Rozdział XV

5.8K 337 18
                                    

Postanowiłam od  razu udać się do Dumbledore'a. Musiałam załatwić wszystko bardzo szybko, ponieważ różdżka jest mi strasznie potrzebna.
Nie wiem dlaczego, ale ta cała sytuacja była dla mnie bardziej zabawna niż wkurzająca.

Kiedy byłam już blisko pomnika Gargulca, zza rogu wyskoczył Malfoy.
Był bledszy niż zwykle, a jego oczy nie świeciły się tak jak zawsze. Teraz były jakby wyblakłe.

-Co ci jest?- od razu pożałowałam tego pytania.

-Sama-Wiesz-Kto... -odpowiedział przestraszony jak małe dziecko.

-Co ty mówisz, przecież tatuaż mnie nie piecze.

-Nie... nie chodzi o znak, Walker. Dostałem list od ojca, on ma... ma dla nas zadanie...

-No i co z tego, zrobimy to o co nas prosi i po sprawie.

-Kurwa Walker, czy ty nie rozumiesz o co chodzi?

-No nie bardzo, jak widać.

-Kurwa czy ty jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? Jak nie wykonamy tego, albo co gorsza coś zjebiemy to po nas.

-Aha- urwałam i ruszyłam w stronę gabinetu dyrektora.

Poczułam mocny, zimny uścisk w nadgarstku. Coś, a raczej Malfoy przyciągnął mnie do siebie z taką siłą, że gdybym nie złapała się za jego koszulę na klatce to zapewne upadłabym.

Nasze twarze były niebezpieczne blisko siebie, czoła niemalże dotykały się, a jego spojrzenie chłonęło moje.

-Walker, zrozumiałaś mnie?- syknął.

Kiwnęłam głową, chciałam się wyrwać z tego żelaznego uścisku ale Dracon był dla mnie za silny.

Tym razem w jego oczach widziałam zainteresowanie.
Zaśmiał się cicho, jego druga ręka powędrowała na moją twarz.

Nachylił się bliżej.

BOŻE, CZY ON CHCE MNIE POCAŁOWAĆ!?

-Walker, wyglądasz mega seksownie, kiedy się mnie boisz- szepnął mi do ucha, po czym puścił mnie i odszedł.

Zamurowało mnie.
Kurwa co to miało być!?
Kompletnie zapomniałam co miałam zrobić, dopiero po chwili olśniło mnie, że muszę dać list Dumbledore'owi.

Stanęłam przed Gargulcem i  wypowiedziałam hasło: "Kwachy".
Moim oczom ukazały się kręte schody, po których zaczęłam wchodzić.
Kiedy już prawie znajdowałam się w gabinecie Dumbledore'a, usłyszałam jego głos:

- Cornelio! Spodziewałem się ciebie.

Weszłam do środka, dyrektor siedział za swoim biurkiem i jadł jakieś mugolskie cukierki.

-Dzień dobry, panie Profesorze- przywitałam się grzecznie i usiadłam na fotelu, który mi wskazał- mam do pana list od profesora Flitwicka- podałam mu kopertę- zapewne chodzi o moją różdżkę.

-Tak, tak, masz rację, profesor pisze tutaj, że różdżka nie była ci posłuszna, mogłabyś mi o tym dokładnie opowiedzieć.

Zabrałam się do zilustrowania całej opowieści. Dumbledore nie ukrywał zaskoczenia. Gdy skończyłam znów zabrał głos.

- W takim razie musimy udać się na ul.Pokątną aby kupić nową.

-Dobrze profesorze, kiedy mam być gotowa?

- Teraz- uśmiechnął się, po czym wstał- proszę, złap mnie za ramię, teleportujemy się, będzie dużo szybciej.

-Myślałam, że na terenie Hogwartu nie można się teleportować.

-No widzisz tak się składa, że ja, jako dyrektor, mogę.

Złapałam się za ramię dyrektora i momentalnie poczułam szarpnięcie w okolicy pępka. Wszystko zaczęło się kręcić, przyznam, że to naprawdę niemiłe uczucie; na szczęście trwało tylko niecałą sekundę.

Staliśmy na środku sklepu Olivandera.

-Garricku!- zawołał Dumbledore.

Zza kotary wyszedł staruszek podobny do profesora, miał długie siwe włosy i srebrne oczy.

-Albusie, witaj- ucieszył się mężczyzna- co cię sprowadza do mojego sklepu.

-Przybywam z tą oto młodą damą po różdżkę, poprzednia jej nie słuchała.

-Ohh... panna Walker, zapraszam, zapraszam. Proszę usiądź sobie na tym krześle, zaraz przyniosę ci różdżkę, już chyba nawet wiem jaką.

Pan Ollivander zniknął za tą samą kotarą, a ja usiadłam na wskazanym mi krześle.
Chwilę później pojawił się z jakąś różdżką w ręku.

-15", wiąz, włókno ze smoczego serca; proszę wypowiedz jakieś zaklęcie.

Chwyciłam za patyczek i wypowiedziałam poerwsze zaklęcie jakie przyszło mi do głowy:

-Lumos.

Wcześniej  koniec różdżki pulsował okropnym okropnym czerwonym światłem, teraz wydobywało się mocne, normalne światło, które nie pulsowało, tylko pięknie oświetlało pomieszczenie, w którym panował półmrok.

-Świetnie, czyli możemy już wracać- zapytał jak zwykle uśmiechnięty Dumbledore.

Kiwnęłam głową. Złapałam się za jego ramię i sekundę później znowu stałam w jego gabinecie.
Poczułam, że jestem strasznie zmęczona, podziękowałam za pomoc i ruszyłam do swojego pokoju.

_______________________________

Przepraszam, że rozdział jest taki drętwy, ale jakoś słowa mi się nie kleiły i nie wiedziałam jak dokończyć wątek różdżki i wpleść w to wszystko  Malfoy'a... 😐

Flavor~Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz