Stałam oniemiała z bukietem róż w ręku. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- To znaczy... Jeśli chcesz - zająknął się Matt i potarł kark, co zdradziło jego zdenerwowanie.
- Pójdę z tobą - powiedziałam z uśmiechem - Nie mogę odmówić, gdy wyglądasz tak słodko, gdy jesteś zakłopotany.
- Ja nie jestem słodki. Jestem seksowny - powiedział z zadziornym uśmiechem. Typowy facet.
- To gdzie chcesz mnie zabrać? - zmieniłam temat.
- Niespodzianka.
- To tylko mnie nakieruj. Mam się przebrać?
- Tak. Załóż sukienkę - oznajmił. Co prawda nie przepadam za sukienkami, ale dla Matta zrobię wyjątek.
- To chodź do salonu. Ja pójdę się przebrać, a ty tam poczekaj, okej? - spytałam
- Wiesz, mogę ci się pomóc przebrać... - zaproponował, a na moje policzki wstąpił rumieniec
- Nie, poradzę sobie sama - powiedziałam i jak najszybciej udałam się do pokoju. Za sobą usłyszałam tylko śmiech Matta.
Gdy weszłam do pokoju, położyłam bukiet na łóżku i podeszłam do szafy, w celu wybrania sobie jakieś sukienki. Miałam tu swoje ubrania, bo nie przewoziłam wszystkich do Matta. W końcu mój wybór stanął na beżowej sukience przed kolano. Ubrałam ją i zeszłam na dół. Alfa siedział na kanapie w salonie i rozmawiał z moimi rodzicami i Meggi. Matt gdy mnie zobaczył wstał i podszedł do mnie. Objął mnie w talii i schylił się do mojego ucha.
- Pięknie wyglądasz Księżniczko - wyszeptał mi do ucha tak, że tylko ja to słyszałam.
- Dziękuję - zarumieniłam się - Idziemy już?
- Tak. Dziękuję za miłą rozmowę - zwrócił się do rodziców
- Przyjemność po naszej stronie. Wpadnijcie jeszcze do nas kiedyś - poprosiła mama. Pokiwaliśmy głowami i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Samochód Matta stał na podjeździe. Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy. Kierowaliśmy się w stronę centrum miasta. Przez całą drogę prosiłam chłopaka, żeby powiedział mi gdzie jedziemy, ale on był nieugięty. Po jakimś czasie poczułam, że stajemy. Rozejrzałam się. Staliśmy pod najdroższą restauracją w mieście. Matt wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi.
- Jesteś pewny, że to tutaj? - spytałam po wyjściu z auta.
- Tak, to tutaj.
- Wiesz, że nie musisz mnie tu zabierać? Mi by wystarczyła zwykła pizzeria czy coś... Poza tym tu jest drogo.
- Wiem, ale chciałem cię zabrać akurat tutaj. A o pieniądze się nie martw. Mam ich pod dostatkiem, a ty jesteś warta każdego grosza - powiedział, a mi zrobiło sie ciepło na sercu. Weszliśmy do restauracji.
- Dzień dobry. Miałem tutaj rezerwację - powiedział Matt do kobiety siedzącej przy wejściu.
- T-tak Aflo - zająknęła się - Zapraszam za mną.
Kobieta zaprowadziła nas do sali, w której był tylko jeden stolik. Usiedliśmy przy nim i podano nam menu. Zostaliśmy sami.
- Wynająłeś całą salę? - spytałam zdumiona. Matt tylko pokiwał głową - Zwiariowałeś?! Musiałeś wydać na to tyle pieniędzy...
- Nie myśl o tym - przerwał mi - Mówiłem, że jesteś warta każdej sumy, na którą ja mogę sobie pozwolić. Dzięki firmie zarabiam ogromne pieniądze i wydanie ich na ciebie to czysta przyjemność - powiedział. Uśmiechnęłam się. Jeszcze nikt nie powiedział mi czegoś takiego.
- Dziękuję. To miłe. Ale wiesz, że ja nie jestem przyzwyczajona to tego typu rzeczy.
- Wiem, ale chce cię zabierać w takie miejsca i pokazać ci jak wyglądało zawsze moje życie. Dzięki temu lepiej się poznamy - oznajmił - Do tej restauracji przechodziłem zawsze z rodzicami, jak jeszcze żyli - posmutniał - Uwielbiałem tu przychodzić. Dlatego chciałem cię tu zabrać. To miejsce wiele dla mnie znaczy.
Chciałam coś powiedzieć, ale do sali wszedł kelner.
- Wiesz co chcesz? - spytał Matt
- Nie. Ty mi coś zamów - poprosiłam. Alfa skinął głową i powiedział coś kelnerowi na ucho - Co mu powiedziałeś?
- Zamówiłem nasze dania. Nie powiem ci jakie, ale na pewno ci zaskakuje. To moje ulubione danie tutaj - powiedział - A teraz Lottie opowiedz mi coś o sobie.
Udało mi się dzisiaj napisać, więc dodaję. Jak się podoba. Kolejny za kilka dni.
~Karo
CZYTASZ
Nowa Era
WerewolfTak już jest od dawna. Nowa Era zaczęła się 483 lata temu. 483 lata temu wilkołaki ujawniły swoje istnienie i przejęły władze nad światem. Od tamtego czasu żyją w dostatku w przeciwieństwie do nas. Do ludzi. Żyjemy z dnia na dzień, wiecznie obserwow...