Rozdział 10

516 55 2
                                    

Znali się od dwóch lat. Dowiedziała się, że go kocha rok, miesiąc i dziewięć dni temu. W tym czasie bardzo się zmieniła. Wystarczyło spojrzeć w jej piękne, błękitne oczy. Nie posyłały już zimnych i twardych spojrzeń. Jej wzrok był spokojniejszy, często można w nim było dostrzec wesołe iskry. Kąciki jej bladoróżowych ust unosiły się lekko z każdym razem, gdy go widziała, gdy o nim myślała...

Nie porzuciła sarkazmu. To właśnie on pomagał jej choć w maleńkim stopniu wytrzymać w świecie pełnym idiotów, szczególnie, gdy w grę wchodził Anderson... albo Mycroft, choć on nie był aż takim głupkiem jak Philip. Ciągle nie liczyła się z uczuciami innych ludzi. Nie dostrzegała, a raczej nie obchodziło jej, że kogoś rani. Była nieprzyjemna, niegrzeczna, ignorancka. Nieświadoma piękna, lekceważyła cnoty, nie rozumiała nieszczęścia...

Była tylko jedna osoba, dla której robiła wyjątki...

I ta właśnie osoba przed chwilą poprosiła ją o rękę.

^^^^^^^

Przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem, choć jest najkrótszy, podoba mi się chyba najbardziej.

Sądzę, że ta piosenka chyba najlepiej oddaje ten klimat tego rozdziału... i mojego nastroju ;) mam nadzieję, że połączenie Wam się spodoba.

Jedenasty (przedostatni!) rozdział pojawi się w okolicach soboty.

Trzymajcie się do następnego!

Dziewczyna Doktora WatsonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz