Rozdział 5

14 1 0
                                    

  - Nie ma za co, po to tu jestem. Zawsze będę.  

Przez dłuższą chwilę staliśmy przytuleni do siebie. Jedynymi dźwiękami zagłuszającymi wszechobecną ciszę, było bicie naszych serc. W końcu Troy odezwał się:

- Mel, powinnaś się położyć i odpocząć. Miałaś ciężki dzień.

Na jego słowa przytaknęłam. Odsunęłam się od chłopaka i podeszłam w stronę kanapy, po czym położyłam się na nią. Ostatnie, co pamiętam, to zmartwione spojrzenie Troya. Zasnęłam.

***

Następnego ranka obudziły mnie promienie światła bezkarnie przedzierające się przez niezasłonięte okno w moim pokoju. Zdziwiłam się. Z tego, co pamiętam, położyłam się w salonie. Jednakże nie to było teraz ważne. Powoli zaczęłam przypominać sobie wydarzenia z zeszłego dnia. Konie, przyjazd Troya, wypadek Liv. Na ostatnie wspomnienie pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Szybko wstałam i skierowałam swoje kroki w stronę salonu, gdzie zastałam Troya. Chłopak smacznie spał na kanapie. Muszę jednak przyznać, że nawet w rozczochranych włosach i trochę pogniecionej już koszuli wyglądał bardzo przystojnie. Cicho podeszłam do niego i okryłam go kocem. Następnie zerknęłam na niego jeszcze raz i skierowałam się do kuchni, aby zrobić nam śniadanie.

Jednak nim się obejrzałam, półprzytomny chłopak zatrzymał mnie, chwytając moją dłoń.

- Mel, zostań ze mną - powiedział tak cicho, że ledwo mogłaś go usłyszeć - Proszę.

Po tych słowach usiadłam na brzegu kanapy obok Troya, a on szybko położył swoją ciepłą, umięśnioną dłoń na moim udzie. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Bez zastanowienia złączyłam nasze palce. Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Czyżbym była zakochana w Troyu Badgersie? 

- O nie, nie, nie - myślałaś - to na pewno nie jest prawda. Muszę wybić to sobie z głowy.

Następnie szybko poluźniłam uścisk, całkowicie puszczając dłoń chłopaka i skierowałam się do kuchni. Postanowiłam przygotować naleśniki i zrobić kawę. Kiedy skończyłam, zaniosłam porcję i położyłaś na stoliku do kawy, który stał obok kanapy, gdzie leżał chłopak. Następnie wyszłam z domu i poszłam nakarmić konie. 

Kiedy tylko konie usłyszały kroki, szybko wystawiły łby ze swoich boksów. Podeszłaś najpierw do Tequillo, który zarżał cicho. Zaczęłaś kreślić delikatne kółka na jego pysku. Następnie wzięłaś szczotki i kopystki i zaczęłaś go czyścić. Po dziesięciu minutach drzwi od stajni otworzyły się, a w nich stanął kto inny, jak nie Troy Badgers. W milczeniu wziął drugi zestaw szczotek i wszedł do boksu Tequilla, przez co koń stał się lekko niespokojny. Przez dłuższą chwilę po prostu czyściliśmy zwierzę w ciszy. W końcu jednak chłopak odezwał się:

- Dziękuję za naleśniki, Melanie. Były przepyszne - powiedział, po czym dodał - Karmiłaś już konie?

- Nie ma za co... To ja ci powinnam dziękować za wczoraj. 

Na moje słowa chłopak tylko się uśmiechnął.

- A propos koni, jeszcze ich nie karmiłam.

- W takim razie ja to zrobię. Tequillo jest już czysty, możesz zająć się teraz Daisy, a ja w tym czasie naszykuję paszę - powiedział Troy, wychodząc z boksu.

Szybko pozbierałam resztę szczotek i poszłam do Daisy, która zarżała, kiedy mnie zobaczyła. Weszłam do jej boksu i wtuliłam się w jej szyję. Po chwili zaczęłam ją czyścić. Jednakże klacz była bardzo niespokojna. Zawsze zajmowała się nią Liv, w końcu należała do niej. Łzy zebrały się w moich oczach.

- Daisy, twojej pani nie ma... O-Ona... - załkałam, ponownie wtulając się w szyję zwierzęcia. 

W tamtym momencie do boksu wszedł Troy z paszą. Widząc, co się dzieje, szybko odstawił ją i podszedł do mnie. 

- Mel, czemu płaczesz - powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu - Mel?

Nic nie odpowiedziałam. Odsunęłam się szybko od konia i otarłam łzy. 

- Jest w porządku - powiedziałam, posyłając chłopakowi sztuczny uśmiech.

- Nic nie jest w porządku - pomyślałam - Ale już wystarczająco mi pomogłeś... Nie mam zamiaru zadręczać Cię moimi problemami.

Troy skinął głową na moje słowa i wsypał paszę dla Daisy, która od razu zajęła się jej konsumpcją. Następnie oboje wyszliśmy z boksu i skierowaliśmy się w stronę domu. 

- Posłuchaj Troy, jeszcze raz dziękuję Ci za wszystko, co dla mnie do tej pory zrobiłeś. To wiele dla mnie znaczy... Nie chcę zabrzmieć dziwnie, ale... Dlaczego to wszystko robisz? Nie musiałeś zostawać wczoraj na noc, pomagać mi...

- Mel - przerwał mi chłopak, patrząc mi w oczy i zmuszając do zrobienia tego samego - Wiem, jak bardzo w takich sytuacjach potrzebne jest wsparcie drugiej osoby... Sam przeżyłem w przeszłości coś podobnego. Kiedy byłem mały moja matka zmarła na zawał, jednakże ja nie miałem wtedy nikogo, kto pomógłby mi, dotrzymał towarzystwa czy dodał otuchy tak błachymi słowami jak "wszystko będzie dobrze" czy "zobaczysz, wszystko się ułoży". Mój ojciec przez rok żył w żałobie i nie interesował się mną. Jedynym moim towarzystwem były konie i mój najlepszy przyjaciel, Scott. Nie chcę, abyś przechodziła przez coś podobnego, zwłaszcza będąc sama. 

W twoich oczach ponownie wezbrały się łzy. 

- Dziękuję - powiedziałaś, po czym wtuliłaś się w umięśniony tors chłopaka.


***

Kawałek przeszłości Troya wychodzi na światło dzienne. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :3 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 09, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My PassionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz