Prolog

938 75 7
                                    

Od ponad stu lat w dzień śmierci słynnego Króla Jamesa, urządza się grę na śmierć i życie. Król słynął z zamiłowania do krwawej walki przypominającej krwawą wyliczankę, w której giną młodzi ludzie. Ów Król kochał młodych chłopców tak mocno, aż porywał młodzieńców z domów podklasy i czynił ich swoimi niewolnikami. W godzinę śmierci Króla wszyscy zbierali się na dziedzińcu królewskim. Młodzi chłopcy stali w rzędzie obok swoich zrozpaczonych rodziców. Nigdy nie wiadomo było, na kogo wypadnie i kto zostanie wciągnięty w zabójczą grę. Zasady były proste. Król wybierał najładniejszych chłopców, czyniąc ich sługami, kazał im walczyć z najlepszymi wojownikami stąpającymi po ziemi, a także smokami. Najsłabsi ginęli, a najlepsi wygrywali brnąc w dalsze etapy gry. Ten, który przeszedł wszystkie etapy zostaje kochankiem Króla, o czym nikt nie wie. Władca stanął na balkonie swojego zamku obserwując zebranych. Poprawił kasztanowe włosy wpadające mu do przeszywająco zielonych oczu i skierował wzrok na grupę stojących pod samym balkonem chłopców. Obserwował ich przez chwilę, analizując wygląd każdego z nich. Zatrzymał spojrzenie na białowłosym chłopaku, który stał wpatrzony pustym wzrokiem przed siebie. Chłopak ubrany był jak najuboższa z podklas, za duża, pobrudzona koszula wytarta na łokciach, i tak samo wytarte spodnie ubrudzone błotem. Król od razu zorientował się czyje jest to dziecko, jednego z jego braci,Jasona. Zdradził swój kraj kilka lat temu. Uśmiechnął się pod nosem, wiedział, że jeśli wybierze młodzieńca uderzy w czuły punkt brata, a zemsta będzie jeszcze słodsza, kiedy białowłosy wygra, a co za tym idzie zostanie jego kochankiem, to już dobiłoby Jasona. Wziął głęboki wdech, po czym, zwrócił się do swojego sługi.

-Przyprowadź mi tu tego chłopaka- Wskazał na białowłosego.- I tą dwudziestkę- Pokazał na chłopców stojących po lewej stronie białowłosego.

Sługa skinął głową ruszając w stronę schodów. Od teraz czeka go słodka zabawa. Od zawsze o tym marzył, był pochłonięty zemstą i nienawiścią do własnego brata, że wyparł z siebie jakąkolwiek emocję, był zdolny do wszystkiego, nawet do zniszczenia małego chłopca. Król cofnął się do swojej komnaty i z niecierpliwością czekał na niewolników. Przechadzał się po pomieszczeniu obmyślając najgorsze tortury, jak i etapy gry. Po chwili mosiężne drzwi otworzyły się ukazując przerażone dzieci, z wyjątkiem jednego, wydawał się obojętny na zaistniałą sytuację. Stanęli naprzeciwko mężczyzny, po czym spuścili głowy bojąc się spojrzeć mu w oczy. Król spojrzał na sługę i machnął ręką nakazując mu wyjść. Przez otwarte okna słychać było płacz rodziców, jak i radosne rozmowy ludzi, którzy mogą nacieszyć się dziećmi przez kolejny rok. Mężczyzna przejechał wzrokiem po każdym dziecku, aż podszedł trochę bliżej. Stanął tuż przed białowłosym, złapał go za podbródek każąc mu na siebie spojrzeć.

-Jak ci na imię?- Spytał głębokim głosem.

Chłopak patrzył beznamiętnie w oczy Króla pokazując mu, że nie zamierza odpowiedzieć. Odtrącił dłoń mężczyzny i cofnął się odrobinę. Władca wyprostował się i z krzywym uśmiechem podszedł do chłopaka. Chwycił go za szyję przyciskając do czerwonej ściany tuż za nim. Dzieci odeszły na bezpieczną odległość, aby nie stać się następnym celem.

-Zadałem ci pytanie gówniarzu- Nadal uśmiechając się ścisnął gardło chłopaka mocniej.- Nauczę cię manier- Uderzył go drugą ręką z całej siły w policzek. Głowa chłopaka obróciła się w lewą stronę, a krwistoczerwony ślad ręki na bladym policzku piekł go niemiłosiernie. Dziecko jednak nie zamierzało rezygnować ze swojego oporu, od zawsze uczony był stawiać na swoim i nie dawać za wygraną. Spojrzał gniewnie na mężczyznę i splunął mu w twarz. Zdawał sobie sprawę, że postąpił potwornie, zapewne zostanie wykluczony z gry i stanie się zabawką służby królewskiej, jak i samego Króla. Mężczyzna z impetem pchnął chłopaka na marmurową podłogę i kopał w brzuch powodując głośne krzyki chłopaka. Władca chwycił za białe kosmyki dziecka i nachylił się nad jego uchem.

-Nadal zamierzasz milczeć? Czy jednak będziesz grzecznym chłopcem?- Zacisnął mocniej dłoń na włosach chłopaka.

Chłopak przeanalizował jeszcze raz swoje zachowanie. Z urażoną dumą otworzył usta, aby wymówić swe imię i w końcu móc pozbyć się okropnego bólu, jaki powodowało ciągnięcie za włosy, które były jego słabym punktem. Drzwi znów się otworzyły a w nich stała kobieta. Piękna, dojrzała kobieta. Długie kasztanowe włosy opadały na jej ramiona i duże piersi, ciemna karnacja podkreślona była kobaltową suknią, a piwne oczy ciemnym makijażem. Z uśmiechem podeszła do mężczyzny.

-Nie dręcz pierwszego dnia zabaweczki, zdąży się jeszcze złamać- Jej głos był lekko zachrypnięty i drżał jakby się czegoś bała.

-Dobrze, Matko- Puścił chłopaka, który runął na ziemie.- Zajmij się nimi, muszę coś załatwić- Zniknął za drzwiami zostawiając kobietę i wystraszone dzieci. Mężczyzna z szarganymi nerwami ruszył w stronę jadalni, aby w spokoju przemyśleć wraz z braćmi etapy gry. Zasiedli do ogromnego, okrągłego stołu, na którym stały kielichy wypełnione drogim czerwonym winem. Usiadł naprzeciwko swojego najstarszego brata Jaffa, z którym relacje są napięte do granic możliwości. Jeff nie należy do rozmownych i miłych ludzi, jest tajemniczy, surowy i przesadnie zamknięty w sobie. Jack spojrzał na pozostałych członków rodziny. Siedzieli znudzeni patrząc w trunki, nigdy nie byli ze sobą zżyci. Zawsze o coś rywalizowali, a zwłaszcza o tron. Bracia zawiedzeni postanowieniem ich zmarłego ojca, aby na tronie zasiadł najmłodszy z nich wszystkich, ozięble spojrzeli na mężczyznę. Zaczęła się jakże ciężka rozmowa.

Kobieta podeszła do chłopaka leżącego na podłodze. Spojrzała z żalem w oczach na posiniaczone dziecko.

-Jak ci na imię?- Spytała pomagając mu wstać.

-Darron- Odpowiedział trzymając się za krwawiący nos.

-Trzeba to opatrzyć- Kobieta wzięła za rękę chłopaka ciągnąc go w stronę wyjścia.- Czekajcie tu na mnie- Zwróciła się do pozostałych.

Zaprowadziła chłopca do łazienki, w której oczyściła zakrwawiony nos i posmarowała maścią siniaki na ciele.

-Pamiętaj, zawsze bądź mu posłuszny, wtedy nie spotka cię kara- Zwróciła się do zamyślonego chłopaka. Darron spojrzał na nią z odrazą.

-Nie jestem psem, aby się go słuchać- Syknął.

-Twoja odwaga na nic się tu nie zda, jesteś głupim dzieckiem skoro chcesz mu się narażać. Ja sama się go boję- Kobieta wzdrygnęła się.

Darron wraz z kobietą wrócili po godzinie do pozostałych. Dała im czyste ubrania i zaprowadziła do kolejnego pomieszczenia. Pokój był przestronny i skromnie urządzony. Stały w nim łóżka, kilka szaf i dwa biurka. Kazała im się położyć spać, gdyż rano czeka ich pierwszy etap gry. Gry, która przesądzi o losie dzieci. Chłopcy szybko usnęli zastępując ciszę równymi oddechami. Tylko Darron nie mógł usnąć, patrzył na gwiazdy widoczne przez ogromne okno w sypialni. Zastanawiał się, co czeka go następny dzień

Little Game (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz