Część 1 - Zdarzyć się mogło

1K 50 32
                                    

Zdarzyć się mogło.

Zdarzyć się musiało.

Nastawał kolejny słoneczny poranek w Seattle. Nie chcąc jeszcze otworzyć oczu, rudowłosa dziewczyna rozkoszowała się promieniami słońca ogrzewającymi jej twarz oraz słyszalnym zza uchylonego okna śpiewem ptaków. Do ich chóru dołączył dzisiaj nowy głos. Tak bardzo chciała wiedzieć, co to za gatunek. Że też nigdy nie interesowałam się ornitologią, przemknęło jej przez myśl. Przychodziła jej do głowy tylko jedna osoba, która mogłaby znać odpowiedź, gdyby nie to, że przez postęp choroby coraz gorzej słyszała i widziała. Jedynym plusem jej sytuacji było to, że nie dostrzegała cierpienia malującego się na twarzy bliskich.

Na tę myśl dziewczyna posmutniała. Rodzice i siostra wciąż nie wrócili do domu i nie mieli pojęcia, co się dzieje. Celowo nic nie powiedziała – wiedziała, że od razu kupiliby bilety na pierwszy samolot powrotny i każdego dnia musiałaby patrzeć w ich przestraszone i współczujące oczy. A tego zapewne nie potrafiłaby znieść. Jednocześnie całym sercem pragnęła znaleźć się teraz w ramionach matki i czuć dłoń ojca głaszczącą ją po głowie. Tęskniła za tym, od kiedy wyjechali. Jeszcze bardziej od momentu, gdy pojęła całą sytuację. I wreszcie niesamowicie mocno, gdy poznała przesympatyczną staruszkę otoczoną bliskimi niemal każdego dnia.

Pamiętała jednak, że i ta kobiecina miała jedną osobę, którą chciała zobaczyć od dłuższego czasu, a która nie odwiedziła jej jeszcze ani razu. Doskonale rozumiała jej ból. Tyle że tamten człowiek znał sytuację staruszki, a jej rodzice nie mieli o niczym zielonego pojęcia. Bała się im cokolwiek powiedzieć. Wiedziała, że matka mająca problemy z wysokim ciśnieniem, z powodu zamartwiania się o nią nie będzie mogła pozbyć się bólu głowy. Koncentracja w pomaganiu siostrze zmaleje, a i ona zapewne pogorszy swoje wyniki w nauce. Przecież już niedługo będzie miała egzaminy, które musi bardzo dobrze napisać. W końcu od wielu lat marzyła o chirurgii plastycznej, a to nie jest łatwy kawałek chleba. „Trzeba mieć łeb jak stragan, by w ogóle zostać studentem medycyny, a co dopiero dostać się na specjalizację z chirurgii", przypomniała sobie słowa ojca, renomowanego lekarza. O jego reakcję również się obawiała. Miał już swoje lata i niezwykle łatwo było go zdenerwować.

Dopiero po chwili dziewczyna poczuła, że po policzkach spływa jej coś mokrego. Dotknęła twarzy – łzy. Po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich dni płakała z tęsknoty za rodziną i bezradności. Nie mogła zepsuć im wakacji. Pojechali do Europy bez niej, bo sama tego chciała. Miała spędzić kilka tygodni na szaleństwach z przyjaciółmi. Na trzeci dzień po wyjeździe rodziny okazało się, że jej paczka również wyruszyła odpoczywać. Bez niej. Nikt nie odbierał telefonu. Nie mogła uwierzyć, że tak długo namawiali ją, by z nimi została, a w końcu pojechali sami. Nie rozumiała, dlaczego tak postąpili, ale też nie była pewna, czy aby na pewno chciała to wiedzieć.

Jej uszu dobiegł cichy jęk. Wyglądało na to, że przemiła staruszka powoli się budziła. Dziewczyna obserwowała, jak przekręca głowę twarzą w stronę okna i po chwili otwiera oczy, niemal od razu kierując swój wzrok na nią.

- Dzień dobry, moje dziecko – wyszeptała, lekko się uśmiechając. Dziewczyna odpowiedziała tym samym.

- Jak się pani spało? – spytała uprzejmie. W istocie bardzo ją interesowało, jaka jest odpowiedź. Współlokatorka każdego dnia bladła w oczach. Udało jej się kiedyś podsłuchać rozmowę lekarzy, którzy opuszczając ich salę, stwierdzili, że kobiecie nie zostało dużo czasu. Od tamtej chwili próbowała wypełnić jej dni rozmowami na ciekawe tematy i żartami, które zawsze opowiadali rodzice na pocieszenie. Lekarze wciąż nie przekazali staruszce złych nowin, więc i ona chciała utrzymać ją w dobrej wierze.

Więc jesteś? [nowela]Where stories live. Discover now