Część 1.

267 32 11
                                    

- Na następnej lekcji będzie test z tej lektury. - powiedział profesor Styles przechadzając się po klasie. - Naprawdę mam nadzieję, że tym razem pójdzie wam lepiej, niż ze "Szkarłatną Literą". - mężczyzna, poczuł kolejną falę rozczarowania kiedy przypomniał sobie jak źle wtedy było. - Poważnie, ta historia nie mogłaby być krótsza. Na dodatek niesie ze sobą morał, więc może coś z niej wyciągnięcie. Zróbcie to dla mnie i przeczytajcie te kilka stron, dobrze?

Rozejrzał się po klasie, ale każdy z jego trzydziestu dwóch uczniów był zajęty swoimi sprawami. Harry, wątpił, by chociaż garstka z nich zapamiętała cokolwiek z tego co dziś powiedział.

- Panie profesorze? - usłyszał cichy głos spod okna.

- Tak, Louis?

- Chciałem tylko zapytać... Ym, to znaczy...

Harry patrzył na zawstydzonego chłopca, który pierwszy raz odezwał się na jego lekcji nie pytany. Nie chodzi bynajmniej o to, że Tomlinson był złym uczniem. Wręcz przeciwnie.

Nastolatek zawsze czytał wszytkie lektury, robił zadania, a jego wypracowania zawsze wprawiały nauczyciela w zaskoczenie poziomem swojej dojrzałości.

Był po prostu... Dość nieśmiały. Bał się nawet przeczytać na głos wiersz, kiedy Harry go o to poprosił. Na przerwach, zamiast spędzać czas z przyjaciółmi, zajmował się czytaniem powieści, co było żadkością w tej szkole. Przez większą część lekcji siedział na swoim miejscu pod oknem rysując małe bazgrołki na tyle zeszytów, ale Styles nie miał wątpliwości, że słuchał.

- Powiedział pan, że "Romeo i Julia" jest historią z morałem. Ja nie za bardzo rozumiem. Przecież oni giną.

Styles westchnął cicho i oparł się tyłkiem o blat biurka, po czym skupiając całą swoją uwagę na nastolatku, odpowiedział:

- Sheakspear kończy ich historię w ten sposób, ponieważ chce pokazać odbiorcom jak głupie i nieodpowiedzialne jest podążanie za dziecinnymi mrożonkami bez względu na konsekwencje. - patrzył jak czoło chłopaka przecina maleńka zmarszka prawie niewidoczna z tej odległości.

- Nazywa pan dziecinnymi mrożonkami miłość?

Styles ukrył zdziwienie faktem, że szatyn chce kontynuować rozmowę.

- Ta dwójka znała się pięć dni, Louis. To niemożliwe, by pokochać kogoś w tak krótkim czasie. W dodatku oni oboje byli jeszcze dzieciakami. Po ich zachowaniu widzimy, że żadne z nich nie dojrzało do tak głębokich uczuć.

- Czyli twierdzi pan, że oddali życie z powodu, czego właściwie? - dążył zdeterminowany chłopak. - Czy chce mi pan powiedzieć, że ludzie w ich wieku nie są w stanie kochać? I co z miłością od pierwszego wejrzenia?

Co się dzisiaj dzieje z tym dzieciakiem? Harry pracował w tej szkole od siedmiu lat i nigdy jeszcze nie spotkał się z czymś milszym, niż ignorancją w stosunku do przedmiotu, którego nauczał. A Tomlinson wydawał się być zainteresowany tym tematem. Co więcej, Harry mógłby przysiąść, że nastolatek jest autentycznie przejęty.

- Prawdziwa miłość to coś więcej, niż młodzieńczy bunt dwójki rozpieszczonych dzieciaków. Prawda jest taka, że oboje chcieli tego czego mieć nie mogli. - wziął głęboki oddech, by po chwili kontynuować - Romeo z początku jest 'szaleńczo zakochany' w Rosalie, ale wystarczy mu tylko, że spotkał na swojej drodze dziewczynę ładniejszą, by przenieść swe uczucia na inny obiekt. Jeśli ktoś patrzy tylko na powłokę fizyczną, czy nie jest to przypadkiem zauroczenie? A Julia? Julia była niedoświadczoną małolatą, która chciała wierzyć w szczęśliwe zakończenie dla nich.

Na chwilę zapadła cisza w klasie i Harry kątem oka mógł zauważyć, że część uczniów przygląda się ich wymianie zdań. Choć jeśli miałby być szczery, nie jest pewien czy to nie jest już aby kłótnia.

- Co w tym złego? - zapytał cicho nastolatek.

Harry patrzył na niego nie rozumiejąc. Złego w czym?

- Co jest złego w tym, że ktoś chce wierzyć w szczęśliwe zakończenie? Czy nie o to w tym chodzi? Jeśli człowiek nie ma nadziei, że się uda, po co w ogóle zaczynać cokolwiek? Idąc pańskim tokiem myślenia, powinniśmy od razu zakładać porażkę. Powie pan, że to jest racjonalizm? Oczywiście, że tak. Ale czy w tym całym rzeczywistym postrzeganiu świata jest miejsce na marzenia?

Ich rozmowę przerwał głośny dźwięk dzwonka. Grupa uczniów poderwała się ze swoich miejsc, jakby tylko na to czekała. Zresztą nikt w to nie wątpił.

Zanim Harry zdążył zareagować, Louis przepchnął się przez stoczonych w drzwiach uczniów wychodząc na korytarz szybkim krokiem.

Minutę później sala opustoszała już zupełnie, nie licząc mężczyzny wpatrujacego się w przestrzeń.

Zagubieni W Marzeniach || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz