Prolog

211 10 3
                                    

Selena POV

Czy to możliwe, aby wszystko w końcu zaczęło się układać? Już od czternastu miesięcy mieszkałam z Jennifer, która była moją dwunastą rodziną zastępczą. Wiem, to sporo. Kiedy przyprowadziła mnie do swojego mieszkania, nie wierzyłam, że zostanę tam na dłużej. Myślałam, że odda mnie tak jak inni, ale ona naprawdę była tam dla mnie. Miałyśmy świetne relacje, a Jenny traktowała mnie jak własną córkę. Dzięki niej poczułam, że mogę poznać na nowo miłość rodzicielską. Była moją bohaterką.

Tego ranka obudziły mnie promienie słoneczne, nieśmiało opadające na moją pogrążoną w śnie twarz. To mogło oznaczać tyle, że czas już wstać albo po prostu zacząć zasuwać na noc rolety. Postanowiłam zerknąć na zegar, by wiedzieć ile czasu mi jeszcze zostało. Siódma. Nie miałam go zbyt wiele. Przeciągnęłam się leniwie i powoli ruszyłam w stronę łazienki, która, na moje szczęście, w tej chwili była wolna. Umyłam twarz i wyszczotkowałam zęby, myśląc o Justinie. Okej, wyglądałam jak idiotka, myjąc zęby i szczerząc się do lusterka. Kochałam go, bo jak inaczej to wyjaśnić? Każdą wolną chwilę chciałam poświecić jego osobie. Czy to już obsesja?

W szkole byłam na czas, Jennifer zawsze potrafiła o to zadbać, była naprawdę fantastyczną mamą zastępczą. Miałam nadzieję, że w najbliższym czasie dojdzie do mojej adopcji. Nie chciałam szukać kolejnego domu, kiedy w tym czułam się dobrze. To było moje miejsce na ziemi. Po dzwonku ruszyłam do swojej szafki, która na moje nieszczęście znów się zacięła. Co z nią było nie tak? Szarpnęłam za drzwiczki, jednak ta ani drgnęła. Po chwili moja ręka uderzała w nią, bez większego skutku.
- Hej, hej! W czym zawiniła ta biedna szafka? - usłyszałam lekko ochrypły głos Justina. To chyba oczywiste, że na mojej twarzy od razu rozciągnął się szeroki uśmiech.
- Po prostu znów się zacięła, ale skoro już tutaj jesteś możesz zostać moim bohaterem. - zaśmiałam się, puszczając mu oczko. Oczywiście nie musiałam dwa razy powtarzać, a Bieber stał już przy mojej szafce, mocując się z nią. Po kilku minutach udało mu się, a ja wzięłam potrzebne zeszyty. Ta lekcja nie była zbyt ciekawa, dlatego pozwoliłam sobie na rozmowy z Demi, która była moją najlepszą przyjaciółką w tej szkole i poza nią. Chciała, bym pomogła jej dziś kupić prezent urodzinowy dla Ariany, która w ten weekend kończyła swoje osiemnaste urodziny. Spojrzałam na nią z lekkim zakłopotaniem. Miałam dziś rocznicę z Justinem i umówiliśmy się po szkole, dlatego musiałam jej odmówić. Nie była na mnie zła, rozumiała to i byłam jej za to cholernie wdzięczna.

Właściwe dzień w szkole minął nam dość szybko, a kiedy wszystkie lekcje dobiegły końca, upewniłam się, że Jennifer wie o tym, że dzisiaj wrócę do domu później. Nie miała nic przeciwko, należała do tych bardziej wyluzowanych mam. Kiedy skończyłam z nią rozmawiać, Justin był już przy mnie.
- Pomyślałem, że masz ochotę na małą przejażdżkę. - uśmiechnął się do mnie, wskazując na swój motor stojący kilka metrów dalej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo! - zawołałam, biegnąc w stronę maszyny. - Dokąd mnie zabierasz? - dopytywałam, patrząc na rozbawionego chłopaka.
- To będzie niespodzianka. - uśmiechnął się tajemniczo. Już wtedy wiedziałam, że nic więcej z niego nie wycisnę. Wsiadłam więc na jego czarny motor i pozwoliłam by wywiózł mnie w nieznane. Jechaliśmy dość długo, a ja ten czas spędziłam na wtulaniu się w niego. To nie tak, że się bałam. Ja po prostu chciałam być jak najbliżej niego i czuć jego zapach. To on od jakiegoś roku był moim największym uzależnieniem. Nie potrzebowałam alkoholu, fajek czy dragów. Miałam go. Wiem, że to może zabrzmieć naprawdę zabawnie, ale tak właśnie było. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, moim oczom ukazał się śliczny, drewniany domek stojący około dwudziestu metrów od jeziora.
- Żartujesz, prawda? - zapytałam, nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Był niesamowity.
- Nie, to nasz dzień kochanie. Jenny pozwoliła nam zostać tu na weekend.
- Rozmawiałeś o tym z moją mamą? Jesteś niemożliwy! - zawołałam pełna entuzjazmu. - Kocham cię, wiesz? - zapytałam, schodząc z motocyklu i podchodząc do niego bliżej. Powoli splotłam ręce za jego szyją.
- Ja ciebie też cholernie kocham, Sel. - szepnął, całując mnie w czoło i oplatając swoje dłonie wokół mojej talii.

My last chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz