Pogoń za złotem

26 2 1
                                    

2 Marca 1047 rok Podziemia
Zdyszany wskoczyłem na skalną krawędź. Odgłosy doganiającego mnie pościgu zaczęły się nasilać. Zostało mi coraz mniej czasu.
-Otoczyć go! - krzyknął kapitan straży. Żołnierze rozbiegli się na wszystkie strony próbując odciąć mi wszystkie drogi ucieczki. Na szczęście nie wiedzieli za wiele o moich umiejętnościach.
-Poddaj się! Opuść broń, a nie stanie ci się krzywda! - zdążył jeszcze krzyknąć dowódca. Spojrzałem na swoją rękę. Wyszczerbiony rapier nadal jeszcze ociekał z krwi. Cisnąłem nim w kierunku wartowników po czym z szaleńczym uśmiechem na ustach rzuciłem się w przepaść. Kocham bycie Likwidatorem!
W locie złapałem wcześniej przygotowaną linę która napięła się z cichym jękiem pod wpływem mojego ciężaru. Gdy wreszcie dotarłem na dół urwiska, ręce piekły niemiłośernie pod wpływem tarcia liny. Żebra chrobotały mi przy każdym kroku. Co najmniej dwa były złamane. Wstałem z cichym jękiem i rozejrzałem się w poszukiwaniu sakwy z głową mojej ostatniej ofiary. Leżała kilka metrów obok całkowicie roztrzaskana. Kurwa! Znowu będę musiał się wykłócać ze zleceniodawcą o zapłatę. Doczłapałem do strumienia i chciwie się z niego napiłem.
-Czyli pogoń mam już z głowy. Zostało tylko dostarczenie. - zastanawiałem się głośno. Szybko przejrzałem ekwipunek. Zostały mi tylko dwa noże do rzucania w pochwach przy kostkach i sztylet do walki wręcz między łopatkami. Zapowiada się ciekawie.

Łowca KrólówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz