- Więc, panno Zefir - na twarzy mężczyzny pojawił się lekki uśmiech - mogę ci mówić Sam?
- Eee... - wydukałam patrząc na niego dziwnie - dobrze.
- Sam, ja jestem Koli Tejsem. Zadań ci kilka pytań, a ty na nie odpowiesz - skinęłam głową.
- Mogę tylko spytać o jedną rzecz? Co to za dziwne imię - skrzywiłam się - nigdy nie słyszałam takiego.
- Domyślam się - znowu się uśmiechnął, co wydawało mi się bardzo niepokojące - pewnie słyszałaś wiele różnych imion.
Zmrużyłam oczy. Jeżeli Loki się liczy to w sumie, racja. Ciekawe skąd wiedział...
- Parę się znajdzie.
- Tak myślałem, przeczucie - machnął ręką - dobrze w takim razie jakie godziny pracy ci pasują?
Zastanowiłam się chwile. Popołudnie, czy ranek? A może oba? W sumie w nocy też mogę pracować.
- Myślę, że jest mi to obojętne. Nie mam zbyt dużo zajęć poza pracą - przypomniał mi się Loki - ale tak ze dwie wolne godziny w ciągu dnia przydałyby się. - zażartowałam.
- Oczywiście, że tak - schylił się lekko i wyjął jakieś papiery z szuflady w biurku.
Jak tak teraz nie niego patrzę, to jest nawet przystojny. Ma ładne oczy.
- Zobacz sobie, tutaj są rozpisame godziny. Wybierz sobie, która najbardziej ci pasuje, a tu - podsunął drugi dokument - jest cała umowa. Tylko nie wiem, czy interesuje cię ta robota. Wiesz, jest trochę na czarno.
Machnęłm ręką, przeglądając pierwszy arkusz. Od trzynastej do dwudziestej bardzo mi się podoba.
Później podpisałam umowę i zostałam mniej więcej oprowadzona po domu. Miałam się stawić już pojutrze, na wstępny "trening" i pierwszy dzień pracy.
Już dziś dowiedziałam się też trochę o tym co będę robić.Kiedy już wiedziałam co nieco, było około dziewiętnastej. Nie myślałam, że potrwa to tak długo.
- Do zobaczenia niedługo, Sam - pożegnał mnie przy drzwiach właściciel.
- Do widzenia panie Koli Tejsem.
Jeszcze jeden rozdział i koniec maratonu smuteg
CZYTASZ
Can u move? - SMS with Loki Laufeyson
FanficNieznany: możesz się przesunąć? Ja: co Nieznany: zasłaniasz mi widok Ja: aha