4/6
Pare łez spłynęło mi po policzku. Zbliżyłam się do krawędzi.
W tedy...Usłyszałam kroki. Szybko odwróciłam się. Był to Adrien.
-Marinette! Co ty tu robisz?
-Idź stąd! NIENAWIDZĘ CIĘ!-odwróciłam się i bardziej przybliżyłam się do krawędzi.
-Ale dlaczego? Co ja takiego zrobiłem?
-Jeszcze się pytasz!!!? Na messengerze wyzywałeś mnie od idiotki i debilki a udajesz że nic nie wiesz!!!
-Marinette o co ci chodzi?
-Wiem że jesteś tym stalkerem! Co ja takiego zrobiłam!!! A no tak! URODZIŁAM SIĘ!!-łzy strumieniem spływały mi po policzkach. A ja patrzyłam w przepaść.
-Marinette. Ale ja dzisiaj telefonu nie miałem bo zostawiłem go w szkole... A jak chciałem po niego wrócić już go nie było.
Ja cię kocham. Nie postąpił bym tak. Prosze nie skacz. Nie wierzysz mi?-W tedy przypomniałam sobię te akcję z Chloe w szkole. Uderzyłam się ręką w głowę.
-Ale ja jestem głupia...-na te słowa Adrien obioł mnie w talii.
Powoli odwróciłam się. Przytuliłam go i płakałam.
-Mari no już. Nie płacz. Każdemu mogło się to zdarzyć.
-Wybacz Adrien-powiedziałam przez jego miękką bluzę.
-Wiesz kto mógł cię tak nabrać?
-Chloe...
-Dobra, chodźmy do domu.
-A-ale ja nie chce-wtuliłam się w niego mocniej.Adrien również mnie mocno przytulił.Trwaliśmy tak 7 minut gdy Adrien powiedział.
-No to chyba będę musiał cię zanieść.
-Nie
-Plagg wyciągaj pazury!-po chwili prze de mną stał czarny kot. Wziął mnie na ręce i skoczył z wieży Eiffla. 10 metrów przed ziemią odbił się swoją laską. Oczywiście ja bałam się kocich podróży więc miałam zamknięte oczy i trymałam kota najmocniej jak umiałam.Po 3 minutach byliśmy w moim domu.
-Marinette w porządku?
-Tak...
CZYTASZ
Miraculum / chat messenger [zakończone] ✔
FanfictionNieznany: Witaj my lady Mari**:Kto ty? Nieznany:Twój książe z bajki księżniczko Mari**:Nie nazywaj mnie tak Nieznany:To jak mam cię nazywać my princess? Mari**:Wiesz że jem teraz princesse? Nieznany:I się nie podzielisz? Mari**:Niet ⚠️Opowiadanie...