Rozdział trzeci

19 1 1
                                    

Zamknęłam drzwi od tajnego schowka. Poszłam do swojego pokoju i zabierając potrzebne rzeczy ruszyłam się kąpać. Ułożyłam się wygodnie w wannie. Minęło jakieś pół godziny od kiedy siedzę w łazience, ale nic lepszego nie mam do roboty, a to jest w miarę odprężające. Przerwało mi pukanie, a raczej walenie z całej siły, w moje drzwi. Stawało się to coraz bardziej nachalne i głośne. Wyszłam z wanny, ubrałam na siebie swoją piżame, która, dosłownie, była dość skąpa. Dół od bielizny i bluzka na ramiączkach. Nie przejmując się że ktoś zobaczy mnie w takim stanie zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Jestem... Eee...
Spojrzał na mnie i parę razy zmierzył wzrokiem. Przyglądał się każdemu z fragmentów mojego ciała.
- Mary - wtrąciłam
- Wow..
Powiedział z podziwem, gwizdnął, a potem się zaśmiał. Miał na sobie czarną skórę, przetarte dżinsy i czarny, opinający jego umiesniony tors T-shirt. Muszę przyznać, że nawet mi się spodobał.
- Jestem Christian, ale mów mi Chris.
- Wchodzisz? Jest późno.
Dopiero teraz sobie uświadomiłam że jest środek nocy. Chyba nikt normalny nie spodziewał by się gościa o tej godzinie. Ale przecież ja nie jestem jak inni.
- No pewnie.

Wszedł do mojego domu, zdjął buty i kurtkę. Dopiero teraz zauważyłam na jego skórze logo naszego gangu.
- Victory?
Zapytałam, a on uniósł brwi ze zdziwieniem.
-Skąd...
Nie dałam mu do kończyć. Zaśmiałam się lekko.
- No wiesz..
Wydawał się lekko zdziwiony, ale po chwili z radością krzyknął, odrobinę na głośno, patrząc że stał pół metra odemnie.
- To ty jesteś ta nowa w gangu?! No to już cię kocham!!
- Odrazu tak kocham...
Zaśmialiśmy się równocześnie. Następnie zaprosiłam go do mojego pokoju. Tam sporo gadaliśmy i śmialiśmy się. Na koniec oglądaliśmy jakiś horror i poprostu usunęłam. Byłam padnięta.

Następnego dnia obudziłam się na łóżku wtulona w Chrisa. Muszę przyznać że to ciekawy początek mojego pobytu w Londynie.

Po chwili chłopak także się obudził i popatrzył na mnie z wielkim uśmiechem.
- Dzień dobry skarbie.
- Dzień dobry kutasie.
Powiedziałam to, ale szybko zaczęłam żałować mojej niewyparzonej gęby. Leżałam pod nim. Swym wielkim ciałem przygniatał mnie do łóżka, jednocześnie łaskotał. Powoli brakowało mi tchu. Mimo walki, podczas której starałam się uciec lub zmienić pozycje, ostatecznie postanowiłam się poddać.
- I ty niby jesteś w V?
Zapytał zlekką kpiną w głosie
- Skoro ciebie tam przyjęli...
- Ale ja widziałem kurwa twoją kartoteke.
- Ciekawa lektura, nie sądzisz?
Po tym obydwoje padliśmy ze śmiechu na podłogę. Te głupie, gangsterskie żarty.

Reszta dnia polegała na gadaniu, poznawaniu się i oglądaniu wieeelu filmów, przy których wyborze miałam mało do powiedzenia. Lecz nie ukrywam zadowolenia z jego wyborów.
- Mogę Ci zadać pytanie?
Popatrzył na mnie z zainteresowaniem. W jego wzroku można było zauważyć lekki strach, lecz był to inny rodzaj strachu. Nie taki jak przy oglądaniu horrorów i kolonijnej nocy duchów. Nie jak w momencie gdy zamykają cię w celi, torturując. To strach przepełniony podziwem.Mogłam się po tym domyślić że zapyta o którąś z moich akcji w Stanach.
- Pewnie.
Powiedziałam z powagą i zaciekawieniem, jakie pytanie zostanie mi zadane?
- Masakra w uliczce na Broadway-u... Co właściwie się tam wydarzyło?
- Nic takiego..
- To czemu wszyscy tak o tym gadali? Przecież wiesz że jestem w tym wszystkim tak jak ty, możesz mi zaufać.
Ma rację. Cokolwiek robi gang, siedzimy w tym razem. Czym tak naprawdę była znana nam "Masakra na Broadway-u "?

Jedna z większych akcji gangu ze Stanów. Brało w tym udział około 30 naszych najlepszych ludzi. Ja, Brive i Toby mieliśmy zbawić ludzi z innego gangu w ślepy zaułek, a tam żucił się na nich tłum naszych. Niestety sprawa wyszła spod kontroli i zkoczylo się że ja i Toby siedzieliśmy w ich bazie (także na Broadway-u) jako zakładnicy. Oboje posiadalismy w specjalnych przepskach małe, lecz groźne granaty. Już pierwszego dnia Skyler,ich szef, chciał z nami pomówić. Zaczął przemowe o współpracy, korzyściach, finansach. Lecz my nie sluchalismy. W odpowiednim momencie rzuciliśmy granaty i odskoczyliśmy. Większa część ich głównej bazy zkończyła w płomieniach. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie, a ja i mój przyjaciel Toby, już prawie ucieklismy zadowoleni, gdy padł strzał. Ostatni który wykonał jeden z ochroniarzy, po czym zakończył swoje życie. Jeden strzał, lecz jeden z najbardziej znaczących w moim życiu. Nim zdążyłam zareagować kulka wylądowała dokładnie w klatce piersiowej, przeszywając człowieka który był dla mnie jak brat na wylot. Zabiliśmy prawie 200 ich ludzi, mimo że w planach mieliśmy 20. Jednak nasze straty, mimo że liczbowo nie były duże, pozostawiły szrame na naszych sercach. A szczególnie na moim. Toby, był dla mnie jak brat i tak pozostanie.

Właśnie to powiedziałam Chrisowi. Patrzył na mnie jak w obrazek, dokładnie słuchając. Jakby pochłaniał każdy szczegół mojego opowiadania. Jakby starał się przeżyć to, co w tamtym momencie ja. Na koniec w moim oku zakręciła się jedna łza. Oznaczała ona bezradność i słabość.

Położył rękę na moim ramieniu. Przytulił mnie stanowczo, nie puszczał z uścisku. Przekazywał mi swoje ciepło, w razem z nim pociechę. Głaskał mnie po włosach i szepnął w nie

"Teraz już jesteś ze mną, obiecuję, że więcej się to nie powtórzy, jestem z tobą siostra"

Mimowolnie się uśmiechnęłam. On także odwzajemnił uśmiech. Przytulił mnie mocniej, a ja z poczuciem wielkiego bezpieczeństwa zasnąłam wtulona w niego.. Znowu

💜💜📟👍👍👍💜💜💜💜💚💝👌😘

No moi kochani. Kolejny rozdzialik, krótszy niż zwykle za co bardzo przepraszam. Chciałbym jeszcze przeprosić za moją nieobecność, ale aktualnie jestem na wakacjach i jak tylko wrócę, postaram się nadrobić.
Zapraszam na moje drugie opowiadanie "Droga do nikąd"
💜💜💜

"Łzy"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz