Zna ktoś z was te uczucie gdy się jedzie w aucie z nieznaną osobą? Pewnie tak, bo wiele ludzi jeździ autostopem. Niestety w moim przypadku to przeżycie nie było zaliczane do najlepszych z dwóch powodów. Po pierwsze chciałam pójść do szkoły, a pewinen nie miły klaun mnie porwał, a po drugie jestem związana tak mocno, że gdy próbuję się mocniej ruszyć robią mi się rany otwarte na ciele.
Przez dłuższy czas jechałam z nim w całkowitym milczeniu. Głuchą ciszę co chwile przerywał śmiech i przekleństwa oprawcy.
-Żyjesz tam jeszcze? Czy już cię wieźć do prosektorium?-zapytał. Z wielką chęcią bym mu odpowiedziała, gdyby nie fakt, że zakneblował mi usta. Zatrzymał się nieopodal jakiegoś starego kasyna. Chwycił za sznurki i zaczął mnie wlec do środka, przez co moje rany powiększyły się conajmniej dwukrotnie.
-Umiesz pływać?-zapytał klaun. Pokiwałam głową.-Świetnie! W takim razie zafunduję Ci porażającą kompiel!-zaśmiał się, a zaraz potem zrzucił mnie do pojemnika z chemikaliami. Hmmmm... A może źle oceniłam to miejsce? Skąd w kasynie były by chemilalia?
Podczas zanurzania się w substancji poczułam ogromne pieczenie. Sznurki, którymi byłam związana zaczęły powoli pękać. Spróbowałam wypłynąć, lecz zanim mi było przebić się przez taflę dzielącą mnie od powietrza straciłam przytomność...Jak zwykle przepraszam za błedy itp.
Hueh... Już trzeci rozdział dzisiaj. I dobrze! Będę pisać póki mam wenę!