Mijały dni a policja nadal nie ustaliła kto zamordował Josha. Dobrze że przynajmniej mogę go już pochować. Dlatego zjechała się połowa rodziny. Moi rodzice, teściowa, wujkowie, dawni znajomi i inni.
- Jak się czujesz, kochanie? - spytała moja mama
- A jak mogę się czuć? - zaszlochałam - dzieci ciągle płaczą, Kate od śmierci Josha prawie w ogóle nie śpi. Leo cały czas przesiaduje u Paris, bo w domu kojarzy mu się tylko Josh. Mam tego dość.
- Nie płacz kochanie. Wszystko się z czasem ułoży - mówiła, przytulając mnie. Tak mi jej brakowało przez ten czas. Nie widziałam jej z kilka lat. Ostatni raz widziałam się z mamą na chrzcie Katie - a może przeprowadzisz się z powrotem do Londynu?
- Za dużo chaosu. Wolę zostać tutaj. Dzieci się już przyzwyczaiły do klimatu, mają przyjaciół.
- Pamiętaj że zawsze u nas drzwi są dla Ciebie i dzieci otwarte.
- Wiem mamo. Dziękuję.
- Chyba czas już jechać - powiedział mój tata - jest już późno.
- Tak. Powinniśmy jechać. Dzieci, chodźcie!
Wszyscy opuścili nasz dom i ruszyli do pobliskiego kościoła. Cały kościół był zapełniony, pojawiła się cała rodzina, wszyscy znajomi. Nawet pojawił się Zayn z Paris oraz Louis.
Czy byłam gotowa pochować swojego męża? Chyba żadna kobieta nie jest przygotowana na takie coś.
⚫⚫⚫
Po odprawionej żałobnej mszy i pochowaniu mojego męża znów wszyscy spotkaliśmy się w domu. Posiedzieliśmy, powspominaliśmy. Było sympatycznie, ale nie miło.Dzieci siedzieli koło siebie przez cały czas i przytulali się do siebie. Byli strasznie przygnębieni.
- Mamo!
- Co się stało Leo?
- Dziś jest sobota, prawda?
- Tak.
- Właśnie! Pomimo że był dziś pogrzeb to Paris ma urodziny - rzeczywiście! Na śmierć zapomniałam! Przecież miało być u nas zorganizowane przyjęcie urodzinowe, ale że wyszło jak wyszło niestety się nie odbyło - a ja nawet nie mam dla niej prezentu.
- Prezent nie jest najważniejszy kochanie. Najważniejsza jest pamięć. Złóż jej życzenia, a jutro pojedziemy do sklepu i coś kupimy.
- Dobrze mamo.
- Alex?
- Louis. Cieszę sie że jesteś - powiedziałam i przytuliłam, byłego męża
- Jak się czujesz?
- Kiepsko. Ale rodzice zostają na noc oraz pani Tessa, więc może humor mi się trochę polepszy.
- Mam nadzieję.
- Louis. Czy widziałeś na cmentarzu dwoje ludzi? Kobietę i chłopaka może trochę starszego od Leo?
- Widziałem. A czemu o nich pytasz?
- Bo to byli nieznani ludzie. Nikt ich nie znał nawet i ja widziałam ich po raz pierwszy w życiu.
- Dziwne. A nie był to nikt z biura?
- Nie. Kojarzę osoby z jego pracy a ich ani trochę. Zresztą wątpię żeby tak młody chłopak mógł już pracować.
- Nie zamartwiaj się teraz tym. Chodźmy do dzieci, trochę towarzystwa im się przyda.
- Masz rację.
Resztę popołudnia minęła szybko. Goście opuścili dom, a rodzice i pani Tessa tak jak ich prosiłam zostali...
- Nadal nie wiadomo kto mógł zrobić tak okropną rzecz? - spytała Tessa. Dzieci położyły się już spać a my w czwórkę rozmawiamy
- Nie wciąż szukają winnego. Choć zastanawiam się kim była ta kobieta i chłopak na cmentarzu.
- Też ich zauważyłaś? - kiwnęłam głową - zdziwiło mnie to że ta kobieta płakała, a chłopak stał jak słup i w ogóle był niewzruszony.
- Jak dla mnie córeczko powinnaś powiedzieć o tym policji. Nikt nie znał tych osób a oni pojawili się na pogrzebie.
- Tata ma rację.
- Dobrze. Jutro zadzwonię do komisarza i mu o tym powiem.
- Mamo - usłyszeliśmy cichy głosik Katie
- Znowu nie możesz spać? - kiwnęła główką - zrobić ci kakao?
- Tak.
- Chodź do babci skarbie - to było niepokojące. Pomimo tego że lekarz przepisał Katie środki nasenne to i tak Katie nie może spać. Pani psycholog powiedziała że jest to spowodowane straceniem bliskiej osoby i że z czasem wszystko wróci do normy. Mam taką nadzieję
- Proszę. Wypij kakao a potem pójdziemy do pokoju, poczytam ci bajeczke i może jakoś zaśniesz.
- Dobrze mamo.
⚫⚫⚫
Niestety noc znów była nieprzespana. Katie spała może z godzinę przez całą noc. Do rana zadała chyba mi z tysiąc pytań, między innymi gdzie jest teraz tatuś i czy jest mu tam dobrze...- Mamo pamiętasz że mamy jechać kupić prezent Paris?
- Tak. Pamiętam.
- Alex! Twój telefon dzwoni! - krzyknęła moja mama. Szybkogo znalazłam i odebrałam. Był to komisarz
- Witam pani Devine. Znaleźliśmy osobę, która zabiła pani męża.
- Kto to?!
- Będzie pani na pewno zdziwiona...
- Ja nic nie zrobiłem! - czy to Louis?
- Proszę się uspokoić! Proszę przyjechać.
- Już jadę.
- Co się stało?
- Muszę jechać na komisariat. Wszystko wam opowiem jak wrócę! - powiedziałam i jak piorun wybiegłam z domu.
Nie wiem czy mi się zdawało czy nie, ale tak jakbym słyszała głos Louisa. Ale przecież to niemożliwe! Nie zrobiłby tego.
Po kilkunastu minutach dotarłam na posterunek...
- Dzień dobry.
- Witam! Proszę za mną.
- Przecież mówię że to nie ja! - znów usłyszałam ten głos. Taki sam, jak głos Louisa. Chyba mam paranoje! - ile razy mam jeszcze wam to mówić!
- Proszę wejść - weszłam i znieruchomiałam. Jednak nie miałam paranoi! To był Louis!
- Louis?
- Alex, ja...
- Wszystkie dowody kierują właśnie na Pana. Zazdrość, nienawiść, dna za paznokciami.
- To jest jakiejś chore! Chyba im nie wierzysz Alex?
- Ja..., ja nie wiem.
- Alex...
- Przepraszam! - powiedziałam i szybko wybiegłam z budynku.
Nie mogłam uwierzyć w to czego się dowiedziałam. Czy Louis byłby w stanie to zrobić?
♥♥♥
Drama Time! 😢
Wierzycie że zrobił to właśnie Louis?
CZYTASZ
My life - NOW! ✔ (ZAKOŃCZONE - DO KOREKTY)
FanficCzwarta i ostatnia część losów Louisa i Alex. Pełna namiętności, miłości, kłamstw i zdrad historia. Co się stanie, gdy po dziesięciu latach przypadkiem na swej drodze stanie sobie dwójka dawnych małżonków? O tym dowiecie się czytając to opowiadanie...