- Tak?
- Prześlę ci zaraz adres, na który masz pojechać, zabierz ze sobą Johna.
- Co mam zrobić? - miękki, delikatny głos nie zdradzał zainteresowania, jakie odczuwała jego posiadaczka.
- Odebrać pewne bardzo ważne dane - głos w słuchawce brzmiał obojętnie, jakby rozmowa toczyła się o pogodzie.
- Dlaczego mam robić coś takiego? Ja rozwiązuję sprawy kryminalne! - syknął pierwszy głos.
- Bo... - drugi głos odchrząknął - powiedział, że tylko tobie je odda - kontynuował z wyraźną niechęcią.
Zaległa cisza. Sherlock Holmes dobrze wiedziała, co to znaczy.
- Nie każ mi zabierać Johna - powiedziała po chwili. - Nie chcę, żeby patrzył.
- Musisz komuś przekazać dysk - naciskał Mycroft. - A tak się składa, że ja nie mogę ci towarzyszyć - dodał słodkim tonem. „Poza tym, jeśli ci się uda, ktoś musi cię uratować..." - pomyślał, lecz nie mógł powiedzieć tego głośno.
Kolejna chwila ciszy. Sherlock nie chciała, żeby Watsonowi coś się stało. Nie mogła też pozwolić na to, żeby nie iść, przecież znała powagę sytuacji. A gdyby poszła sama - cała akcja na nic.
- Niech będzie - stwierdziła w końcu z wyraźną niechęcią. - Ale on ma wrócić bezpieczny - powiedziała z naciskiem.
- Zależy ci na nim - Sherlock byłaby w stanie się założyć, że jej brat uśmiecha się triumfalnie.
- Zależy mi na tym, żeby moja ofiara nie poszła na marne - odpowiedziała, po czym rozłączyła się.
Aż za dobrze wiedziała, kto posiada te dane - plany obrony w razie wojny, dane osobowe wszystkich szpiegów Rządu Brytyjskiego, informacje o uzbrojeniu i wiele innych dokumentów, zbyt ważnych, by je stracić. Trzeba było je odzyskać, albo czekała ich trzecia wojna światowa, czego nawet ona by nie chciała.
***
Pół godziny po odbytej rozmowie siedziała już w taksówce obok Johna, który, znając przyjaciółkę już bardzo dobrze, nie zadawał zbędnych pytań.
- Wziąłeś broń? - zapytała półgłosem, choć znała odpowiedź. Watson położył dłoń na lewej kieszeni kurtki.
- Na swoim miejscu. Takie... zboczenie zawodowe - potwierdził.
Po chwili wysiedli z pojazdu (za przejazd oczywiście zapłacił doktor) i ruszyli zatłoczonym chodnikiem w stronę wieżowca, którego budowy jeszcze nie skończono. Zatrzymali się przed wejściem, Sherlock chwyciła ramię Johna i popatrzyła na niego twardo.
- John, jesteśmy tu, żeby odzyskać ważne dane rządowe. Kiedy tyko ci je przekażę, masz natychmiast stamtąd wyjść i jechać na Baker Street, rozumiesz? - mówiła szybko, co było jedyną oznaką zdenerwowania. Pałac Pamięci zaczął lekko trzeszczeć.
- Ja... - Watson zmarszczył brwi. Widział jednak w oczach przyjaciółki, że z nią nie wygra. - Dobrze - dokończył, jednak postanowił za wszelką cenę jej nie opuszczać.
- Przysięgasz? - nie odpuszczała. Za dobrze go znała.
- Przysięgam - potwierdził uroczyście.
Przyglądała mu się jeszcze chwilę, ale widząc, że nie zamierza protestować, puściła jego rękę i weszła do budynku. Nikt z tłumu nie zauważył dwóch osób znikających w budowli.
Wspięli się na najwyższe piętro i przystanęli przed wnęką, w której niedługo miały znaleźć się drzwi.
- Czas to skończyć - mruknęła pod nosem Sherlock. John wyczuł jej spięcie i powiedział z podnoszącym na duchu uśmiechem:
- Zaraz będzie po wszystkim.
Gdyby tylko wiedział, że Sherlock zrozumiała te słowa zupełnie inaczej, niż by tego chciał, zapewne nigdy by ich nie wymówił. Lecz ona, w przeciwieństwie do Johna, wiedziała, że ta misja może skończyć się tylko w jeden sposób.
Wszedłszy do pomieszczenia, zauważyli stojącego do nich tyłem mężczyznę średniego wzrostu. Był dobrze zbudowany, ubrany w czarne spodnie z dżinsu i skórzaną kurtkę w tym samym kolorze. Na czubku głowy zaczynał już łysieć. Poruszył się, słysząc podchodzącą do niego Sherlock. John już chciał ruszyć za nią, ale powstrzymała go ruchem ręki. Gdy dotarła do nieznajomego, odwrócił do niej twarz. Był od niej o jakąś głowę wyższy, miał już zakola, aczkolwiek John, który widział go tylko z boku, stwierdził, że nie ma jeszcze trzydziestu pięciu lat. Zaczęli rozmawiać przyciszonymi głosami, tak, żeby Watson nie mógł ich usłyszeć.
- Daj mi dysk, przekażę mu go - powiedziała cicho, patrząc przez świeżo wstawione okno i lekko odwracając głowę w stronę Johna.
- Ach, to po to go wzięłaś - uniósł brwi. Dosłyszała delikatną ironię w jego głosie. Wpatrywał się w nią z zainteresowaniem.
- Będziemy mogli to wszystko załatwić tak, jak chciałeś, na osobności - dokończyła. Maskowała stres spokojnym, lecz stanowczym tonem. Kąciki jego ust delikatnie się uniosły.
- Niech będzie, ty mi wystarczysz - stwierdził, sięgając do środkowej kieszeni kurtki i wyciągając z niej dysk.
Sherlock zostawiła mężczyznę przy oknie i podeszła do Watsona. Podała mu dysk. Delikatny uśmiech zagościł na bledszej niż zwykle twarzy pani detektyw. Nagle doktor zauważył ruch za jej plecami i dostrzegł ich towarzysza odwracającego się w ich stronę z szerokim uśmiechem na ustach i pistoletem z tłumikiem w ręku. Lata w wojsku zdziałały swoje. Prawie natychmiast wyjął broń i wycelował ją we wroga, jednocześnie odpychając Sherlock. Strzelili równocześnie.
Oba pociski trafiły w cele.
CZYTASZ
Dziewczyna Doktora Watsona
Fanfiction"Sherlock is actually a girl's name". Tak przynajmniej twierdzą panowie Mark Gatiss i Steven Moffat. A mi nie wypada się z nimi nie zgodzić. Zapraszam do przeczytania historii Pani Detektyw Sherlock Holmes!