Przemowa rektora była bardzo przynudzająca. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że ja jako jedyna na tej sali nie zasnęłam. Po inauguracji rozpoczęcia roku akademickiego wyszłam przed ogromny budynek uczelni.
Przeciągnęłam się i odszukałam wzrokiem auta mamy. Kiedy wreszcie dostrzegłam białą terenówkę podbiegłam, o ile było to możliwe w wysokich szpilkach, i wsiadłam.
- Trochę to trwało. - Zauważyła blondynka śmiejąc się. Pokiwałam głową i zarzuciła z nóg buty. - Jedziemy jeszcze coś zjeść?
- Jasne, z chęcią - Uśmiechnęłam się. Przyjechałyśmy kawałek i mama zaparkowała przed McDonaldem. - Oj mamo, wiesz co dobre. - Wybuchnęłam śmiechem wyskakując z auta na boso. Powoli ruszyłyśmy jednak mama nagle zatrzymała się i wzrokiem zeskanowała cały mój strój.
- Chcesz tak wejść do restauracji? - Uniosła brwi i skrzyżowała dłonie na piersiach.
- To nie restauracja więc nie widzę przeszkód - zaśmiałam się i ruszyłam dalej.
- Wracaj tu natychmiast i załóż buty.
- Mamo! - Jęknęłam. - Nogi mi w nich odpadają!
- W bagażniku jest cała walizka twoich butów. Biegiem marsz coś założyć! - Przewróciłam oczami i udałam się do bagażnika i założyłam białe trampki.
Weszłyśmy z mamą i zamówiłyśmy nasze standardowe dania. Po sytym posiłku wzięłyśmy kawę na wynos i zdecydowałyśmy, że pojedziemy już do mojego akademika.
Na miejscu nie wysiadając z auta dopiłyśmy nasze kawy, a kubki położyłyśmy na tylne siedzenie.
Wysiadłyśmy i zaczęłaś zbierać walizki.
- Jak to ludzie zobaczą to cię śmiechem zabiją - nabijała się mama. - Z tyloma walizkami powinnaś należeć do samego bractwa!
- Cicho. - Syknęłam i chwyciłam naraz dwie walizki. Mama zabrała pozostałe dwie i ruszyłyśmy w stronę akademika. I tak napotkałyśmy pierwszy problem, a dokładniej schody.
Na szczęście na horyzoncie pojawił się jakiś chłopak i pomógł nam. Przyjrzałam mu się i nie powiem, przystojny w chuj. Szkoda tylko, że nie zwracał na mnie uwagi. Atrakcyjniejsza wydała się dla niego moja mama. No okej okej. Trzyma się nieźle, ale żeby brał się za nią student?
- Pierwszoroczna? - Spytał mojej mamy. To chyba jakiś słaby żart!
- Ekhem - Odchrząknęłam znacząco - Ja tu będę mieszkać - Uniosłam dłoń.
- Sorry - brunet wyglądał na zmieszanego. - Pierwszoroczni zajmują pierwsze piętro.
- Okey. - Posłałam mu wredne spojrzenie i chwyciłam moje walizki.
Gdy wreszcie wtaszczyłyśmy te wszystkie walizki na pierwsze piętro, odszukałam mój pokój i zawołałam mamę. Weszłyśmy do środka i wniosłyśmy walizki. Pokój był na dwie osoby. Mały, ale wystarczający dla dwóch dziewcząt. W końcu miałam być w pokoju z jakąś dziewczyną, no nie? Z pomocą mamy wypakowałam zawartość trzech walizek. Czwartej nie ruszałam bo były w niej jakieś ręczniki i mniej ważne drobiazgi, a musiałam zostawić połowę miejsca mojej współlokatorce.
Zniosłyśmy puste walizki na dół i po schowaiu ich do bagażnika wsiadłyśmy do auta.
- To co robimy? - Zapytałam stukając palcem w plastik na drzwiach.
-Z tego co wiem to ty tu zostajesz - Zaśmiała się mama. Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem. - Oj skarbie! Ciesz się! Właśnie zaczynasz najciekawszy okres swojego życia. Studia to nie tylko nauka, ale i dobra zabawa. Zobaczysz, zaraz znajdziesz sobie masę znajomych, jakiegoś chłopaka. Tylko lepiej nie tego co nam pomagał. Dziwny jakiś był. - Obie się zaśmiałyśmy. - Poczuj teraz ten zew wolności i korzystaj z niego. - mrugnęła do mnie.
- Trochę się boję - zagryzłam wargę.
- Oj tam - Zaśmiała się i mnie przytuliła. - Jesteś najlepsza i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. - Odsunęła się ode mnie i cmoknęła w nos. - Leć.
Uśmiechnęłam się do niej ostatni raz i wysiadłam z auta.
Pomachała mi jeszcze na pożegnanie i odjechała.
- Wo ho! - Podskoczyłam kiedy auto mamy zniknęło za zakrętem. Rozpuściłam upięte wcześniej w kucyk włosy i rozmierzwiłam je dłonią tak, że wyglądały w sumie jak zawsze. Odpięłam jeden guzik koszuli i pobiegłam do akademika.
W pokoju stały trzy walizki i moja na zarezerwowanym przeze mnie wcześniej łóżku. Wcisknęłam ją pod spód, a sama rzuciłam się na pościel.
Wyciągnęłam nogi w górę i zaczęłam się śmiać. Czułam się jak na jakiejś szkolnej wycieczce, z której wrócę za tydzień, a po miesiącu o niej zapomnę. Ale z drugiej strony dopadała mnie euforia szczęścia, bo docierało do mnie, że to nie jest żadna wycieczka.
Wstałam i wyjęłam rzeczy na przebranie. Wykorzystałam moment, kiedy byłam sama i przebrałam się w dżinsy. Lubię spódnice, ale to nie był dzień na nie. Koszulę wypuściłam na wierzch po czym wyszłam na dwór. Minęłam się raz ze słynnym brunetem, jednak nawet na mnie nie spojrzał. No przykro mi, że nie jestem moją mamą. Ale ona za gówniarzy się nie bierze.
W końcu usiadłam na dziedzińcu jakiegoś budynku i zaczęłam podziwiać otaczający mnie widok. I nie mówię tu tylko o aspektach przyrodniczych.
W końcu dostałam od mamy smsa, że jest już w domu więc stwierdziłam, że i na mnie pora więc ruszyłam z powrotem do akademika. Powoli wdrapywałam się po schodach, a kiedy byłam już pod moimi drzwiami usłyszałam mały hałas, co oznaczało, że moja współlokatorka już jest w pokoju i wreszcie ją poznam.