Trauma siedmiolatka.

90 6 2
                                    



Dzwonek.

Zza drzwi zaczęły dochodzić mnie odgłosy plątaniny, jaka zawsze miała miejsce na przerwie. Krzyki triumfu po zakończeniu lekcji, przepychanki i sprzeczki dziewczyn. To zwykle nie trwało długo. Raz, dwa, idzie siostra.

Takie bezsensowne, szkolne powiedzonko.

Ach, czy ja nie wspomniałem, że tak naprawdę to nie są zakonnice? Nie, to zwykłe nauczycielki, które zachowują się tak jak zakonnice, chociaż nie wiem czy prawdziwe siostry są takie wredne.

Wracając do tematu...

Które się sprawdza. Nie minęły dwie minuty, a już słyszałem własny oddech. Hm... Ciekawe dokąd oni biorą tych „rozrabiaków". Do dyrektora? Pff ta jasne. Jeśli akurat jest tu, a nie w kasynie...

Och, no jasne. Czyli niedługo będę miał kogoś do towarzystwa.

Niemal wybuchłem śmiechem, kiedy po kilkunastu sekundach drzwi pomieszczenia otwarły się.

- Teraz będziesz mogła przeprosić, młoda panno.

Odwróciłem głowę od okna żeby spojrzeć na skazańca i nowego towarzysza.

To była Angelika.

Ubrana nie była tak jak reszta dziewczyn co mnie zdziwiło. Zamiast spódniczki w kratę miała na sobie jasne dżinsy poprzecinane nożyczkami, za które na luzie mogła tu trafić.

No bo jak ty to zrobiłaś?

Tak jak wszyscy nosiła przeklęty mundurek, czyli w tym przypadku tylko granatową koszulkę z logo szkoły. A włosy miała związane w niezbyt udanego koka, ale nie przeszkadzało mi to. Chciało mi się już rzygać na blond-loczki.

Które, na marginesie, nie miały prawa bytu ponieważ każda dziewczynka w tej szkole musi mieć ( jeśli ma długie włosy no czyli każda ) związane w kucyka. A to po to, żeby wyglądać schludnie , a nie „kontrowersyjnie".

Chyba nie muszę tego komentować.

- Cześć – powiedziała krótko i usiadła tyłem na jednym z podestów do klęczenia czy jak to się tam nazywało.

- Hej. Za co? – odezwałem się, a dziewczyna mimo nieobecnej miny odpowiedziała natychmiast.

- Obcięłam Lindzie kucyka.

Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Mój głos rozniósł się echem po marmurowych ścianach.

- Tak z miłości? – spytałem z szerokim uśmiechem. Nie lubiłem jędzy.

- Wkurzyła mnie... długa historia – powiedziała z przelotnym uśmiechem wciąż patrząc w jeden punkt.

Zacząłem zastanawiać się co robi. Coś musiała robić. Odkąd tutaj weszła nie rozejrzała się nawet raz po brązowych ławkach, ciemnej podłodze czy ścianach koloru kości słoniowej. Nie zwróciła nawet uwagi na ogromny, pozłacany ołtarz który, bądź co bądź, rzucał się w oczy.

Obserwowałem ją z lekko zmarszczonymi brwiami, ale również nie zwracała na mnie uwagi.

Dlatego nie dziwcie się, że kiedy nagle poderwała się i jednym susem dopadła drzwi o mało co nie spadłem z parapetu.

- Dobra... Jeśli chcesz się stąd wydostać to buzia na kłódkę i idź za mną. Bez postojów i oglądania się.

Jako, że nie zapowiadało się na więcej wyjaśnień ani miłą pogawędkę po prostu zrobiłem to co mi kazała i czekałem na jakiś ruch.

Lunatyk.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz