Opowiadanie bez tytułu...

9 0 0
                                    

Znowu to samo. Jak każdego dnia ta sama rutyna. Szkoła, dom, szkoła, dom i od czasu od czasu psychiatra, który mnie wkurza. Co on może wiedzieć o moim życiu? Nic a wymądrza się jakby siedział mi w głowie i wiedział co myślę w danej chwili. Idiota...
Słyszę głos mamy, która woła mnie na śniadanie. Z niechęcią zwlekam się z łóżka i schodzę do kuchni. Siadam na krześle i zaczynam jeść naleśniki. Widzę młodszą siostrę opowiadającą coś z przejęciem, ale wszystkie słowa zlewają się w niezrozumiały bełkot. Wszystko zaczyna mnie wkurzać. Już nic mnie nie cieszy. Mam gdzieś piękną pogodę, smaczne śniadanie i szczęśliwą rodzinę. Czuję jak dusza pali mnie od środka, a łzy zaczynają napływać mi do oczu. Szybko podrywam się z krzesła i wychodzę z kuchni, a gdy już jestem pewna że nikt mnie nie widzi biegnę na górę do pokoju. Rzucam się na łóżko i płaczę w poduszkę. Mam tego wszystkiego dosyć. Po chwili słyszę pukanie do drzwi i głos mamy.
- Julia, wszystko w porządku?
- Tak mamo, wszystko okej. – próbowałam wymyślić coś szybko, żeby się odczepiła. – Po prostu przypomniała mi się śmierć babci.
- No dobrze, ale szykuj się bo zaraz się spóźnisz.
- Już się zbieram.
Wszystko i wszyscy zaczynają mnie wkurzać. Wyjęłam z szuflady pamiętnik, a z niego żyletkę, którą schowałam pod rękaw i poszłam do łazienki. Zamknęłam się i usiadłam na sedesie. Nie byłam pewna czy chcę to zrobić. Nagle pojawiła się myśl, że przecież nie jestem nikomu potrzebna. W szkole nie mam żadnej przyjaciółki, w domu sprawiam same problemy. Bez zawahania przeciągnęłam zimnym ostrzem po nadgarstku, na którym pojawiła się najpierw kropla krwi następnie całe przecięcie zabarwiło się szkarłatem. Mam już tyle blizn, że w zasadzie nie pamiętam jak moje nadgarstki wyglądają bez nich. Kolejne cięcie i kolejna strużka krwi i kolejne i kolejne. Wyjęłam z kieszeni telefon i zerknęłam na godzinę. Zaraz się spóźnię. Szybko przemyłam rany, odwinęłam rękawy i zbiegłam na dół zakładać buty. Jak zwykle sznurówki były związane na supeł, ale szybko je rozwiązałam, założyłam obuwie i pobiegłam na autobus. Gdy przybiegłam na przystanek pojazd wyłonił się zza zakrętu. Szybko do niego wsiadłam i usiadłam na samym przodzie nie chcąc spotkać się z tymi idiotami, którzy nie wiadomo co do mnie mają. Przecież nic im nie zrobiłam. Siedziałam i czytałam książkę, ale nie mogłam skupić się na fabule więc schowałam ja do plecaka. Po kilku minutach dojechaliśmy do szkoły. Szybko weszłam do budynku, zmieniłam buty i skierowałam się w stronę toalety. Gdy tam weszłam na szyję rzuciła mi się moja najlepsza przyjacółka Nadia .

- Hej, jak tam minął ci weekend? – zapytała wesoło. Zazdrościłam jej tego że zawsze bła taka wesoła i pozytywnie nastawiona do świata. Mimo to nie dawała sobą pomiatać. Niestety ja taka nie byłam. Nie umiałam sobie radzić z problemami. Pod maską wesołej dziewczyny, którą widzieli wszyscy krył się wrak człowieka. Spojrzałam na Nadię i uśmiechnęłam się do niej serdecznie.

- Nie najgorzej, a tobie?

- Fajnie. Byłam nad zalewem z bratem i prawie bym go utopiła ,, niechcący" – zrobiła w powietrzu cudzysłów – nie no jaja sobie robię po prostu popchnęłam go bo mnie wkurzył i on wywalił się do wody.

Roześmiałam się i poklepałam ją po ramieniu. Rozmowę przerwał nam dzwonek.

- Dobra to ja lecę. Mam polski i nie chcę się spóźnić – wyszłam z łazienki i pobiegłam na piętro do sali językowej. Pod klasą stała cała grupa i orzywieni rozmawiali o jutrzejszej wycieczce w góry, na którą ja nie jadę. Po chwili przyszła nauczycielka, weszliśmy do klasy i zaczęła się lekcja. Omawialiśmy epopeję Adama Mickiewicza pt.,, Pan Tadeusz". Jakoś nie przypasowała mi ta książka. Nie lubię wierszy, a czytanie książki, która jest napisana wierszem była dla mnie katorgą. Lekcja minęła szybko, a przerwa jeszcze szybciej. Nim się spostrzegłam została mi już tylko jedna lekcja. Siedziałam pod klasą przeglądając telefon gdy nagle podeszła do mnie grupka dziewczyn. Zaczęły coś do mnie mówić ale nie zwracałam na nie uwagi. Trochę pogadają i sobie pójdą, ale tak się nie stało. Jedna pociągnęła mnie za rękę do góry i przyparła do ściany.

Another landWhere stories live. Discover now