12.

5.1K 281 24
                                    

Kolejny dzień treningu. Naprawdę kiedyś mnie to wykończy. Ubrałam się w czerwone spodenki, czarną bluzkę i bluzę klubową. Dzisiaj postanowiłam nie wyróżniać, się za bardzo od chłopaków. No bo wiecie, oni ubierają się właśnie tak na każdy trening, a ja zmieniam kolory. Weszłam na salę i czekałam chwilę na tego pół - Rosjanina. Ćwiczyliśmy dość długo, a potem mieliśmy jeszcze lekcje. Rano z Lev'em i jeszcze teraz. Skąd on bierze tyle siły?
Piłka leci na niego. Ładnie odebrał.

-Dobra! Dzisiaj mi się uda! - No naprawdę skąd u niego tyle entuzjazmu?!

Wystawa i powietrze. Coś mu nadal nie idzie.

-Ci dwaj chyba nigdy się nie zagrają. -Odezwał się Naoi-sensei.

Na boisku Lev zaczął szybko się ruszać dookoła Kenmy, a głową blondyna śledziła jego ruchy.

-Kenma-san zaczął się na mnie skupiać! Czyżby wreszcie dojrzał mój wielki talent?

-Po prostu jest wkurzony, bo nic a nic się nie poprawiłeś. - Upewnił go Yamamoto.

-Yye?! Kenma-san, jesteś na mnie zły?

-Ta, w połowie.

-Następnym razem na pewno się uda! Powtórzmy to!

-Zanim powtórzymy, poćwicz podstawy, których nie ogarniasz.

-Dobra chłopaki! Może teraz krótki bieg? - Zapytałam. Ostatnio mało biegali, a to też jest ważne.

-Hai. - Krzyknęli i wybiegli. Oczywiście trener kazał mi biec z nimi. Czy ja muszę wszędzie się nimi opiekować? Wzięłam torbę, a do niej kilka butelek wody i apteczkę. Z nimi nic nie wiadomo. Biegali dookoła parku, przez który płynęła spora rzeka. Położyłam się na trawie obok chodnika. Oczywiście ktoś musiał mi przeszkodzić.

-Nie będziesz chyba odpoczywać kiedy my biegamy? - Zapytał z uśmieszkiem Kuroo.

-Wasz trening, wasz wysiłek. Ja mam dla nas napoje i apteczkę, moje towarzystwo jest wam zbędne. - Odpowiedziałam głosem podobnym do Kenmy.

-Nie ma tak łatwo w życiu. - Podszedł do nas Yamamoto.

-Co próbujecie przez to powiedzie... Aaa! - Zostałam brutalnie przeżucona przez ramię kapitana. -Puść mnie!

-Lepiej jest ćwiczyć z tobą. Mimo, ze nie jesteś dużym balastem to zawsze coś. - Uśmiechnął się.

-Dobra mogę z wami biegać, ale sama.

-Jasne. - Odłożył mnie, a ja zdjęłam bluzę i obwiązałam ją dookoła pasa. Włosy związałam w kucyka, ale grzywka i tak mi wystawała. No i ta nieszczęsna torba. Biegłam sobie spokojnie obok Yaku-senpaia. No wiecie, nie chce się chwalić, ale przez te kilka lat gimnastyki wyrobiłam sobie jakąś tam kondycję. Najlepsza nie jest, ale narzekać nie mogę.

-Ej! Nie zostawajcie w tyle! - Krzyknął Tetsuro do Kozumiego i Haiby.

-Może powinnam biec z nimi. Jeśli padną na zawał czy coś to nigdy sobie nie wybaczę! - Zaczęłam myśleć na głos.

-Spokojnie. Jeszcze nigdy nie padli. - Uśmiechnął się Morisuke.

Przebiegliśmy już kawałek, kiedy nagle zobaczyłam, że nikt za nami nie biegnie.

-Stop! - Każdy się zatrzymał. - Nie ma Kenmy i Lev'a. - Pokazałam palcem za nas. - Jeśli padli na zawał! Albo stoczyli się do rzeki?! - Wymyślałam najgorsze scenariusze. -Co ja powiem trenerowi?! A jak wpadli pod samochód? -Każdy wybuchł śmiechem, a ja patrze na nich jak na jakieś niedorozwinięte dzieci. - Jeśli coś im się stało to robicie jeszcze pięć okrążeń!

Haikyuu - Kocica z Nekomy /Kenma KozumeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz