Rozdział 11

10.1K 509 67
                                    

Dryfowałam pomiędzy snem, a rzeczywistością, rozmyślając o wczorajszym dniu. Był to najmilszy wieczór od kąd tu jestem, ale nie zmieniłam swojego zadania o Alfie. Nadal się go boję, mimo że widzę jego starania o to, żeby było inaczej. Wiem też, że wczoraj obserwował mnie, żebym nie uciekła. Na każdy mój gwałtowniejszy ruch był gotowy rzucić się na mnie. Staram się udawać, że nie zwracam na to uwagi, ale zwracałam. Mój rozum mówił mi, żebym uciekła, ale serce mówiło mi, żebym została. Z jednej strony Alfa mnie przeraża, a z drugiej strony pragnę jego bliskości. Czuję się dobrze w jego ramionach. Najbezpieczniej na świecie.
W końcu zaczęłam się przebudzać. Chciałam odwrócić się na drugi bok, ale uścisk na moim nadgarstku mi to uniemożliwił. Spojrzałam tam i zobaczyłam, że moja ręka jest przypięta kajdankami do ramy łóżka. Matt mnie przypiął do łóżka! Jak jakieś zwierzę! Krew w moich żyłach zaczęła szybciej krążyć ze złości. Jak on mógł? Starałam się wyszapać rękę z kajdanek, przez co na moim nadgarstku pojawiały się przecięcia, z których wypływała krew. Podczas mojej szarpaniny do pokoju wszedł Matt.

- Już wstałaś - powiedział z uśmiechem, gdy zobaczył że nie śpię. Gdy spojrzał na moją rękę, uśmiech zszedł mu z twarzy, a oczy zwęziły się - Co ty do jasnej cholery robisz?! - spytał podchodząc do mnie i odpinając kajdanki. Złapał mnie za rękę i pociągnął do łazienki. Posadził mnie na toalecie, po czym zaczął obmywać mi rany. Przez ten cały czas milczałam

- Zadałem ci pytanie! - warknął

- Co ja robię? - podniosłam głos - Co ty robisz!? Przypinasz mnie do łóżka jak jakieś zwierzę i myślisz, że to jest w porządku!?

- Nie robiłbym tego gdybym wiedział, że nie chcesz uciec - powiedział obejmując mój nadgarstek. Dzięki jego dotykowy rany zaczęły znikać.

- A skąd ta pewność, że chcę uciec!?

- A nie chcesz? - spytał sarkastycznie

- Ja... Nie wiem - powiedziałam prawdę, wzdychając

- To jak się będziesz pewna, to daj mi znać. A teraz się ubieram. Jedziemy do mojej firmy - oznajmił

- Jedziemy? - spytałam - A po co ja tam?

- Przecież nie zostawię cię samej - powiedział to tak, jakby było to oczywiste - Za dziesięć minut na dole - oznajmił i wyszedł

Wróciłam do pokoju i wzięłam swoje ubrania. Ubrałam się w łazience i uczesałam w koka. Po kilku minutach zaszłam na dół. Matt siedział przy stole i jadł śniadanie. Podał mi talerz z kanapkami. Gdy je zjadłam, wyszliśmy z domu. Przed domem stał czarny samochód, do którego wsiedliśmy. Wyglądał na drogi. Podczas jazdy nie odzywałam się do Matta. Po jakimś czasie dojechaliśmy do firmy. Był to ogromny szklany budynek. Alfa wjechał do garażu i zakarkował auto. Chciałam wysiąść, ale drzwi były zablokowane. Matt wyszedł z auta i sam mi je otworzył. Widać, że na prawdę się boi, że mu ucieknę. Gdy wysiadłam z auta, Matt złapał mnie za rękę. Iskierki przeskoczyły między naszymi ciałami, co było bardzo przyjemne, ale mimo wszystko starałam się wyrwać rękę z jego uścisku. W końcu jestem na niego zła. Nie będę mu w każdej rzeczy ustępować. Alfa warknął i puścił moją rękę. Myślałam, że da mi spokój, ale on miał inne plany. Położył rękę na mojej talii i przyciągnął do siebie. Te teraz byłam jeszcze bliżej niego. Chciałam się odsunąć, ale jego uścisk był zbyt mocny, a gdy zauważył, że chcę się wyrwać, wzmocnił go.

- Boli - jęknęłam, gdy poczułam jego palce wbijające się i moją talię. Matt poluźnił uścisk i zaczął masować kciukiem miejsce, które mnie bolało. Jego dotyk działa cuda i po chwili już mnie nic nie bolało.

Z garażu skierowaliśmy się do windy i pojechaliśmy na najwyższe piętro. Gdy winda się otworzyła zobaczylam coś w stylu przed pokoju, w którym siedziała pewnie sekretarka Matta. Była to piękna ruda dziewczyna. Poczułam lekką zazdrość. Nie podobało mi się to, że Matt ma na codzień z nią do czynienia.

Biuro Alfy było położone na przeciwko windy. Weszliśmy do biura. Wyglądało ono prawie tak samo jak to w jego domu, tylko było większe. Na ścianie zauważyłam oprawiony w ramkę rysunek wilka, który narysowałam w lesie. Usmiechnęłam się. Matt posadził mnie na kanapie i podszedł do biurka. Wyciągnął coś z szuflady i wrócił do mnie. Dopiero teraz zorientowałam się, że są to kajdanki.

- Daj rękę - powiedział Matt, a ja pokręciłam przecząco głową. Chłopak westchnął zirytowany, po czym złapał mnie za rękę i przykół do kanapy. Chciałam wyrwać nadgarstek z kajdanek - Nie szarp się. Jak zrobisz sobie jakieś rany, nie uleczę ich. Będziesz musiała czekać, aż same się zagoją i uwierz mi, nie będzie to przyjemne.

- Nie wyrywałabym się, gdybyś mnie nie skuwał! Nie jestem psem! - podniosłam głos - Poza tym jesteśmy w twoim biurze. Jak miałabym uciec, jak tu będziesz?

- Przezorny zawsze ubezpieczony - powiedział - Wiem, że będziesz próbować. Wolę się ubezpieczyć, że nie uciekniesz. I przyzwyczaj się do tego, bo tak będą wyglądać twoje kolejne dni jak nie tygodnie.

- Nie możesz tego zrobić! - krzyknęłam zła

- Skarbie, ja wszystko mogę - odparł z pewnym siebie uśmiechem - Masz coś jeszcze do powiedzenia?

- Tak! Nienawidzę cię!

I co sądzicie? Rozdziały będą pojawiały się co kilka dni. Postaram sie je dodawać jak najszybciej, ale jestem na wakacjach i nie zawsze mam czas pisać.
~ Karo

Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz