Rozdział 1.

576 63 3
                                    

Darron zerwał się gwałtownie do siadu, Znów to samo, kolejny koszmar. Wytarł spocone czoło i rozejrzał się po pokoju, w którym wszyscy spokojnie spali. Westchnął cierpiętniczo i spojrzał na zegar oświetlony poprzez wschód słońca. Dopiero czwarta, wstał z niewygodnego łóżka podchodząc do okna. Wiedział, że nie zmruży już oka i nie widzi sensu w leżeniu na twardym materacu. Spojrzał na piękny ogród widoczny w całości, oniemiał. Rosły w nim wszystkie rodzaje kwiatów, piękny staw mieniący się w promieniach słońca, ławki, na których z przyjemnością by się usiadło, jak i altana otoczona przez czerwone róże, jego ukochane kwiaty. Usiadł na dużym parapecie patrząc w niebo, które tak bardzo uwielbiał podziwiać. Zawsze jak w nie patrzył wyobrażał sobie, że jest wolny, jak latające ptaki. Od lat marzył o wolności i niezależności. Ojciec nigdy nie pozwalał mu opuszczać domu dalej niż do końca ich pola. Nie znał okolicy, nie znał dzieci, nie znał niczego. Tata tłumaczył mu, że to dla jego dobra, ostrzegał go przed człowiekiem, do którego trafił. Przymknął oczy wspominając swoje dzieciństwo spędzone na pomaganiu w uprawach jak i obowiązkach domowych, przypomniał sobie chwilę z mamą. Ukuło go serce, tęsknił za nimi. Wiedział doskonale o tym, że może ich więcej nie zobaczyć. Otarł łzę spływającą po jego policzku i przysiągł sobie wygrać, zrobi to dla nich. Obojętne mu było swoje życie, jednak dla rodziny zrobi wszystko, za bardzo ich ceni i wie, że liczą na niego, chcą, aby wrócił. Naglę ktoś chwycił go za ramie, na co odwrócił szybko głowę. Zobaczył czarnowłosego chłopaka z brązowymi oczami. Oceniając po wzroście i wyglądzie, był z nich najstarszy.

-Dlaczego nie śpisz?- Spytał chłopak szeptem siadając naprzeciwko niego.

Darron znów spojrzał w okno, nigdy nie był rozmowny, a wręcz towarzystwo ludzi wprawiało go w ogromne zakłopotanie i chęć ucieczki jak najdalej. Stał się dziki w stosunku do innych, przez ciągłe siedzenie w domu. Nigdy nie wiedział jak odzywać się do człowieka i jak zachowywać w jego towarzystwie. Bał się ich reakcji, czy go polubią albo czy ich nie zrani mówiąc coś nie na miejscu.

-Nie mogę- Wypowiedział z trudem nie odrywając oczu od nieba.

-Boisz się?- Chłopak także spojrzał przez okno.- Boisz się tego, że nigdy nie ujrzysz rodziców i zginiesz na oczach gapiów zapomniany?

-Boję się tylko tego, że złamię serca rodzicom swoją śmiercią. Dla mnie moje życie nie ma znaczenia- Wzruszył ramionami i spojrzał na chłopaka napotykając jego wzrok.

Darron od razu cały się spiął i nie miał ochoty brnąc w dalszą rozmowę, czół się niezręcznie.

-Imponujące słowa, jak na tak młodego dzieciaka- Uśmiechnął się.- A tak w ogóle jestem Lucas, a ty?

-Darron- Odpowiedział szybko starając się nie patrzeć na Lucasa.

Lucas chwilę uważnie obserwował Darrona. Widział, że chłopak się krępuje i dalsza rozmowa byłaby wyczynem dla niego. Postanowił milczeć i nie narzucać się, aby go nie spłoszyć. Pomyślał, że jest jak małe nieoswojone zwierze, zadziorne, jednak jednocześnie bojące się otaczającego go świata. Siedzieli w ciszy przez kilkanaście minut, aż ciekawość Darrona przewyższyła jego nieśmiałość.

-Ile masz lat?- Spytał nieśmiało spoglądając spode łba na Lucasa.

Chłopak odwrócił wzrok od okna i ze zdumieniem spojrzał na Darrona. Nie spodziewał się, że chłopak o cokolwiek go zapyta.

-Piętnaście, a ty?- Uśmiechnął się przyjaźnie, przez co nieśmiałość Darrona wzrosła wielokrotnie.

-Trzynaście- Odrzekł szybko.

Po chwili drzwi od pokoju otworzyły się, a w nich stała mama Króla wraz z sługą trzymającym ubrania. Kobieta uśmiechnęła się chcąc dodać otuchy Darronowi, który na jej widok cały się spiął bojąc się, co teraz nastąpi. Podeszła do nich zgrabnym krokiem, jaki przystało na damę.

-Marcus da wam ubrania, przebierzecie się i zejdziecie razem z nim do jadalnie, tam czeka na was Król- Jej ton był opanowany i lekko zimny, jakby starała się być obojętna na to wszystko. Niestety była do tego zmuszona, dopóki nie będzie sama, musi zachowaniem dorównywać synowi, którego tak bardzo nienawidzi. Jack zgotował jej piekło już od najmłodszych lat. Ciągłe żarty, kawały i bicie jej spowodowały w kobiecie tyle negatywnych uczuć, że żałowała jego narodzin. Modliła się o śmierć dla syna, który utopił jej jedyną córkę z powodu głupiej zazdrości o poświęcanie jej czasu. Czół się niechciany i odepchnięty. Dlatego rywalizuje z braćmi, chce być najlepszy, dąży do tego po trupach. Tego kobieta nienawidzi w nim najbardziej, jest niezdolny do miłości i jakiegokolwiek pozytywnego uczucia, zgnił od środka. Obróciła się z kamienną twarzą i jak najszybciej opuściła pomieszczenie. Wiedziała, co ich czeka, dlatego właśnie opuściła zamek, kierując się w stronę rynku, nie chce oglądać cierpienia tych niewinnych dzieci, a zwłaszcza swojego konającego chrześniaka. Za bardzo przypominał jej małą, niewinną Lily. Dzieci wstały i z niechęcią ubrały się w podane im ubrania. Sługa zaprowadził je do jadalni, była ogromna i bogato zdobiona, jak na rodzinę królewską przystało. Darrona przeszły dreszcze, kiedy ujrzał siedzącego przy okrągłym stole mężczyznę. Król podniósł wzrok znad książki i przeszył wzrokiem dzieci. Uśmiechnął się pod nosem, czół ekscytacje tym, co ich czeka. 

Little Game (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz