Epilog

652 56 20
                                    

Parę miesięcy później...

Biała, długa suknia z błyszczącymi paciorkami kontrastowała z czarnym, matowym garniturem. Wyglądali na prawie równych wzrostem, ponieważ miała buty na wysokim obcasie. Tańczyli przytuleni, jakby świata poza sobą nie wiedzieli. Tak właśnie było. Dla Sherlock był tylko John, dla Watsona, tylko Holmes.

Dwa lata później...

- Lily, chodź do mnie.

Z drugiego końca korytarza ruszyła w jego stronę jego córka. Ich córka. Była ślicznym dzieckiem, jej mysie włoski delikatnie się kręciły, błękitne oczka patrzyły ciekawie na świat.

- Chodź, odwiedzimy mamę – odezwał się do swojej dumy John, biorąc dziecko na ręce.

Weszli do sali, w której przebywała Sherlock. Leżała w łóżku na boku, a jej rozczochrane włosy okalały twarz zmęczoną, lecz szczęśliwą. Jedną ręką podpierała głowę, drugą zaś głaskała zawiniątko ułożone na łóżku. Watson usiadł przy żonie i pokazał córce noworodka.

- To twój brat – mówił, patrząc żonie w oczy. Uśmiechali się. – Będziesz się nim opiekować i bawić się z nim. Będziesz mu pomagać, gdy czegoś nie będzie umiał, albo kiedy będzie cię potrzebował. Będziesz dla niego ważna, zawsze o tym pamiętaj i nigdy go nie zawiedź.

- Jak ma na imię? – zapytała Lily, odwracając się do ojca. Jak na półtora letnie dziecko, miała nienaganną wymowę i znała więcej zwrotów i słów niż pięciolatek.

- Ma na imię Martin. Martin Watson. Nigdy nie daj sobie wmówić, że którekolwiek z was kochamy bardziej. Już zaczynam być zazdrosny o nowego chłopaka detektyw Holmes – szepnął żonie do ucha.

- Ja zazdroszczę dziewczynie doktora Watsona już od dawna – stwierdziła, uśmiechając się do niego ciepło. Wolała nie myśleć, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby tego pamiętnego dnia nie porozmawiała ze Stamfordem...    

^^^^^^^^^^

Jest to już koniec tego opowiadania, więc stwierdziłam, że taki rozdział trzeba zadedykować komuś specjalnemu, lecz postanowiłam nie wyróżniać jednej osoby, więc tych "Ktosiów" jest dość trochę.

malyffie6 - za to, że pomogła mi odnaleźć bratnią duszę.

MilenaWysucha - za to, że z nią nigdy nie da się nudzić.

Bartkowi - za to, że chce mnie słuchać, gdy tylko coś czytam.

Chłopakom - za to, że nawet ósma lekcja w piątek jest czymś o czym marzę.

Dwóm specjalnym osobom - za to, że może nie wszystko widzą (lub nie wszystko chcą widzieć), ale zawsze są.

I Tobie, drogi Czytelniku - za to, że czytałeś, komentowałeś czy zostawiałeś gwiazdki i byłeś ze mną przez ten czas...

Wam wszystkim za wyjątkowe wsparcie w chwilach zwątpienia, czy lekkiego załamania.

Potrzebowałam wsparcia i Wy, którym dedykuję tę część, dawaliście mi je, zapewne nawet nieświadomie.

Z całego serca chciałabym Wam wszystkim podziękować <3

Dziewczyna Doktora WatsonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz