Rozdział II

66 7 3
                                    


                                                                     James                                      

    Pierwsza reaguje dziewczyna, której wcześniej nie zauważyłem. Jest wysoka, ale drobnej budowy z krótkimi, brązowymi włosami obciętymi „na chłopaka". Jej glany uderzają mocno o podłogę, kiedy rozpycha ludzi na boki i dopada do Mackenzie, aby ją odciągnąć. Z twarzy nastolatki znika złość, a oczy jeszcze przed chwilą pełne tylu emocji stają się na chwilę puste. Potem pojawia się w nich strach i jakby obrzydzenie tym, co przed chwilą się tu wydarzyło.

    - Cassie! - krzyczy Natalie, w której głosie wyraźnie daje się słyszeć panikę, po czym przypada do swojej przyjaciółki – Nic ci się nie stało?!

    Po chwili z szoku otrząsa się też Olivier, który pochyla się nad dziewczynami. Ja ciągle stoję na swoim miejscu, niepewny tego, co powinienem teraz zrobić. Podczas gdy moi znajomi pochylają się nad leżącą dziewczyną, ja stoję jak kołek w tym samym miejscu. Nie wiem czym konkretnie Cassidy naraziła się Mackenzie, ale wiem że Cass często jest wyniosła, chłodna i nieprzyjemna. Sam niespecjalnie za nią przepadam, i z wzajemnością. Dlatego najchętniej pogratulowałbym Mackenzie nokautu, ale to raczej nie przypadnie do gustu Natalie i Olivierowi. Zastanawiając się nad swoimi opcjami, napotykam wzrok Mackenzie, która chyba jeszcze nie doszła do siebie. W tej samej chwili dziewczyna spuszcza wzrok, potrząsa głową i próbuje przepchnąć się do wyjścia. Niestety w połowie drogi zatrzymuje ją ochroniarz, który wyrzuca ją z budynku.

                                                                          ***

                                                            Mackenzie

    Siedząc w policyjnym samochodzie, wymieniam błędy, które popełniłam tej nocy. Miałam się zrelaksować i po prostu dobrze  bawić, tak jak reszta osób w klubie. I na początku rzeczywiście tak było. Potem zobaczyłam Cassidy. I być może, gdybym w tamtym momencie szybko odwróciła głowę, wszystko skończyłoby się inaczej. Tylko, jak łatwo się domyślić, nie odwróciłam w porę głowy. I zobaczyłam to, co tak bardzo wyprowadziło mnie z równowagi.

Teraz w drodze na posterunek, z którego mają odebrać mnie rodzice, myślę sobie, że w zasadzie nie powinnam być tak zaskoczona tym, co zobaczyłam. Każdy w szkole wie, że Cassidy i Olivier lubią swoje towarzystwo. Niektórzy obstają przy tym, że są parą, ale lepiej poinformowani wiedzą, że żadne z nich nie jest zainteresowane związkiem na wyłączność. Zarówno ona, jak i on wolą podbudowywać swoje, już i tak duże, ego umawiając się na wiele randek, z wieloma osobami. Jednak to, co  zobaczyłam w klubie całkowicie wyprowadziło mnie z równowagi. Rytm w jaki ich ciała ocierały się o siebie, to w jaki sposób na siebie patrzyli. Ten widok sprawił, że krew w moim ciele zagotowała się z wściekłości. I nie ważne, jak bardzo starałam się nie zwracać na nich uwagi, obraz powracał do mojej głowy przez blisko trzydzieści minut, nie dając o sobie zapomnieć i wprowadzając mnie w co raz to większą wściekłość i dezorientację. Tak właśnie. Dezorientację. Uczucie, które co raz częściej towarzyszy mi, gdy na korytarzu mijam Cassidy i jej świtę. Nie rozumiem, jak można być tak gruboskórnym i okrutnym jak ta dziewczyna. Często łapię się na tym, że siedząc na stołówce obeserwuję i staram się ją zrozumieć, albo chociaż przez sekundę widzieć w niej to,  co inni w niej widzą. I jakoś nigdy mi się to nie udaje.

Więc, żeby przepędzić podobne rozmyślania i wściekłość, postanowiłam zamówić sobie drinka. Ewentualnie dwa albo cztery, gdyby okazało się, że ten pierwszy nie spełnia swojej roli. Niestety, to także nie był najlepszy pomysł, o czym uprzedziła mnie Erica, przypominając o tym, iż alkohol sprawia, że staję się, lekko mówiąc, troszkę nerwowa. Niestety, któryś drink z kolei sprawił, że straciłam nad sobą wszelką kontrolę.

Kiedy nas opuściliście...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz