Rozdział 5

198 11 1
                                    

Następnego dnia kiedy wracałam z pracy spotkałam tego samego chłopaka co wczoraj mnie uratował i na którego w sumie wpadłam :
-Moge podejść bez strachu kelnereczko że na mnie coś wylejesz lub wpadniesz ?-powiedział chłopak.
-Spokojnie Królu Pawiu.-odpowiedziałam.
-Czemu Król Paw?Nie jestem zwierzęciem.
-Bo jesteś zarozumiały jak on-wytłumaczyłam .
-Ale ten "Król Paw"ma coś co poprawi ci humor...-zaczął mówić
-Co takiego?
Po czym dał mi mój wisiorek (taki księżyc)
-To mój wisiorek...
-Tak.-potwierdził.
-Nie przedstawiłem się wczoraj-dokończył.-Jestem Matteo Balsano-Powiedział i podał mi rękę.
-Matteo Król Paw Balsano-poprawiłam go.
-Masz jakieś palny na dziś kelnereczko?-spytał.
-Mam.Ale nie powinieneś spytać oto swojej dziewczyny?-powiedziałam.
-O patrz właśnie idzie.-dodałam po chwili.
Gdy chłopak się obrócił by się upewnić ja poszłam.
*Przed moim domem*
Kiedy zauważyłam moich rodziców z walizkami od razu do nich podbiegłam:
-Mówiłam że nie chce się stąd wyprowadzać.-powiedziałam.
-Tak,ale jak nie przyjeliśmy oferty pani Sharon to nas zwolniła...
-Zwolniła ?!-nie mogłam uwierzyć .
-Mamo...Tato...nie chce żebyście przeze mnie stracili prace...Przeprowadźmy się tam!-dokończyłam.
-Na prawdę Luna!?-Upewniała się mama.
-Tak.
Po czym poszłam z rodzicami poinformować Panią Sharon,że przyjmujemy jej ofertę i dokońca się spakować ...Najgorsza będzie teraz rozmowa z Simonem....
#Luna

Soy Luna ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz