesz co, ja już będę lecieć. Jutro będę trenować konia do zawodów i...

- Pomóc ci? Wiesz trochę się na tym znam.

- Nie, dzięki. Poradzę sobie.

- Dobra, jak chcesz. Może chociaż ciebie podwiozę? Jest dość zimno.

- Naprawdę dam radę, ale dzięki za propozycję.

- Twój wybór, do zobaczenia - po tych słowach wyszedł.

Szybkim krokiem wyszłam ze stajni i skierowałam się w stronę domu.

Cholera, serio zrobiło się zimno.

Wtedy marzyłam tylko o dostaniu się do ciepłego domu, zakopaniu się w kołdrze i wypiciu gorącej czekolady.

Nagle usłyszałam za sobą klakson i po chwili obok mnie pojawił się znajomy, czerwony kabriolet, tym razem z zasłoniętym dachem, a w nim kto inny, jak nie Troy.

- Wsiadasz? Czy dalej masz zamiar tak marznąć? - zapytał, a na jego twarzy malował się charakterystyczny, łobuzerski uśmieszek.

Nic nie odpowiedziałam. Po prostu wsiadłam do ogrzanego samochodu Troya i pozwoliłam mu na odwiezienie mnie z powrotem na ranczo. Oparłam głowę o szybę, zamknęłam oczy i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.


 

My PassionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz