Rozdział IV

50 5 1
                                    

James

Czemu ja to zaproponowałem? Nie mogłem poprostu pożegnać się, wsiąść samemu do samochodu i odjechać?

Oczywiście, że nie.  Musiałem na siłę komplikować sobie życie.

Przez pierwsze dziesięć minut panuje cisza zakłócana tylko przez radio. Potem też nie jest dużo lepiej. Jest jej trudno nawiązać ze mną jakąkolwiek rozmowę. Mimo to, nie poddaje się. Mackenzie podczas naszej podróży do Rosehill co jakiś czas podrzuca jakiś temat w nadziei, że ja zechcę go rozwinąć.

Po blisko piętnastu minutach ciszy,  gwałtownie przycisza radio i odwraca głowę w moją stronę.

- James, czemu w ogóle chodzisz na te spotkania u Earla? - zadaje pytanie spokojnym głosem, chociaż wiem, że długo z nim zwlekała.

Trudno mi mówić o mamie. Przez wiele lat ona i Olivier byli jedynymi bliskimi mi ludźmi, więc jest mi ciężko pogodzić się z jej stratą. Nie mówiąc już o tym, że Mackenzie to dziewczyna, którą tak naprawdę dopiero poznałem i nie wydaje się być odpowiednią osobą do zwierzeń.

Postanawiam więc odpowiedzieć, nie udzielając tak naprawdę odpowiedzi.

- Z tego samego powodu, dla którego ty się na nie zapisałaś - odpowiadam mając nadzieję, że przestanie drążyć temat.

- Ciebie też zmusili do tego rodzice, bo pijany rzuciłeś się na jakąś laskę w klubie, co skutkowało kolejnym w tym roku aresztowaniem? - pyta sarkastycznie.

Odpowiada jej kolejna minuta niezręcznej ciszy.

- Och, daj spokój James. Nie sądzisz, że byłoby bardziej fair, gdybym teraz poznała twoją historię? - pyta po chwili.

- Tylko że, ja nic nie wiem o tobie, ani o twojej historii.

- Odpuść sobie. Oboje wiemy, że przed chwilą skłamałeś.

Mackenzie miała rację. Ona i jej siostra były popularne i całkiem lubiane, a po śmierci Mii miasto huczało od plotek i spekulacji. Nie wiedziałem wszystkiego o historii Mackenzie, ale wystarczjąco, nawet bez jej wyznania na spotkaniu u Earla.

- Moja mama zmarła pół roku temu na białaczkę - mówię po paru minutach ciszy.

- Przykro mi - odpowiada na to, tak jak każda osoba przed nią. Z jedną różnicą. Poświęcam dosłownie moment, aby spojrzeć na jej twarz. Jest poważna, ale nie widzę na niej współczucia. Widzę zrozumienie. Mackenzie tak samo jak ja, doświadczyła cierpienia i straty najbliższej osoby.

Uzmysławiam sobie też inną rzecz. Dziewczyna nie zastanawiała się długo nad odpowiedzią, tak jak niektórzy. Wie, że bólu nie złagodzą żadne pocieszające frazesy.

- Mogę teraz ja zadać pytanie tobie?

- Pewnie - odpowiada jakby nie miała nic do ukrycia.

- Tak właściwie, to czemu rzuciłaś się z pięściami na Cassidy? - Widzę, że nie podoba jej się, że o to pytam. Nie odpowiada od razu, widocznie zastanawia się nad wiarygodnym kłamstwem.

Wcale nie oczekuję od niej szczerości.

- Ty pewnie już masz jakąś teorię na ten temat? - Na potwierdzenie kiwam niepewnie głową. - Mogę ją usłyszeć?

Nie jestem pewny, czy to bezpieczne, ale i tak mówię.

- Moim zdaniem byłaś zazdrosna o Oliviera. Pewnie spotkaliście się przypadkiem na jakiejś domówce, flirtowaliście ze sobą, może nawet doszło do czegoś pomiędzy wami i zrobiłaś sobie nadzieję. Cassidy też tak myśli - wypalam bez zastanowienia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 09, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kiedy nas opuściliście...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz