Rozdział II

63 6 0
                                    

Selena POV

Koło godziny dziewiętnastej Harry wysłał mi kolejną wiadomość. Ta zawierała jego adres, pod który wraz z Rossem się udałam. Kiedy dotarliśmy na miejsce impreza trwała w najlepsze. Ludzie z mojej szkoły byli nieźle wstawieni i wtedy zobaczyłam tę cukrową laleczkę. Czego ode mnie chciała? Nie miałam najmniejszego pojęcia. Ross od razu skierował się do kuchni po jakiś alkohol. Dlaczego mnie to nie dziwiło? Postanowiłam przejść się i obejrzeć dom.

- Jednak przyszłaś bez chłopaka? - usłyszałam ochrypły szept tuż przy moim uchu.

- Nie, jest w kuchni i prawdopodobnie pozbawia cię zapasów - wzruszyłam lekko ramionami. 

- W takim razie ja pozbawię go jednego z tańców z tobą. Dasz się porwać? - zapytał i nie czekając na moją odpowiedź zaprowadził nas na środek parkietu.

- Chyba nie mam innego wyboru - mruknęłam, lekko się przy tym śmiejąc.

Muszę przyznać, że chłopak całkiem nieźle się ruszał i tańczyło mi się z nim naprawdę przyjemne. W pewnej chwili usłyszałam swoje imię i odsunęłam się od niego. Co do cholery robiła tutaj Ariana? Myślałam, że zerwałam kontakty z każdym z tamtej szkoły. Niespodzianka, jednak nie. Jak widać przeszłość uwielbiała się nade mną pastwić.

- Nie sądziłam, że cię tutaj spotkam! - pisnęła mi do ucha.

- Um, taa też miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie  - westchnęłam, obserwując jej ubiór, który odsłaniał zbyt wiele. 

- Wiem, że ta cala akcja z Taylor sporo zmieniła, ale kochana nigdy nie wierzyłam w to, że jest taką dobrą przyjaciółką jaką z siebie robiła - przyznała. Nie wiem, dlaczego, ale jej słowa mnie rozbawiły. Spędziłyśmy sporą część imprezy na plotkach, a ja powiedziałam jej o moim małym kłamstwie dotyczącym osoby Rossa. Ją również bawiła ta sytuacja. Niestety wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli, kiedy blondyn zaczął przesadzać z panienkami. Kazałam mu wrócić do domu i na moje szczęście mnie posłuchał. 

W chwili, w której wracałam do środka domu zaczepił mnie jakiś blondyn. Wydawał się być naprawdę nieźle wstawiony.

- Heeej, tyy jesteś Seeelena? - zaczął przeciągać. Po jego akcencie mogłam wywnioskować, że jest Irlandczykiem.

- Tak,a ty jesteś nieźle zalany - zaśmiałam się, widząc jak marszczy brwi.

- Właściwie to jestem Niall - uśmiechnął się, podając mi swoją dłoń.

- Selena, ale to już zdaje się, że wiesz - uścisnęłam lekko jego rękę.

- Styles cie szuka - poinformował mnie.

- Styles? - powtórzyłam nie do końca wiedząc o kogo chodzi.

- Harry? Gospodarz? Taki lokowaty stworek, mój kumpel tak przy okazji - zaczął wyjaśniać.

- Um, okej, Gdzie jest?

- W swoi pokoju, na górze, na końcu korytarza - poinstruował mnie. Podziękowałam mu za informacje i nie wiadomo dlaczego ruszyłam w stronę schodów. Ludzie byli już nieźle wstawieni, ale cóż się dziwić, był już środek nocy. Powoli wchodziłam po schodach starając się nie zdeptać śpiących czy siedzących tam ludzi. Na górze było ciszej niż na dole, a ja zmierzałam wprost do pokoju Stylesa. Co mną kierowało? Nie mam pojęcia. Zapukałam do drzwi, po czym je otworzyłam. Chłopak siedział na łóżku.

- Podobno mnie szukałeś - powiedziałam, wchodząc do środka. Harry podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się.

- Myślałem, że ci się nie podobam - powiedział, wstając. Zignorowałam go - A tu proszę, jesteś - poszerzył uśmiech.

- Nie wyobrażaj sobie za dużo, nie zamierzam myśleć poważnie o kimś kogo nazywają lokowatym stworem - zaśmiałam się

- Horan, idiota - mruknął, podchodząc do mnie - Zatańcz ze mną, Gomez.

Po tych słowach podszedł do mnie i zaczął powoli kołysać nas w takt piosenki, której wcześniej nie zauważyłam. Brunet pachniał tytoniem i alkoholem, ale wszystko zwieńczał zapach jego perfum. Podobał mi się, ale nie rozumiałam tego co działo się między nami w tej chwili. Kiedy próbował mnie pocałować odsunęłam się i wyszłam z jego pokoju. Co on sobie wyobrażał? Schodziłam po schodach dużo szybciej niż wchodziłam jakieś pól godziny temu. Nie uszło to uwadze Irlandczyka, który złapał mnie za nadgarstek w celu zatrzymania mnie.

- Nie radzę, ostatnim razem, kiedy ktoś złapał mnie w ten sposób, złamałam mu nos - oznajmiłam, a blondyn niemal natychmiast puścił moją rękę.

- Um, okej. No, ale chyba możemy pogadać? - zapytał z lekkim zawahaniem. Nie za bardzo podobała mi się jego propozycja, ale zgodziłam się pogadać z nim w drodze powrotnej do domu. Opowiedziałam mu o tym co się zdarzyło na górze, a chłopak wyjaśnił mi, że Harry już taki jest. To jednak nie bardzo mnie przekonywało. Nie bez powodu zaprosił mnie do swojego pokoju w trakcie imprezy. Może liczył na coś więcej? Kiedy byliśmy już pod moim domem uśmiechnęłam się do chłopaka. Był naprawdę uroczą osobą. Pożegnałam się z nim muskając lekko jego policzek i weszłam do środka. Było ciemno co mogło oznaczać, że Jennifer już spała. Mam szczęście, bo obejdzie się bez zbędnych wywiadów. Powoli otworzyłam drzwi od swojego pokoju.

- Chyba pomyliłaś blondynów - usłyszałam głos Rossa. Co zrobić, że jedyne co przyszło mi do głowy to prychnięcie. 

- Chyba nie jesteś zazdrosny? - zapytałam, marszcząc lekko brwi.

- Mam powód? - podszedł do mnie bliżej.

- Nie, a wiesz dlaczego? - dopytywałam, przyglądając mu się dokładniej - Nic między nami nie ma i nie będzie - oznajmiłam, wchodząc do pokoju. Zaskoczył mnie, kiedy wszedł do niego za mną - Chyba pomyliłeś pokoje - mruknęłam. 

- Chyba coś mi się należy za to udawanie? - na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech. Zrobiłam krok do tyłu wiedząc, że Ross jest dupkiem i czasem na zbyt wiele sobie pozwala -Selena, wiem, że ci się podobam - dodał i pocałował mnie. Kolejny idiota, który prawdopodobnie skacząc z wysokości swojego ego na wysokość IQ zabiłby się. 

- Jesteś idiotą czy tylko udajesz? - te słowa padły natychmiast po tym jak odepchnęłam go od siebie. Był zaskoczony, ale ponownie zmniejszył odległość między nami - Odsuń się albo pożałujesz - groziłam, robiąc kolejne kroki w tył. 

Kolejny dzień nie różnił się niczym od poprzednich. Obudziłam się koło godziny siódmej. Wybrałam ubrania na dziś i ruszyłam do łazienki, w której był Ross. Cofnęłam się nie chcąc z nim rozmawiać. Ubrałam się w swoim pokoju. Tam też się umalowałam i uczesałam. Nie byłam głodna, dlatego odmówiłam wspólnego śniadania. Chciałam iść do szkoły sama. Jakoś nie zależało mi na niczyim towarzystwie, nie potrzebowałam go. Droga do szkoły nie dłużyła mi się jakoś specjalnie i dlatego nim się zorientowałam byłam na miejscu.

- Hej! - usłyszałam gdzieś z tyłu. Odwróciłam się i spostrzegłam blondaska z imprezy.

- Cześć, dzisiaj widzę na trzeźwo - zaśmiałam się, puszczając mu oczko. On obdarzył mnie jedynie szerokim uśmiechem i kiwnął głową.

- Nie byłem aż tak pijany, ale słyszałem, że Styles planuje cię przeprosić - powiedział. Zmarszczyłam lekko brwi. Loczek chciał mnie przeprosić? Dlaczego?

- Nie rozumiem, w co on gra, Niall? - zapytałam.

- Jest babiarzem, musisz mu to wybaczyć. Jesteś niezłą laską, spodobałaś mu się i tak jakoś wyszło -zaczął tłumaczyć. 

- Okej, stop - zaśmiałam się - Chodźmy lepiej do szkoły - dodałam, kierując się do środka. Lekcje mijały mi dość szybko, dlatego nim się zorientowałam, wracałam do domu. Wtedy postanowiłam pójść na jego grób. Zaniosłam mu świeże kwiaty i przez chwilę w milczeniu wpatrywałam się w pomnik stojący przede mną. Dlaczego to wszystko było tak cholernie popieprzone? 

- Tęsknię za tobą, Justin. Jeśli mogłabym cię jeszcze raz zobaczyć, byłabym najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Oddałabym za to wszystko co mam - szepnęłam, zamykając na chwilę powieki. Kiedy je otworzyłam widziałam chłopaka o sylwetce podobnej do tej należącej do Biebera. To było niemożliwe. Czy ja już do koca świrowałam? Te pytania krążyły mi po głowie bez końca. 

My last chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz