Obudził mnie drażniący dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, ehhh, no tak to tylko budzik.
Przeprowadziłam się do Gotham trzynaście dni temu. Większość nawiązałaby już jakieś pierwsze przyjaźnie, ale ja starałam się unikać ludzi. To przez moją chorobę. O tym, że słyszę głosy już wspominałam, ale zapomniałam dodać o tym, że mam napady agresji.
Ubrałam czarną bluzkę z logiem Nirvany, czarne rajstopy, a na nie poszarpane krótkie spodenki. Do tego glany, które dają +50 do ataku ale strasznie spowalniają.
Weszłam do windy i zaczęłam powoli zjeżdżać na dół. Ehhh... Już szybciej by było schodami, ale już trudno. Gdybym schodziła pewnie spotkałabym panie z kółeczka różańcowego, które jakimś ,,dziwnym" trafem za mną nie przepadają. Za mało powiedziane! Gdy raz podczas schodzenia mama zadzwoniła i na całej klatce rozległ się Slayer, to mohery zaczęły zamawiać egzorcystę.
Na reszcie winda zatrzymała się na parterze. Kątem oka spojrzałam na zegarek. Zostało mi jeszcze czterdzieści minut do pierwszej lekcji. Wybrałam dłuższą drogę. Przechodząc pomiędzy wieżowcami czułam się obserwowana. Usłyszałam donośny śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka z zielonymi włosami, rozciętymi ustami i dziwnym makijażem. Patrzyłam na niego z pokerową twarzą nie wiedząc czy się śmiać, czy płakać.
-Co tak poważnie?-zapytał klaun kuląc się ze śmiechu. Gdy zobaczył zero reakcji z mojej strony zaczął się zbliżać. Moje nogi zrobiły się jak z galarety. Spróbowałam uciekać, ale obciążenie w postaci glanów spisywało się w skutecznym spowalniania mnie, przez co po paru sekundach poczułam na ramieniu rękę klauna.
-Gdzie się tak śpieszysz? Zostań na chwilę... Ha ha ha! Czeka nas szampańska zabawa.- mówiąc to podniósł mnie i włożył do samochodu.Pierwszy rozdział. Wydaje mi się straaaaasznie nudny, ale może komuś się spodoba? I tak jak ostatnio, przepraszam za:
-brak przecinków
-ortografię
-literówki