Trzeci

1.1K 81 24
                                    

LUKE

Szedłem z jakimś brunetem przez ciemny las.

Mój towarzysz wydawał mi się bardzo znajomy, jednak nie mogłem go z nikim konkretnym skojarzyć.

Dreptaliśmy przez busz, w którym panował taki mrok, że nie widziałem praktycznie nic.

Chłopak chichotał co chwilę przerażająco, a ja nie widziałem żadnego powodu jego wesołości.

Szliśmy dalej, nawet nie miałem pojęcia gdzie i po co. Po prostu szedłem, bo czułem, że powinienem.

W pewnym momencie przerażający brunet pokazał palcem coś po mojej prawej stronie, więc automatycznie tam spojrzałem, jednak nic tam nie zobaczyłem, oprócz nieprzeniknionej ciemności.

Przeniosłem wzrok z powrotem na mojego towarzysza, a raczej na puste miejsce obok siebie.

Zacząłem rozglądać się na wszystkie strony, ale jego nigdzie nie było.

Zamknąłem na chwilę oczy, żeby się uspokoić i na spokojnie przymyśleć zaistniałą sytuację.

Kiedy je otworzyłem, zobaczyłem setki trupów zwisających z drzew rosnących wokół mnie.

Wisielce zaczęły coś szeptać między sobą, jednak tworzyły za duży szum, żebym mógł cokolwiek zrozumieć.

Rozmowy stawały się coraz głośniejsze, a trupy z każdą sekundą zdawały się przybliżać w moją stronę.

Upadłem na kolana, zakrywając sobie uszy dłońmi, żeby chociaż w pewnym stopniu odciąć się od tego hałasu, który stał się już nie do zniesienia.

- Dajcie mi spokój! - krzyczałem, jednak trupy nic sobie z tego nie robiły; wręcz wydawały się być jeszcze głośniej - proszę, zostawcie mnie! - krzyknąłem po raz drugi, a w moich oczach zagościły łzy.

Wisielce zaśmiały się w głos, a po chwili poczułem silny uścisk na ramieniu.

Odwróciłem się i zobaczyłem mojego bladego towarzysza.

Na szyi miał zapleciony sznur, jego oczy były ciemne, a w nich było coś niepokojącego. Coś, przez co wiesz, że czas uciekać. Jego oczy byly po prostu martwe.

- To twoja wina - szepnął. Ten głos wydawał mi się być bardzo znajomy, jednak dalej nie potrafiłem skojarzyć go z odpowiednią osobą.

Chłopak zarzucił mi sznur na szyję, uśmiechając się mściwie.

- Możesz odkupić swoje winy, Luke - pociągnął za drugi koniec sznura, ciągnąc mnie do najbliższego drzewa, przy okazji podduszając.

Chwilę później zawisnąłem na jednej z gałęzi. Czułem, że brakuje mi tchu; próbowałem zerwać sznur z szyi lub zaczerpnąć powietrza, jednak obie próby zakończyły się fiaskiem.

Martwy brunet stał przede mną, przyglądając się mojej śmierci, ktora nastąpiła niedługo później.

Ostatnią rzeczą jaką słyszałem, był okropny rechot tego chłopaka.

***

O

budziłem się z krzykiem i ze łzami w oczach, oblany zimnym potem.

Usiadłem na łóżku i oparłem się plecami o ścianę.

Po moich policzkach ciurkiem leciały łzy, które po chwili zamieniły się w niepohamowany strumień.

Wtuliłem się w poduszkę, która po paru sekundach stała się mokra i przykleiła się do mojego policzka.

Spojrzałem na zegarek wiszący naprzeciwko mojego łóżka. Wskazywał godzinę czwartą nad ranem, więc wtuliłem się w poduszkę i zamknąłem oczy, jednak nie miałem zamiaru zasnąć. Bałem się znów zobaczyć ten koszmar.

The Hospital;muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz