Rozdział 4

112 11 3
                                    




- Leo, wstawaj bo spóźnisz się na rozpoczęcie roku - powiedziała rodzicielka wchodząc do mojego pokoju z rozpędu.

- Dobrze wiesz jak ważne jest pierwsze wrażenie w nowej szkole - dodała podchodząc do mnie i usiadła na łóżku. Zaspany spojrzałem na nią i gdy tylko zrozumiałem co do mnie powiedziała i co za chwile na mnie czeka wpadłem w panikę.

- Mamo boję się tam iść, boję się, że nikt mnie nie polubi, że nie będę miał z kim rozmawiać bo przecież nie znam nikogo stąd - powiedziałem przerażony. 

- Na pewno wszystko będzie dobrze i poznasz wielu wspaniałych kolegów - powiedziała czule, przeczesując mi włosy ręką - Ale zaraz, zaraz - dodała po dłuższym przemyśleniu - A co z tym kolegą, którego poznałeś i mieszka na przeciwko, hm.. Charlie tak?

- No tak ale Charlie jest rok starszy i nie będziemy w tej samej klasie a on na pewno ma lepszych kolegów w swoim wieku i to z nimi będzie spędzał przerwy - mówiłem a łzy zbierały mi się do oczu.

- Synku wstań już i idź się przygotować do wyjścia, nie płacz i nie martw się, obiecuję Ci że jeszcze nie będziesz chciał wracać do domu bo tak Ci się w szkole spodoba - powiedziała z uśmiechem i ucałowała mnie lekko w skroń a następnie wstała i wyszła z mojego pokoju.

Po dłuższej chwili wstałem i poszedłem prosto do łazienki, w międzyczasie mama robiła mi kanapki żebym nie wyszedł z domu głodny. Po umyciu ubrałem wyprasowaną wczoraj koszule, czarne spodnie i marynarkę, którą mama kazała mi kupić, ponieważ według niej wyglądam w niej bardzo korzystnie. Ja jednak jestem innego zdania, ale nie chciałem się kłócić.  Na co dzień nie ubieram się tak elegancko, ale chciałem tego dnia wyglądać inaczej, pokazać się z lepszej strony więc postanowiłem też  zrobić coś z włosami. Wyglądałem dość śmiesznie, ponieważ nie jestem przyzwyczajony do takiej wersji samego siebie. Brakowało mi tu bandamki, luźnych butów i luźnej koszulki, które uwielbiam ale ten jeden dzień wytrzymam.

-Mamo! Jak Ci się podobam? - spytałem i stanąłem przed mamą w kuchni.

- Jakiego mam przystojnego synka! - podeszła i pocałowała mnie w czoło.

-Mamo nie rób tak, mam już 7 lat jestem duży - mówiłem lekko zdenerwowany. Wywróciłem oczami.

- Dla mnie zawsze będziesz moim małym synkiem. - powiedziała czule.

- A teraz zjedz kanapki nie mogę pozwolić żebyś był głodny - postawiła talerz na stole. 

Po zjedzeniu śniadania poszedłem jeszcze szybko umyć zęby i ostatecznie spojrzeć jak wyglądam. Muszę przyznać że podobał mi się widok odbicia w lustrze. Wyszedłem z łazienki po czym udałem się w stronę szkoły żegnając się przy okazji z mamą, która załatwiała jeszcze ostatnie formalności w sprawie domu. Mówiła, że mam na siebie uważać - typowe, umiem o siebie zadbać i dobrze wie, że jestem bardzo ostrożny więc nie wiem po co te ciągłe ostrzeżenia. Cóż, widocznie taka jest rola matki. Po 10 minutach zobaczyłem budynek, który będę widywał codziennie przez następne kilka lat, nie widzę opcji żeby mi się tam nie spodobało. Nie chce przez tyle czasu chodzić tam jak za karę, chcę żeby to była dla mnie przyjemność. Im bardziej się zbliżałem tym bardziej bolał mnie brzuch i było mi słabo, wszystko przez stres.

- No i jestem - powiedziałem sam do siebie po czym poszedłem na aule w której właśnie zaczynał się apel. Chyba się trochę spóźniłem - pomyślałem nie widząc żadnego wolnego miejsca na auli. Zostało mi stanie pod drzwiami z nadzieją, że nikt nie weźmie mnie już z początku za ofiarę losu. Po dobrych 15 minutach zobaczyłem otwierające się drzwi obok których stałem. Była to kobieta z córką, na moje oko była albo rok młodsza albo nawet i w tym samym wieku co ja. Z racji tego, że tylko ja stałem przy drzwiach kobieta zwróciła się do mnie z prośbą.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 30, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Moments (Leondre Devries) Where stories live. Discover now