Prolog

803 14 0
                                    

     Krótka modlitwa przed występem z całą moją ekipą zawsze dodawała mi sił. Wierzyłem, że mogę wszystko, bo ludzie którzy mnie kochają stali za sceną i trzymali za mnie kciuki. Mimo że nie był to mój pierwszy koncert, denerwowałem się. Nie bałem się, że zapomnę tekstu albo pomylę kroki. Te tysiące osób, które przyszły to Beliebers, będą mnie wspierali mimo wszystko, nawet jak zawalę cały występ.

   Wieczorem miałem spotkać się z dziewczyną, która po milionach prób wreszcie się zgodziła na wspólną kolację. Hope, bo tak miała na imię moja wybranka, różniła się od wszystkich innych.

Poznałem ją przypadkiem, kiedy zajechałem do KFC w Nowym Jorku. Pamiętam jakby to było wczoraj. Siedziała przy stoliku, a ja po prostu podszedłem i usiadłem. Spojrzała na mnie i wydawała się nie wiedzieć kim jestem, więc przedstawiłem się, a ona bardziej zainteresowana była swoim jedzeniem, niż moją osobą, więc spróbowałem do niej zagadać. Nie za bardzo mi wychodziło, a Hope miała mnie już dość.

-Jeżeli dam ci swój numer to się odwalisz ode mnie?- wrzasnęła.

-Tak!

     Podyktowała mi szybko liczby i wyszła.

     Nie wiedziałem czy udawała, że mnie nie zna czy na serio nie miała pojęcia kim jestem, ale pokochałem ją tak, że cały czas myślałem o niej. Wypełniała moją głowę, śniła mi się, więc dzwoniłem do niej, pisałem, ale na początku w ogóle nie reagowała, bo jakimś miesiącu zgodziła się na krótką kolację w hotelu, bez świadków.

     Miałem nadzieję, że to początek pięknej historii miłosnej, ale tak się nie stało...

***

Opowiadanie znajduje się też na blogu: 

http://nothing-can-ever-replace-you.blogspot.com/

Nothing Can Ever Replace YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz