#6

657 26 8
                                    

- Ash, dasz sobie radę? - Luke tulił swojego ukochanego do siebie, bojąc się go zostawić.

- T..Tak - Ashton wtulił się jeszcze mocniej w Lukeya, zaciskając swoje dłonie na jego białej koszulce z małymi biedroneczkami, którą Ash kupił mu na dwudzieste urodziny na wyprzedaży na targu.

Luke pocałował go w czoło, ostatni raz się żegnając.

- Wrócę zanim się obejrzysz, zobaczysz - uśmiechnął się, żeby pomóc tym Ashtonowi i poszedł na samolot.

Brunet patrzył, jak jego kochanie odchodzi. Wytarł oczy, z których i tak leciały słone łzy smutku. W końcu Luke wyjeżdża na wojnę i nie wie kiedy wróci. A jak mu się coś stanie? Gdyby umarł? Ashton nie przeżyłby tego psychicznie. Nie mogłby nawet przebywać spokonie w ich domu ze świadomością, że Luka już w nim nie będzie.

- Poczekaj! - Ashton podbiegł ostatni raz do Luka, całując go czule - Kocham cię...

- Ja ciebie też, kochanie - odwzajemnił pocałunek i otarł jego łzy kciukami. - Nie martw się, będzie dobrze.
Powiedziałem Mike'owi, żeby zaglądał do ciebie czasami. Będziecie mogli ogladać razem filmy wieczorami, tak jak my - popatrzył mu w oczy czule. Cmoknął go w usta, łapiąc go za ręce. Oparł się czołem o jego czoło, ostatni raz przyglądając się jego twarzy. - Będę pisać listy.

- Obiecaj mi, że będziesz uważał - szepnął cicho brunet, wyciągając z kieszeni małe zdjęcie, które przedstawiało ich razem, gdy byli na wakacjach w Grecji. Ashti podał mu je - Wróć do mnie, jak najszybciej...

- Obiecuję - wziął od niego zdjęcie, które od razu schował do kieszeni. - Wrócę, przysięgam - szepnął, po czym poszedł do samolotu, bo nie miał już czasu.

Ash patrzył na swojego narzeczonego, jak najdłużej.

- Kocham cię, Luke - szepnął pod nosem zielonooki, siadając na małej ławce - Będę na ciebie czekał tak długo, jak będzie trzeba... Nie zapominaj o mnie, kochanie...

Luke usiadł w samolocie, cały czas patrząc na ich wspólne zdjęcie i uśmiechając się lekko.

- Kocham cię, Ashton. Nie zapomnij o mnie - wyszeptał, wzdychając cicho.

Nie chciał iść na wojnę, ale był młody i głupi, przez co postąpił tak, a nie inaczej. Teraz żałował.

Ashton czekał, aż samolot odleci, a gdy już to zrobił, brunet rozpłakał się na dobre. Teraz musiał żyć bez Lukemona przez kolejne dni, miesiące lub lata.

Gdy zielonooki zorientował się, że jest już po dwudziestej, postanowił wrócić do domu. Wstał z ławki i ruszył powolnym krokiem do domu, zastanawiając się, czemu blondyn poszdł do tego cholernego wojska.

- A jak nie wrócić? - powiedział do siebie brunet, wycierając świeże łzy.

Luke cały czas o nim myślał. Nie obchodziły go instrukcje, co ma robić. Był rozkojarzony.

Mike zauważył Ash'a przed jego domem i od razu do niego podbiegł.

- Cześć, Ash! Jak tam? - spytał, a dopiero po chwili zauważył jego zaczerwienione oczy i łzy spływające po jego rozgrzanych policzkach.

Brunet automatycznie wtulił się w swojego przyjaciela.

- Z..Zosta..n..niesz z..ze mną? - wypłakał Ashti. Potrzebował teraz kogoś kto zaopiekuje się nim, tak jak robił to Luke, a tylko Michaelowi umiał zaufać w 100% nie licząc oczywiście Lukeya.

- Jasne. Chodź, zrobię coś do jedzenia - oznajmił, obejmując go ramieniem. Poszli razem do mieszkania, a Mike dużo żartował, żeby rozweselić Ashton'a. Zadzwonił nawet po Caluma, żeby nie było tak pusto w domu.

One Shoty boy x boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz