I.

426 34 9
                                    

- Taxi! - zawołała rudowłosa dziewczyna, machając równocześnie ręką. Próbowała zatrzymać jakiś pojazd od dobrych 10 minut, lecz żaden taksówkarz nie był skory zaoferować usługi dziewczynie z tyloma bagażami.

Po kilku próbach udało jej się trafić na sympatycznego kierowcę taryfy, który dodatkowo pomógł jej załadować bagaż do auta.

- Na Baker Street, proszę - oznajmiła, usadawiając się wygodnie w taksówce.

- A gdzie to panienka się z takim bagażem wybiera, hm? - zapytał kierowca z uśmiechem na twarzy i błyskiem w oku.

- Drobna przeprowadzka - odpowiedziała rudowłosa. Resztę drogi przebyli w milczeniu. Dotarwszy na miejsce, mężczyzna pomógł jej wypakować rzeczy, po czym życzył powodzenia.

Dziewczyna stanęła przed drzwiami o numerze 221b. Sięgnęła do przekrzywionej kołatki i zapukała. Otworzyła jej starsza kobieta, o pogodnym uśmiechu.

- W czym mogę pomóc, kochana? - zapytała.

- Dzień dobry, ja w sprawie wynajmu pokoju. Mam na imię Izabella, rozmawiałam z panią przez telefon trzy dni temu.

- O tak, czekałam na Ciebie, moja droga - odpowiedziała kobieta z uśmiechem. Dziewczyna weszła powoli do budynku, taszcząc za sobą bagaże. Pozostawiła je w przedpokoju, po czym podążyła za kobietą, która zaproponowała jej herbatę.

- Póki co mieszka tutaj jedna osoba, niejaki Sherlock Holmes, tutejszy detektyw. Na pewno słyszałaś o nim, jest dosyć znany. Ale uprzedzam Cię, że jest strasznym dziwakiem i wszędzie pozostawia po sobie okropny bałagan - biadoliła pani Hudson.
- Nasz Sherlock już taki jest, musisz się przyzwyczaić że czasem nawet w nocy potrafi grać na skrzypcach lub strzelać do ściany - zaśmiała się kobieta.

Izabella mrugneła znacząco. Nie takiego współlokatora oczekiwała.

- Większość czasu spędzam na uczelnii, więc nie będę miała z tym problemu - powiedziała jednak dziewczyna. Innego lokum szybko nie znajdę, pomyślała, a tutaj mam przynajmniej blisko do centrum i do tego cena jest atrakcyjna.

- Fantastycznie! - zawołała pani Hudson. - Chodź, oprowadzę Cię.

Zaprowadziła dziewczynę na pierwsze piętro, gdzie pokazała jej sypialnię. Potem poprowadziła ją korytarzem do salonu i uchyliła drzwi.

Obie kobiety równocześnie krzyknęły przerażone. Im oczom ukazał się detektyw, który wisiał na sznurze przywiązanym do żyrandolu.

- Pani Hudson, niech pani nie krzyczy, tylko pomoże mi zejść stąd - powiedział Sherlock spokojnym głosem.

- Sherlocku, czy T-ty próbowałeś się za-zabić? - wyjąkała starsza kobieta. Rudowłosa stała w tym czasie za nią z szeroko otwartą buzią.

- Pani Hudson, niechże się pani pośpieszy, bo zaraz będzie pani miała w mieszkaniu trupa - odpowiedział już z trudem Holmes. - Długo tak nie wytrzymam już.

Kobieta podniosła krzesło z podłogi, które wcześniej najprawdopodobniej odepchnął Sherlock, chcąc się powiesić, po czym przysunęła go pod wiszące stopy mężczyzny. Detektyw z ulgą postawił na nim nogi.

- Dziękuję  pani Hudson - powiedział. - Myślałem jednak, że szybciej się pani zjawi. Jeszcze chwila a przestałbym oddychać. Zanim pani ponownie zapyta, próbowałem udowodnić, że można upozorować samobójstwo przez powieszenie się. Tak właśnie zrobił Richard Smith, chcąc uniknąć odpowiedzialności za zabicie żony. Sprytny pomysł - upozorować własną śmierć i zacząć nowe życie. Niestety trafił na mnie, a ja odkryłem co zrobił. Muszę jeszcze trochę popracować nad szczegółami i w końcu udowodnię, że to możliwe - Sherlock mówił już bardziej do siebie, niż do pani Hudson. Założył ręce za siebie i zaczął przechadzać się po pokoju, ignorując obydwie kobiety.

- Yyy, Sherlocku, chciałam Ci przedstawić Izabellę, Twoją nową...

- ... współlokatorkę, wiem - Holmes kiwnął głową. Odwrócił się w stronę kobiet i oparł swój wzrok na młodszej z nich, chcąc coś z niej wydedukować.

Była młoda. Nie mogła mieć więcej niż 25 lat. Jej długie, falowane rude włosy znacznie się odznaczały na czarnej bluzce z kołnierzykiem, zapiętej pod ostatni guzik. Do tego miała ubrane czarne spodnie i buty na lekkim obcasie. Jej oczy były przenikliwie zielone, a usta soczysto malinowe. Na serdecznym palcu widniał pierścionek z szlachetnym kamieniem o takim samym kolorze jak jej oczy. Była dość drobną osóbką, mimo to potrafiła przynieść bagaże na pierwsze piętro.

Sherlock zorientował się, że dawno nie widział piękniejszej istoty.

Skup się.

Popatrzył na nią swoim przenikliwym wzrokiem, lecz o dziwo nic nie mógł z niej wyczytać.

Co się dzieje?

Przyglądał się jej już dobrą minutę, chcąc odnaleźć jakiś szczegół, z którego mógłby coś wydedukować.

Co się ze mną dzieje?

Spojrzał jej w oczy.

- Witaj Izabello, jestem Sherlock Holmes.

________________________

Witam ponownie :)
Przed Wami ukazał się pierwszy rozdział mojego opowiadania.
Wiem, że na razie są trochę nudy, ale muszę zawiązać wątek, żeby akcja mogła się niedługo rozkręcić.
Mam nadzieję, że mimo to rozdział się Wam spodoba.
Liczę na gwiazdki i komentarze, będzie mi bardzo miło, jeśli się pojawią :)
Mam też nadzieję, że dialogi nie są zbyt sztuczne.
Jak wspomniałam w notce do prologu, jest to mój debiut literacki i wymyślając ten rozdział, pierwszy raz pisałam dialogi.
Miłego czytania :)

Największa zagadka Sherlock'a Holmes'a [CHWILOWO ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz