O2.

98 5 1
                                    

Rano obudziło mnie szczekanie psa. Spojrzałam na zegarek. Było koło południa. Wstałam ostrożnie i wyszłam z pokoju. O tej porze zapewne już chłopaki nie śpią. Stanęłam w progu kuchni. Bill stał oparty o blat. Drugiego Kaulitza nigdzie nie bylo widac.

- Jak się spało?- powiedział i podszedł do mnie z kubkiem kawy.

- Tak dobrze spałam ze aż do tej godziny... A gdzie Tom?- w tym samym momencie za mną pojawił się starszy Kaulitz. Wpatrywałam się w niego z otwartą buzią. Chyba każda dziewczyna by tak zareagowała widząc starszego Kaulitza bez koszulki i z pól otwartymi oczami. Bill zaczął się podśmiewać, a ja powróciłam na ziemie. Odsunęłam się, a dredziarz chyba dopiero wtedy mnie zauważył. No cóż, jestem niska a on o wiele wyższy wiec nic dziwnego ze nie zauważył. Spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami, a potem na Billa.

- Mam nadzieje że wyjaśnisz mi co robi u nas w domu bezpański kotek?- spojrzał na brata i skrzyżował ręce na piersi.

- To jest Marika. Wczoraj ją poznałem i... pomyślałem że może u nas trochę pobyć- odpowiedział młodszy z wielkim uśmiechem. Tom spojrzał na mnie od góry do dołu.

- Jakiś ty wspaniałomyślny.- zakpił- myślałem że mieszkamy tu razem, więc razem podejmujemy decyzje dotyczące tego domu. Niby jaki jest powód że miałaby u nas zostać?

- Marika nie jest tutejsza i wczoraj wyratowałem ja od jej ...hm... kolegi o ile mogę go tak nazwać. Nie ma gdzie zostać a na hotel ja nie stać. - wyjaśnił Bill.

- To niech kupi bilet powrotny. - chłopak oparł się o ścianę i co chwile patrzył to na mnie to na Billa. Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł zostać. No, ale to było do przewidzenia, że taka szara myszka się wielkiemu panu Tomowi Kaulitzowi nie spodoba.

- Nie może wrócić. Po prostu stamtąd uciekła. Oh.. Tom no, usiądź, wytłumaczę Ci to - razem z Billem wyszli z kuchni. Wyszłam za nimi. Cóż, byłam głodna jak cholera, ale nie byłam u siebie. Czułam się niepotrzebna. Bliźniaki usiedli na sofie, tam gdzie siedziałam z Billem gdy mnie przywiózł.

- Marika chodź tu do mnie. - usiadłam obok młodszego z bliźniaków. Niezbyt dobrze teraz się czułam w obecności Toma.

- No to jak? Przecież może zostać z nami. Chyba nie jesteś aż taki niemiły i nie pozwolisz jej plątać się po Magdeburgu samej?- Bill próbował namówić brata. O jeju, no to już nic tu po mnie.

-A może mamy ją utrzymywać?- dredziarz cały czas patrzył na mnie spod przymrużonych powiek.- Od kiedy prowadzimy schronisko? Poczekaj, to ja też przyniosę parę dziewczyn!

- Znajdę prace i zarobie na jakieś male mieszkanie i już mnie nie ma. Nie chce wam sprawiać kłopotu.- mruknęłam cicho coś na swoją obronę. Obydwaj nagle spojrzeli na mnie, przez co poczułam się dziwnie.

- No widzisz. Poza tym może nam się przydać. Umiesz gotować, sprzątać?- Bill zwrócił się do mnie.

- Umiem...- niepewnie przytaknęłam głową.

- No tak, dobra, przyda się. Ale potem łatwo taniego mieszkania nie kupisz. A raczej na takie jak to Cie stać prędko nie będzie.- Tom dalej nie dawał za wygraną.

- Skoro się przyda to może zostać i dłużej. Przynajmniej nie będziemy musieli jeść na mieście.

- Jak coś zarobie to będę się dopłacać do czynszu. - dodałam. Kaulitz patrzyl na mnie przez chwile, potem spojrzał na Billa.

- Dobra. Zostanie. Ale jak tylko trochę więcej zarobisz czy znajdziesz jakąś okazję to znikasz- powiedział Tom z fałszywym uśmiechem. Wyszedł do kuchni.

Case Of Cheeky Woman | T.K FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz