2 Marca 1047 rok Podziemia
Powoli kuśtykając, poruszałem się w górę rzeki zastanawiając się jak bardzo mam przesrane. Z tych ponurych rozważań wyrwał mnie pokrzykiwania wartowników, którzy próbowali mnie odnaleźć z góry kanionu. W pół sekundy doskoczyłem do krzaków porastających zbocze urwiska i zamarłem. Czekałem w milczeniu aż odgłosy ucichną.
Po dłuższej chwili, gdy byłem już pewien że sobie poszli, wznowiłem marsz w kierunku wodospadu. Wodospad ten jest ogromny. Wszyscy uważają, że zbliżanie się do niego to głupota. Jednak każdy, kto choć raz był w Klasztorze wie że tam właśnie znajduje się jedyne przejście do Podziemia. Wystarczy nabrać powietrza i z rozpędu przeskoczyć ścianę huczącej lodowatej wody. Tam mnie już nie złapią. Niestety do tej kryjówki zostało mi jakieś osiem kilometrów żmudnego marszu i nieustannego czuwania.
Przemoczony i posiniaczony nareszcie dotarłem do Ostatniego Przylądka jedynego na Trantorze zejścia do podziemii. Szybko zrzuciłem skórzany pancerz asasyna i wrzóciłem na grzbiet mój stary znoszony kombinezon pracownika. Znowu w domu!
Nadgniłą już głowę wrzuciłem do skanera i poszedłem wziąść prysznic.
Gdy zmyłem już zaschniętą krew i wstępnie zaleczyłem najgorsze obrażenia usłyszałem znajome brzęczenie terminalu sygnalizujące połączenie. Rada dostała już skany głowy króla, mojej ostatniej ofiary, i zamierzali targować się o nagrodę jaka mi za nią przysługuje. Ponieważ wiem że jestem ich najlepszym Likwidatorem, bez wahania zażądałem 200o kredytów. Bo 10 minutowej dyskusji zarządca rady obiecał przesłać mi 1700 kredytów. Dlatego kocham tą pracę!
CZYTASZ
Łowca Królów
FantasiŻycie jest zbyt krótkie, aby być grzecznym. Poznajcie historię najlepszego płatnego zabójcy na całym Trantorze!