Rozdział Drugi

22 1 2
                                    

Gdy tylko wylądowałam rozejrzałam się po lotnisku. Miał czekać tu na mnie niejaki Zayn, blada cera,czarne włosy i zielone oczy. Takich mogło być tu tysiące. Zobaczyłam stojącego przy schodach chłopaka z napisanym na kartonie imieniem "Mary"
- Cześć, ty jesteś Mary?
- Ta, teraz rób co masz robić i znikaj.
Mimo mojego sprzeciwu zabrał mi walizki. Byłam zbyt zmęczona podróżą, aby urzerać się teraz z jakimś kolesiem. Wpakował je do metalicznego Audi. Samochód średni, dla mnie bardziej rodzinny niż wyścigowy i do zabawy. Z przymusem wysiadłam do tego brzydkiego samochodu, osobiście wolę sportowe pojazdy. Z tych gorszych to BMW I Alfa Romeo, ale to w takiej ostateczności. Poszła bym pieszo, lecz niestety nie znam drogi, nawet samo miasto Londyn jest mi obce. Przyjechaliśmy spory kawałek od lotniska, mineliśmy parę skrzyżowań. Za oknem widziałam jakiś duży park.
- To Northolt Park Play Centre, to miejsce mojego dzieciństwa.
- Super..
O wiele bardziej wolałam tą cieszę. Przerwał ją, chociaż powiedział gdzie jestem.
- Szperałem trochę w internecie i dowiedziałem że twoje imię znaczy Bunt, jest wyjątkowe. Nie znałam nigdy dziewczyny o takim imieniu.
- Zwykłe..
- To co oznacza twoje imię odzwiercie ciebie, naprawdę.
- Odpierdol się odemnie!! Zatrzymaj się w tej chwili.
- Po co?
- Mam cie dość, spierdalaj.
Uśmiechnęłam się złośliwie. Wiem że wybuchłam bez potrzeby, ale ten typ już mnie naprawdę wkurza. Jest strasznie upierdliwy. Wolę podróżować w ciszy.
Nie zatrzymał się, podjechał pod mój dom. Znajdował się na Plumpton CI.
- Masz, jak chciałaś.
Usłyszałam jak szepcze pod nosem słowa "jebany, rozwydrzony bachor"
- Słyszałam- krzyknęłam tylko.
Z piskiem opon ruszył spod mojego domu, wcześniej wywalił moje walizki na ulicę i pokazał środkowy palec. Niech się pieprzy.

Otworzyłam drzwi i rzuciłam wszystkie torby na korytarz. Szybko znalazłam salon, rozsiadlam się w salonie. Wyjęłam z jednej z toreb golarkę i rozmontowałam ją. Wyjęłam żyletkę. Usiadłam za kanapą, zkulilam się i zaczęłam. Jedna kreska, dróga, trzecia. Nagle moje nadgarstki przyozdobione zostały nowym bólem. Tne się zadko, lecz gdy do tego dojdzie, głęboko. Wokół mnie pojawiły się plamy krwi, które z każdą chwilą powiększały. Powoli robiłam się słaba, a powieki same mi się zamykały. Do takiego stanu dążyłam, ukojenia. Odczuwania większego bólu fizycznego niż psychicznego. Po chwili wstaje i owijam nadgarstki bandażem. Nie mija minuta, a on jest już cały przesiąknięty krwiom. Słyszę dzwonek do drzwi. Z lekkim zawachaniem otwieram je, widzę faceta w czarnej skórze na której widnieje logo naszej grupy. Każdy kto do niej należy ma na ramieniu naszyty czarne kółko, wypełnione czerwonym kolorem i czarną literą V* na środku.

Pewniej już wpuściłam gościa do środka, rozejrzałam się czy nikt nie widzi i zamknęłam drzwi.
- Jestem Lim, dostawca broni i towaru, należę do Londyńskiego V. Za tydzień przyjdzie tutaj nasz szef. Dawny kumpel Brive. Powie ci co i jak.
- Mary, dzięki. Gdzie mój sprzęt?
Rzucił mi torbę pełną mojej broni. Parę noży, pistolety, naboje. Prawie wszystko.
- A gdzie mój karabin ?
Powiedziałam oschle, nie zależało mi na nim za bardzo, ale lepiej mieć to co trzeba w arsenale.
- Psy skonfiskowały to co znaleźli. Dwa karabiny, nóż.
- Zabrali Mantis Mk F2 kara FU, gdzie mój Tiger?!
Zapytałam go z wielką złością. Złapałam dłonią jego bluzkę i przyciągnęłam. Kopnęłam z całej siły jego krocze, a on zgiol się w pół.
- Ja nie lubię się powtarzać.
Krzyknęłam na niego, a on rozpiął kurtkę i z miejsca na broń wyjął mój nóż. Sięgnął do spodni i z nogawki wyjął moje karabiny.
- Sądzę że się nie polubimy.
Powiedziałam już o wiele spokojniej, puściłam jego koszule. Pokazałam palcem na drzwi i krzyknęłam jeszcze raz.
- Wynocha!
Nie jestem zadowolona z tego kolesia, a on ma mi dostarczać rzeczy za każdym razem. Mam nadzieję że dadzą kogoś innego, lub że poprostu on nauczył się prostej zasady "Ze mną się nie zadziera!". A jeśli cały tutejszy V tak wygląda? A jeśli wszystkim chodzi tylko o kradzież i pasożytowanie na inny? Będę dobrej myśli, bo inaczej będę musiała wrócić do USA, a z tym będzie o wiele gorzej. Psy w tamtych terenach mają na mnie nie małą ochotę po tym co zrobiłam. Tutaj zaczynam jako nowa, "dobra" dziewczyna. Niech tak pozostanie jak najdłużej.

Ruszyłam oglądać swój dom. Zapalilam światła i zasłoniłam rolety. Wzięłam papier i wytarłam plany z krwi, następnie zalałam je płynem do prania i zasypałam proszkiem do odplamiania. Rozejrzałam się po dolnym piętrze. Korytarz, duży salon ze schodami w kącie połączony z kuchnią, trzy pary drzwi. Otworzyłam je po kolei. Łazienka, miejsce ze środkami czystości i miotłami, duża jadalnia z czteroosobowym stołem. W salonie można przy schodach zauważyć bar domowy z trzema krzesłami.

Idę na górę. Trzy sypialnie z dużym łożem, dwie łazienki. Każdy pokój ma wewnętrzną garderobę i telewizor. Widzę że ojciec się postarał. Bo macocha kazała by mi spać pod mostem.

Minęło dużo czasu od kiedy tu przyjechałam. Cały czas rozpakowywałam swoje rzeczy. Pamiątki, ubrania, akcesoria i kosmetyki. Przytłacza mnie tylko ta samotność. Nie mam tu nikogo, wszyscy moi znajomi i bliscy są oddaleni o kilkaset kilometrów, jak nie więcej. Do szkoły idę normalnie we wrześniu. Aktualnie jest 12 sierpnia. Gdy kończę porządki jest już 2:24. Kładę się w sypialni którą dla siebie wybrałam i włączam telefon.

"Siemka siostra. Jak tam nowy dom? Powiem Ci że pomagałem ojcu go wybierać. W jednym z pokoji (tym na środku) na końcu garderoby jest tajny schowek. Musisz ogarnąć jak go otworzyć bo jestem w tym słaby. 15 do cb wpadnę młoda.
Kckc "

SMS od brata podniósł mnie na duchu, nie będę sama. Teraz jedyne co się liczy to otworzenie schowka który, jak się okazało, jest w moim pokoju.

Pukalam w paru miejscach w ścianę. Gdy usłyszałam pustkę mocniej naparłam na ścianę. Niestety bez żadnego skutku. Wyjęłam z pochwy swojego Tigera i zwinie wbiłam go w ścianę. Przebił się na głębokość 2 centymetrów, dalej coś go zatrzymało.

Obejrzałam dokładnie ścianę. Zobaczyłam że miedzi nią a szafą jest dziwne załamanie. Złapałam w tym miejscu i podciągnęłam.
Udało się!!! Za regipsową ścianką znajdowały się ciężkie, metalowe drzwi. Na środku znajdowała się dźwignia, wszystko było zpięte łańcuchem, lecz kłódka była otwarta. Wzięłam ją do ręki. Była mała i bardzo ciężka, ledwo trzymałam ja dwoma dłońmi. Wyglądała na nie używaną. Rozpięłam łańcuch i podciągnęłam za dźwignię, metalowe wrota automatycznie się rozstąpiły. Za nimi widniał mały pokoik, cały w szafkach i sejfach. Szafki miały, tak jak kłódka, kody zabezpieczenia i miejsce na klucz, który aktualnie się w nich znajdował. Wróciłam do swojego pokoju po moje skarby i zachowałam je w odpowiednich miejscach. Do sejfów jeszcze nie zaglądałam.

"Łzy"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz