Rozdział 15

1.2K 83 20
                                    

Mijały dni a policja nadal nie ustaliła kto zamordował Josha. Dobrze że przynajmniej mogę go już pochować. Dlatego zjechała się połowa rodziny. Moi rodzice, teściowa, wujkowie, dawni znajomi i inni.

- Jak się czujesz, kochanie? - spytała moja mama

- A jak mogę się czuć? - zaszlochałam - dzieci ciągle płaczą, Kate od śmierci Josha prawie w ogóle nie śpi. Leo cały czas przesiaduje u Paris, bo w domu kojarzy mu się tylko Josh. Mam tego dość.

- Nie płacz kochanie. Wszystko się z czasem ułoży - mówiła, przytulając mnie. Tak mi jej brakowało przez ten czas. Nie widziałam jej z kilka lat. Ostatni raz widziałam się z mamą na chrzcie Katie - a może przeprowadzisz się z powrotem do Londynu?

- Za dużo chaosu. Wolę zostać tutaj. Dzieci się już przyzwyczaiły do klimatu, mają przyjaciół.

- Pamiętaj że zawsze u nas drzwi są dla Ciebie i dzieci otwarte.

- Wiem mamo. Dziękuję.

- Chyba czas już jechać - powiedział mój tata - jest już późno.

- Tak. Powinniśmy jechać. Dzieci, chodźcie!

Wszyscy opuścili nasz dom i ruszyli do pobliskiego kościoła. Cały kościół był zapełniony, pojawiła się cała rodzina, wszyscy znajomi. Nawet pojawił się Zayn z Paris oraz Louis.

Czy byłam gotowa pochować swojego męża? Chyba żadna kobieta nie jest przygotowana na takie coś.

⚫⚫⚫
Po odprawionej żałobnej mszy i pochowaniu mojego męża znów wszyscy spotkaliśmy się w domu. Posiedzieliśmy, powspominaliśmy. Było sympatycznie, ale nie miło.

Dzieci siedzieli koło siebie przez cały czas i przytulali się do siebie. Byli strasznie przygnębieni.

- Mamo!

- Co się stało Leo?

- Dziś jest sobota, prawda?

- Tak.

- Właśnie! Pomimo że był dziś pogrzeb to Paris ma urodziny - rzeczywiście! Na śmierć zapomniałam! Przecież miało być u nas zorganizowane przyjęcie urodzinowe, ale że wyszło jak wyszło niestety się nie odbyło - a ja nawet nie mam dla niej prezentu.

- Prezent nie jest najważniejszy kochanie. Najważniejsza jest pamięć. Złóż jej życzenia, a jutro pojedziemy do sklepu i coś kupimy.

- Dobrze mamo.

- Alex?

- Louis. Cieszę sie że jesteś - powiedziałam i przytuliłam, byłego męża

- Jak się czujesz?

- Kiepsko. Ale rodzice zostają na noc oraz pani Tessa, więc może humor mi się trochę polepszy.

- Mam nadzieję.

- Louis. Czy widziałeś na cmentarzu dwoje ludzi? Kobietę i chłopaka może trochę starszego od Leo?

- Widziałem. A czemu o nich pytasz?

- Bo to byli nieznani ludzie. Nikt ich nie znał nawet i ja widziałam ich po raz pierwszy w życiu.

- Dziwne. A nie był to nikt z biura?

- Nie. Kojarzę osoby z jego pracy a ich ani trochę. Zresztą wątpię żeby tak młody chłopak mógł już pracować.

- Nie zamartwiaj się teraz tym. Chodźmy do dzieci, trochę towarzystwa im się przyda.

- Masz rację.

Resztę popołudnia minęła szybko. Goście opuścili dom, a rodzice i pani Tessa tak jak ich prosiłam zostali...

- Nadal nie wiadomo kto mógł zrobić tak okropną rzecz? - spytała Tessa. Dzieci położyły się już spać a my w czwórkę rozmawiamy

- Nie wciąż szukają winnego. Choć zastanawiam się kim była ta kobieta i chłopak na cmentarzu.

- Też ich zauważyłaś? - kiwnęłam głową - zdziwiło mnie to że ta kobieta płakała, a chłopak stał jak słup i w ogóle był niewzruszony.

- Jak dla mnie córeczko powinnaś powiedzieć o tym policji. Nikt nie znał tych osób a oni pojawili się na pogrzebie.

- Tata ma rację.

- Dobrze. Jutro zadzwonię do komisarza i mu o tym powiem.

- Mamo - usłyszeliśmy cichy głosik Katie

- Znowu nie możesz spać? - kiwnęła główką - zrobić ci kakao?

- Tak.

- Chodź do babci skarbie - to było niepokojące. Pomimo tego że lekarz przepisał Katie środki nasenne to i tak Katie nie może spać. Pani psycholog powiedziała że jest to spowodowane straceniem bliskiej osoby i że z czasem wszystko wróci do normy. Mam taką nadzieję

- Proszę. Wypij kakao a potem pójdziemy do pokoju, poczytam ci bajeczke i może jakoś zaśniesz.

- Dobrze mamo.

⚫⚫⚫
Niestety noc znów była nieprzespana. Katie spała może z godzinę przez całą noc. Do rana zadała chyba mi z tysiąc pytań, między innymi gdzie jest teraz tatuś i czy jest mu tam dobrze...

- Mamo pamiętasz że mamy jechać kupić prezent Paris?

- Tak. Pamiętam.

- Alex! Twój telefon dzwoni! - krzyknęła moja mama. Szybkogo znalazłam i odebrałam. Był to komisarz

- Witam pani Devine. Znaleźliśmy osobę, która zabiła pani męża.

- Kto to?!

- Będzie pani na pewno zdziwiona...

- Ja nic nie zrobiłem! - czy to Louis?

- Proszę się uspokoić! Proszę przyjechać.

- Już jadę.

- Co się stało?

- Muszę jechać na komisariat. Wszystko wam opowiem jak wrócę! - powiedziałam i jak piorun wybiegłam z domu.

Nie wiem czy mi się zdawało czy nie, ale tak jakbym słyszała głos Louisa. Ale przecież to niemożliwe! Nie zrobiłby tego.

Po kilkunastu minutach dotarłam na posterunek...

- Dzień dobry.

- Witam! Proszę za mną.

- Przecież mówię że to nie ja! - znów usłyszałam ten głos. Taki sam, jak głos Louisa. Chyba mam paranoje! - ile razy mam jeszcze wam to mówić!

- Proszę wejść - weszłam i znieruchomiałam. Jednak nie miałam paranoi! To był Louis!

- Louis?

- Alex, ja...

- Wszystkie dowody kierują właśnie na Pana. Zazdrość, nienawiść, dna za paznokciami.

- To jest jakiejś chore! Chyba im nie wierzysz Alex?

- Ja..., ja nie wiem.

- Alex...

- Przepraszam! - powiedziałam i szybko wybiegłam z budynku.

Nie mogłam uwierzyć w to czego się dowiedziałam. Czy Louis byłby w stanie to zrobić?

♥♥♥
Drama Time! 😢
Wierzycie że zrobił to właśnie Louis?

My life - NOW! ✔ (ZAKOŃCZONE - DO KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz